Etap zakończył się zwycięstwem Domenico Pozzovivo (Colnago CSF Inox), faworyta z drugiego lub nawet trzeciego rzędu, który jednak pokazał, że w górach radzi sobie znakomicie. Włoch odjechał na jednym z trudniejszych odcinków podjazdu pod Colle Molella i peleton, choć niekiedy miał go w zasięgu wzroku, nigdy go już nie dogonił. Na mecie uradowany Pozzovivo mówił, że to nie koniec jego dobrej jazdy w Giro - "trudno mi myśleć o wielkich celach, nie jestem tak mocny. Ale będę jechał z dnia na dzień, może wtedy uda mi się znów coś ugrać" - mówił Włoch, który miesiąc temu wygrał Giro del Trentino.
Pościg za uciekającym Pozzovivo - a także Benatem Intxausti (Movistar) - prowadziła ekipa Liquigas-Cannondale, na której czele jechał Sylwester Szmyd. Polak po raz kolejny pokazał się z dobrej strony, mocno uszczuplając grupę, gdy narzucił tempo na najtrudniejszym fragmencie podjazdu. "Etap przebiegał po naszej myśli" - mówił na mecie lider włoskiej ekipy, Ivan Basso, "moi koledzy z ekipy wykonali bardzo dobrą pracę, kontrolowaliśmy peleton i bezpiecznie dojechaliśmy do mety. Jedyny minus tego etapu to bonifikata Rodrigueza" - stwierdził Basso.
Na tym etapie z bardzo dobrej strony pokazał się Tomasz Marczyński (Vacansoleil DCM), który uciekał przez prawie 200 kilometrów. Polak, najpierw z trójką rywali, a potem już tylko z Andreyem Amadorem (Movistar) długo opierał się pogoni peletonu, ale ostatecznie na 17km przed metą musiał zrezygnować.
Koszulkę lidera zachował Ryder Hesjedal (Garmin-Barracuda), choć jest mu coraz ciężej bronić się przed atakami rywali. Na Colle Molella Kanadyjczyk miał pewne problemy z utrzymaniem tempa faworytów, jednak ostatecznie zdołał dołączyć do rywali i na metę przyjechał w dużej grupce. Mimo to jego przewaga nad Joaquinem Rodriguezem (Katiusza) spadła do 9 sekund po tym, jak Hiszpan finiszował po trzecie miejsce i zgarnął 6 sekund bonifikaty czasowej. "Ostatnie trzy dni były dosyć ciężkie" - mówił Hesjedal, "ale skupiam się głównie na tym, żeby dobrze jechać. Nie patrzę na innych" - stwierdził. "Kolejny etap będzie dobrą okazją do odpoczynku. Wszyscy tego potrzebujemy" - dodał.
Na 9. etapie kolarze ścigać się będą w płaskim terenie, a o zwycięstwo walczyć będą sprinterzy. Faworyci będą więc mieli okazję, by zregenerować siły przed kolejnym pagórkowatym etapem, który we wtorek kończyć się będzie na niewielkim podjeździe w Asyżu. To będzie kolejna okazja dla Rodrigueza, by odrobić kilka sekund i być może objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu. Hiszpan zapowiada, że będzie walczył o kolejne sekundy, tak jak to zrobił na mecie 8. etapu - "jestem w dobrej formie. Będę walczyć".
Fot.: Sirotti
Pościg za uciekającym Pozzovivo - a także Benatem Intxausti (Movistar) - prowadziła ekipa Liquigas-Cannondale, na której czele jechał Sylwester Szmyd. Polak po raz kolejny pokazał się z dobrej strony, mocno uszczuplając grupę, gdy narzucił tempo na najtrudniejszym fragmencie podjazdu. "Etap przebiegał po naszej myśli" - mówił na mecie lider włoskiej ekipy, Ivan Basso, "moi koledzy z ekipy wykonali bardzo dobrą pracę, kontrolowaliśmy peleton i bezpiecznie dojechaliśmy do mety. Jedyny minus tego etapu to bonifikata Rodrigueza" - stwierdził Basso.
Na tym etapie z bardzo dobrej strony pokazał się Tomasz Marczyński (Vacansoleil DCM), który uciekał przez prawie 200 kilometrów. Polak, najpierw z trójką rywali, a potem już tylko z Andreyem Amadorem (Movistar) długo opierał się pogoni peletonu, ale ostatecznie na 17km przed metą musiał zrezygnować.
Koszulkę lidera zachował Ryder Hesjedal (Garmin-Barracuda), choć jest mu coraz ciężej bronić się przed atakami rywali. Na Colle Molella Kanadyjczyk miał pewne problemy z utrzymaniem tempa faworytów, jednak ostatecznie zdołał dołączyć do rywali i na metę przyjechał w dużej grupce. Mimo to jego przewaga nad Joaquinem Rodriguezem (Katiusza) spadła do 9 sekund po tym, jak Hiszpan finiszował po trzecie miejsce i zgarnął 6 sekund bonifikaty czasowej. "Ostatnie trzy dni były dosyć ciężkie" - mówił Hesjedal, "ale skupiam się głównie na tym, żeby dobrze jechać. Nie patrzę na innych" - stwierdził. "Kolejny etap będzie dobrą okazją do odpoczynku. Wszyscy tego potrzebujemy" - dodał.
Na 9. etapie kolarze ścigać się będą w płaskim terenie, a o zwycięstwo walczyć będą sprinterzy. Faworyci będą więc mieli okazję, by zregenerować siły przed kolejnym pagórkowatym etapem, który we wtorek kończyć się będzie na niewielkim podjeździe w Asyżu. To będzie kolejna okazja dla Rodrigueza, by odrobić kilka sekund i być może objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu. Hiszpan zapowiada, że będzie walczył o kolejne sekundy, tak jak to zrobił na mecie 8. etapu - "jestem w dobrej formie. Będę walczyć".
Fot.: Sirotti