Giro po 11. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 11. etapie Giro d\'Italia

Drukuj

Zwycięstwem Roberto Ferrariego (Androni Giocattoli) zakończył się 11. etapu Giro d'Italia. Trudno jednak mówić by Włoch, sprawca kraksy z 3. etapu, zrehabilitował się za swoje zachowanie sprzed tygodnia.

Zwycięstwem Roberto Ferrariego (Androni Giocattoli) zakończył się 11. etapu Giro d'Italia. Trudno jednak mówić by Włoch, sprawca kraksy z 3. etapu, zrehabilitował się za swoje zachowanie sprzed tygodnia.
"Bardzo chciałem tego zwycięstwa, bo chciałem udowodnić, że na 3. etapie byłem w stanie wygrać" - powiedział Ferrari, dodając "nie chciałem doprowadzić do kraksy i wciąż muszę za to przepraszać. To była taka sytuacja, o której mówi się tylko, gdy dochodzi do kraksy" - stwierdził Włoch.

Mający walczyć o zwycięstwo Mark Cavendish (Team Sky) nie liczył się w końcowej rozgrywce po tym, jak dwaj jego pomocnicy musieli ostro wyhamować przed barierkami na ostatnim zakręcie, a za ich plecami doszło do kraksy. Wykorzystał to właśnie Ferrrari, który zdobył ogromną przewagę, a rywale nie mieli już szans na walkę z Włochem. Mimo to Cavendish, który zająl czwarte miejsce, odzyskał koszulkę lidera klasyfikacji punktowej. Dotychczasowy lider, Matt Goss (Orica GreeenEdge) został przyblokowany przez kraksę i nie zdobył żadnych punktów. W klasyfikacji punktowej Cavendish wyprzedza teraz Gossa o 12 punktów.

Pierwszy dzień w koszulce lidera wyścigu spędził Joaquin Rodriguez (Katiusza). Hiszpan powiedział jednak, że etap nie należał do najłatwiejszych, mimo iż faworyci nie walczyli o sekundy. "Pierwsze 240 kilometrów było spokojne. Dopiero gdy wjechaliśmy na ostatnią rundę, peleton przyspieszył i było bardzo nerwowo" - przyznał Rodriguez. "Na szczęście udało mi się uniknąć kraksy w końcówce" - powiedział. Teraz kolarz Katiuszy skupia się na kolejnych etapach i chce utrzymać prowadzenie w wyścigu - "pokazałem już kilka razy, że potrafię się ścigać w Wielkich Tourach, a na Giro chcę udowodnić, że jestem najsilniejszym kolarzem i wygrać" - stwierdził Hiszpan.

Ivan Basso (Liqugias-Cannondale), podobnie jak najgroźniejsi rywale w klasyfikacji generalnej, ukończył etap w peletonie bez strat. "Najważniejsze, to nie tracić niepotrzebnie sekund" - powiedział Basso, który w klasyfikacji generalnej zajmuje 6. miejsce, ze stratą do 57 sekund lidera, Joaquina Rodrigueza, "a żeby wygrać Giro, trzeba potem atakować, by zyskiwać wszędzie, gdzie się da" - dodał. Dziś w samej końcówce etapu kilku kolarzy, w tym Roman Kreuziger (Astana) i Michele Scarponi (Lampre ISD), próbowało atakować, ale czujni kolarze Liquigas-Cannondale i Team Sky zlikwidowali ten atak, a etap zakończył się finiszem z peletonu.

Straty za to poniósł Farnk Schleck (Radioshack Nissan), który przyjechał na metę 46 sekundy za zwycięzcą i spadł z 13. na 23. miejsce w klasyfikacji generalnej. Winę za swoją stratę Schleck wini Alexa Rasmussena z ekipy Garmin-Barracuda, który jego zdaniem przyblokował część peletonu. "Tuż przed ostatnią rundą Rasmussen chciał wyciągnąć Christiana Vande Velde na czoło peletonu, ale dał taką zmianę, że sam się cofał i zablokował połowę peletonu" - napisał wyraźnie zdenerwowany Schleck, "uderzyłem w niego i musiałem się zatrzymać" - powiedział. Luksemburczyk potem próbował gonić peleton, a gdy już mu się udało, w zasadniczej grupie ponownie doszło do kraksy, która zatrzymała kolarza Radioshack Nissan. "Gdyby nie Rasmussen byłbym z przodu i nie przyblokowała by mnie kraksa" - mówił. Duńczyk, z kolei, mówił, że Schleck jest sam sobie winien.

Fot.: Sirotti