Giro po 14. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 14. etapie Giro d\'Italia

Drukuj

Zwycięstwem Andreya Amadora (Movistar) zakończył się 14. etap Giro d'Italia. Kostarykanin jeszcze rok temu nie mógł być pewien, czy kiedykolwiek wróci do zawodowego peletonu.<br />

Zwycięstwem Andreya Amadora (Movistar) zakończył się 14. etap Giro d'Italia. Kostarykanin jeszcze rok temu nie mógł być pewien, czy kiedykolwiek wróci do zawodowego peletonu.
Kolarz Movistar w grudniu 2010, podczas treningu, roku został zaatakowany przez bandytów, którzy ukradli jego rower, a następnie kilka razy ugodzili Amadora nożem. Kostarykanin przez sześć godzin leżał nieprzytomny w rowie i dopiero potem, gdy odzyskał przytomność, zdołał powiadomić rodzinę. Przez wiele miesięcy przebywał w szpitalu i przechodził rehabilitację, by po ponad pół roku znów wystartować i zadebiutować w Tour de France. Teraz sięgnął po pierwsze zwycięstwo w Wielkim Tourze i został też pierwszym Kostarykaninem, który sięgnął po zwycięstwo etapowe w Giro d'Italia. "W tym roku po raz pierwszy moje przygotowania do Giro przebiegały bez zakłóceń" - powiedział Amador, "dodatkowo, jedziemy znakomite Giro. Mamy już dwa zwycięstwa etapowe, a Benat Intxausti jest na siódmy miejscu w generalce" - cieszył się kolarz Movistar.

Koszulkę lidera odzyskał Ryder Hesjedal (Garmin-Barracuda), który po odważnym ataku na ostatnich trzech kilometrach podjazdu, zdobył 26 sekund przewagi nad grupą faworytów i odebrał prowadzenie Joaquinowi Rodriguezowi (Katusza). Kanadyjczyk przewodzi teraz stawce z zapasem 9 sekund nad Hiszpanem. "Zaatakowałem, wiedziałem, że w końcówce podjazd jest nieco łagodniejszy, chciałem zobaczyć, jak poradzą sobie moi rywale" - relacjonował przebieg końcowych kilometrów Hesjedal, "cieszę się, że odzyskałem prowadzenie, to dobrze" - mówił. Kolarz Garmin-Barracuda jest świadomy tego, że może powalczyć o zwycięstwo w wyścigu, "jestem wśród faworytów, mam koszulkę lidera. A z ostatnim etapem jazdy na czas, myślę, że mogę nadrobić czas nad każdym z rywali" - przyznał.

Walkę o koszulkę lidera zapowiadają dwaj inni faworyci - Michele Scarponi (Lampre ISD) i Joaquin Rodriguez (Katiusza). Obaj uważają, że podjazd pod Cervinię był dopiero przedsmakiem tego, co dziać się będzie w kolejnych dniach. "Wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie dla mnie ciężki, wolę krótsze i sztywniejsze podjazdy" - powiedział po etapie Rodriguez, "tym bardziej, że kolarze Liquigas-Cannondale narzucili mocne tempo. Potem próbowałem atakować, żeby zobaczyć jak się czuję, jak odpowiedzą moi rywale, ale przede wszystkim, by obronić maglia rosa". Rodriguez atakował by odzyskać koszulkę, a jego atak zlikwidował właśnie Scarponi. "Szkoda, że nie udało mi się dziś odrobić strat" - powiedział Włoch, który jest 9. w klasyfikacji generalnej. Jednak atak jego kolegi z ekipy, Damiano Cunego, mimo iż nieudany miał swój cel, "zmęczyliśmy rywali, musieli dziś pracować. To ważne w kontekście kolejnych etapów" - dodał lider ekipy Lampre ISD.

Obaj jednak twierdzą, że był to dopiero pierwszy prawdziwy etap dla faworytów - "to był tylko pierwszy ważny podjazd. Będzie jeszcze wiele okazji" - mówił Rodriguez. "Jutrzejszy etap będzie bardzo ważny" - wtórował mu Scarponi.

Ivan Basso (Liquigas-Cannondale), z kolei, znów ukończył etap razem z najgroźniejszymi rywalami, nie tracąc sekund. "Kontrolowaliśmy dzisiejszy etap" - powiedział Włoch, "moi rywale byli dziś w dobrej formie, więc pomyśleliśmy, że lepiej nie atakować i oszczędzać siły" - dodał. W klasyfikacji generalnej Basso zajmuje piąte miejsce ze stratą 1.06 do lidera.

Fot.: Sirotti