Tiralongo został niekwestionowanym zwycięzcą etapowym po tym, jak na ostatnich metrach etapu zdołał utrzymać koło atakującego Scarponiego a potem wyskoczyć do przodu tuż przed metą. Dla Włocha z Astany był to drugi tak duży sukces w karierze, w dodatku znów osiągnięty na Giro. Wcześniej Tiralongo został zwycięzcą 19. etapu ubiegłorocznej edycji wyścigu, kiedy to za pomoc na podjeździe zwycięstwo podarował mu Alberto Contador. Właśnie Contadorowi swoje zwycięstwo zadedykował Tiralongo - "to zwycięstwo jest także dla niego. Wiem, że jest mu teraz ciężko, tym bardziej, że musi oglądać wyścig w telewizji" - powiedział na mecie Tiralongo, który przyznał też, że w końcu mógł pracować dla siebie - "do tej pory zawsze pracowałem na swoich liderów, dziś dostałem szansę. Celowałem w ten etap, przez trzy dni analizowałem trasę. Gdy Scarponi zyskał kilkanaście metrów przewagi, ale potem usiadł, wiedziałem, że muszę dać z siebie więcej, niż mam" - tłumaczył walkę na ostatnich metrach kolarz Astany, który po mecie upadł i przez dłuższą chwilę leżał na asfalcie, "nie wiedziałem, gdzie jestem, byłem wykończony" - przyznał.
Z kolei Scarponi, który nie wygrał etapu, także może być zadowolony. Włoch pokazał rywalom, że mimo strat na początkowych czasówkach, wciąż liczy się w walce o zwycięstwo, a nawet jest głównym faworytem do tytułu. Kolarz Lampre ISD odrobił kilkanaście sekund do najgroźniejszych rywali ale przede wszystkim pokazał, że jest mocny w górach, co - w kontekście jego wcześniejszych wypowiedz, że wyścig zacznie się w górach - może mieć istotne znaczenie dla losów rywalizacji. "Nie myślałem, że dziś coś ugram, ale gdy znalazłem się na czele grupy za Przemysławem Niemcem, pomyślałem, że mogę pojechać po zwycięstwo. Nie udało się, ale to bez większego znaczenia, ważne, że jako drużyna pojechaliśmy bardzo dobrze" - stwierdził ubiegłoroczny zwycięzca.
Kilka sekund stracił natomiast Ivan Basso (Liquigas-Cannondale), uważany za drugiego największego faworyta. Włoch przyznał jednak, że jego forma jest dobra, a jedynie ostatnie metry podjazdu nie pasowały mu. "Nie miałem już siły odpowiedzieć na atak, taki profil podjazdu bardzo mi nie pasował" - powiedział po etapie Basso.
Dotychczasowy lider, Adriano Malori (Lampre ISD), szybko odpadł od grupy faworytów na ostatnim podjeździe i nie miał szans na obronę maglia rosa. Koszulkę lidera wyścigu założył natomiast Ryder Hesjedal (Garmin-Barracuda), który na mecie zameldował się jako piąty. Hesjedal został tym samym pierwszym Kanadyjczykiem, który założył maglia rosa. Jego przewaga nad Joaquinem Rodriguezem (Katiusza) wynosi jednak tylko 9 sekund i Hesjedalowi może być ciężko utrzymać prowadzenie.
Fot.: Sirotti
Z kolei Scarponi, który nie wygrał etapu, także może być zadowolony. Włoch pokazał rywalom, że mimo strat na początkowych czasówkach, wciąż liczy się w walce o zwycięstwo, a nawet jest głównym faworytem do tytułu. Kolarz Lampre ISD odrobił kilkanaście sekund do najgroźniejszych rywali ale przede wszystkim pokazał, że jest mocny w górach, co - w kontekście jego wcześniejszych wypowiedz, że wyścig zacznie się w górach - może mieć istotne znaczenie dla losów rywalizacji. "Nie myślałem, że dziś coś ugram, ale gdy znalazłem się na czele grupy za Przemysławem Niemcem, pomyślałem, że mogę pojechać po zwycięstwo. Nie udało się, ale to bez większego znaczenia, ważne, że jako drużyna pojechaliśmy bardzo dobrze" - stwierdził ubiegłoroczny zwycięzca.
Kilka sekund stracił natomiast Ivan Basso (Liquigas-Cannondale), uważany za drugiego największego faworyta. Włoch przyznał jednak, że jego forma jest dobra, a jedynie ostatnie metry podjazdu nie pasowały mu. "Nie miałem już siły odpowiedzieć na atak, taki profil podjazdu bardzo mi nie pasował" - powiedział po etapie Basso.
Dotychczasowy lider, Adriano Malori (Lampre ISD), szybko odpadł od grupy faworytów na ostatnim podjeździe i nie miał szans na obronę maglia rosa. Koszulkę lidera wyścigu założył natomiast Ryder Hesjedal (Garmin-Barracuda), który na mecie zameldował się jako piąty. Hesjedal został tym samym pierwszym Kanadyjczykiem, który założył maglia rosa. Jego przewaga nad Joaquinem Rodriguezem (Katiusza) wynosi jednak tylko 9 sekund i Hesjedalowi może być ciężko utrzymać prowadzenie.
Fot.: Sirotti