Giro po 4. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 4. etapie Giro d\'Italia

Drukuj

Zwycięstwem ekipy Garmin-Barracuda zakończył się czwarty etap Giro d'Italia - jazda drużynowa na czas wokół Werony. Dla kolarzy Jonathana Vaughtersa było to już trzecie tego typu zwycięstwo w Wielkim Tourze.

Zwycięstwem ekipy Garmin-Barracuda zakończył się czwarty etap Giro d'Italia - jazda drużynowa na czas wokół Werony. Dla kolarzy Jonathana Vaughtersa było to już trzecie tego typu zwycięstwo w Wielkim Tourze.
Wcześniej, jeszcze jako Garmin-Chipotle, odnieśli sensacyjne zwycięstwo podczas Giro d'Italia w 2008 roku. Natomiast w ubiegłym roku, podczas Tour de France, już w pełni zasłużenie pokonali rywali na drugim etapie wyścigu.

Dla Vaughtersa, który zawsze cenił sobie umiejętności jazdy na czas, te zwycięstwa są szczególne, bo prestiżowe. Amerykanin, w przeszłości kolarz. m.in ekipy Credit Agricole, z którą w 2001 roku wygrał właśnie jazdę drużynową na czas podczas Wielkiej Pętli, skompletował zespół złożony z kilku kolarzy znakomicie jeżdżących na czas. Przed tym etapem uznawani byli za głównych faworytów i z zadania się wywiązali.

Zwycięstwo ekipy Garmin-Barracuda pozwoliło też Ramunasowi Navardauskasasowi założyć koszulkę lidera, której zapewne kolarze amerykańskiej ekipy będą bronić przez kilka kolejnych etapów.

Pech w tegorocznym wyścigu prześladuje Taylora Phinneya (BMC Racing). Lider wyścigu, który po tym etapie musiał pożegnać się z maglia rosa, zanotował dziś prawie kraksę i wyraźnie odstawał od kolegów z ekipy, mimo iż jazda na czas jest jego specjalnością, a w otwierającym wyścig prologu okazał się najlepszy. "Pewnie gdyby nie pech na trzecim etapie, byłbym teraz w lepszej formie" - mówił po etapie wyraźnie zmartwiony Phinney, "ale dziś to ja zwalniałem całą drużynę. Jednak mogę się tylko cieszyć, że mogłem jeździć w koszulce lidera. To był zaszczyt. Cieszę się, że przywiozłem ją do Włoch, ale szkoda, że straciłem ją tutaj" - powiedział Amerykanin. Jego ekipa BMC Racing pojechała znacznie poniżej oczekiwań, zajmując dopiero 10. miejsce, 31 sekund za zwycięzcami.

Znakomicie, z kolei, spisali się kolarze Katiuszy, z Joaquinem Rodriguezem. Kolarze rosyjskiej ekipy zajęli niespodziewanie 2. miejsce, tracąc do zwycięzców zaledwie 5 sekund. Rodriguez, jeden z faworytów do zwycięstwa, nie krył zadowolenia z postawy swoich kolegów. "Pojechaliśmy fantastycznie" - mówił na mecie Hiszpan, który nadrobił cenne sekundy nad najgroźniejszymi rywalami i w klasyfikacji generalnej zajmuje 10. miejsce, "bardzo cieszę się, że udało nam się nadrobić czas nad najgroźniejszymi rywalami. To dodaje mi motywacji i pewności siebie przed górskimi etapami" - dodał Rodriguez, który nad Ivanem Basso (Liquigas-Cannondale) nadrobił 29 sekund, a nad Michele Scarponim (Lampre ISD).

Lider Lampre ISD, który zajmuje 85. miejsce ze stratą 1.22 do lidera, zdaje się jednak nie przejmować stratami. "Wjedziemy w góry, będą liczyć się minuty, a nie sekundy" - skwitował.

Fot.: Sirotti