Do bardzo groźnie wyglądającego wypadku doszło w samej końcówce wyścigu, kiedy to finiszujący Cavendish został podcięty przez Roberto Ferrariego (Androni-Giocattoli). Brytyjczyk runął na asfalt, a na niego wpadło wielu pędzących za nim kolarzy, w tym lider wyścigu, Taylor Phinney. Właśnie Phinney był najbardziej poszkodowanym kolarzem w kraksie. Amerykanin długo nie podnosił się z asfaltu, a linię mety minął w karetce. Zachował jednak koszulkę lidera, gdyż przepisy UCI mówią, że kolarz, który uczestniczył w kraksie na ostatnich 3 kilometrach ma przyznany czas zwycięzcy i nie musi kończyć etapu. Phinney jednak nie był w pełni szczęśliwy, mimo zachowania maglia rosa - "moja kostka i kolano bardzo bolą, choć na szczęście nic nie jest złamane. Początkowo byłem w ogromnym szoku, wszystko mnie bolało" - mówił Phinney, który wskutek kraksy rozciął sobie stopę. "Nie wiem, dlaczego niektórzy podejmują takie ryzyko" - dodał. Na podium, by odebrać koszulkę lidera, Phinney wchodził wyraźnie kulejąc, z obandażowaną kostką. "Dobrze, że jutro jest dzień przerwy" - dodał.
Innym poszkodowany, ale znacznie bardziej zdenerwowanym z tego powodu, był Cavendish. "Kraksa przy prędkości 75km/h nie jest przyjemna. Podobnie jak widok Ferarriego wykonującego taki manewr. Powinien się wstydzić, że wyłożył lidera generalki, klasyfikacji punktowej i Mistrza Świata" - napisał Brytyjczyk na twitterze. Cavendish dodał też, że jego zdaniem Ferrari, który "wcale nie przejął się tą kraksą, bo nie widzi, co się dzieje za jego plecami" - powinien zostać surowo ukarany za swoją jazdę, "inni, w tym ja, za mniejsze przewinienia byli odsyłani do domu" - złościł się Mistrz Świata.
Sprawcę całego zamieszania, Ferrariego, sędziowie postanowili przesunąć na ostatnie miejsce w peletonie, ukarać 25 ujemnymi punktami w klasyfikacji punktowej, 30 sekundami w klasyfikacji generalnej i 200 Frankami Szwajcarskimi. Menedżer ekipy Androni Giocattoli, Gianni Savio, w imieniu swojego zawodnika przepraszał za kraksę - "Roberto na pewno nie zrobił tego celowo. Osobiście, w imieniu Roberto, przeproszę Marka Cavendisha" - powiedział. Sam Ferrari natomiast nie poczuwa się do winy, mówiąc - "nie mam oczu z tyłu głowy, nie widziałem, co się dzieje za mną. Cavendish chce przeprosin, ale ja niczego nie widziałem" - powiedział.
Kolarze po trzech etapach udali się wieczorem do Włoch, gdzie jutro czeka ich dzień przerwy, a w środę bardzo ważny etap jazdy drużynowej na czas, który wobec kontuzji Phinneya może przynieść zmianę lidera wyścigu.
Fot.: Sirotti
Innym poszkodowany, ale znacznie bardziej zdenerwowanym z tego powodu, był Cavendish. "Kraksa przy prędkości 75km/h nie jest przyjemna. Podobnie jak widok Ferarriego wykonującego taki manewr. Powinien się wstydzić, że wyłożył lidera generalki, klasyfikacji punktowej i Mistrza Świata" - napisał Brytyjczyk na twitterze. Cavendish dodał też, że jego zdaniem Ferrari, który "wcale nie przejął się tą kraksą, bo nie widzi, co się dzieje za jego plecami" - powinien zostać surowo ukarany za swoją jazdę, "inni, w tym ja, za mniejsze przewinienia byli odsyłani do domu" - złościł się Mistrz Świata.
Sprawcę całego zamieszania, Ferrariego, sędziowie postanowili przesunąć na ostatnie miejsce w peletonie, ukarać 25 ujemnymi punktami w klasyfikacji punktowej, 30 sekundami w klasyfikacji generalnej i 200 Frankami Szwajcarskimi. Menedżer ekipy Androni Giocattoli, Gianni Savio, w imieniu swojego zawodnika przepraszał za kraksę - "Roberto na pewno nie zrobił tego celowo. Osobiście, w imieniu Roberto, przeproszę Marka Cavendisha" - powiedział. Sam Ferrari natomiast nie poczuwa się do winy, mówiąc - "nie mam oczu z tyłu głowy, nie widziałem, co się dzieje za mną. Cavendish chce przeprosin, ale ja niczego nie widziałem" - powiedział.
Kolarze po trzech etapach udali się wieczorem do Włoch, gdzie jutro czeka ich dzień przerwy, a w środę bardzo ważny etap jazdy drużynowej na czas, który wobec kontuzji Phinneya może przynieść zmianę lidera wyścigu.
Fot.: Sirotti