Giro po 2. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 2. etapie Giro d\'Italia

Drukuj

Mark Cavendish (Team Sky) rozpoczął swoje Giro d'Italia najlepiej jak tylko mógł. W pierwszym etapie dla sprinterów aktualny Mistrz Świata przypomniał rywalom, że wciąż nie ma na niego mocnych.

Mark Cavendish (Team Sky) rozpoczął swoje Giro d'Italia najlepiej jak tylko mógł. W pierwszym etapie dla sprinterów aktualny Mistrz Świata przypomniał rywalom, że wciąż nie ma na niego mocnych.
Cavendish swoje zwycięstwo zadedykował swojej nowonarodzonej córce - "to był mój pierwszy wyścig, pierwsze zwycięstwo już jako tata, dlatego dziś jechałem dla niej" - powiedział Brytyjczyk, który odniósł swoje 85 zwycięstwo w karierze, "jestem bardzo zadowolony ze swojej formy, tym bardziej, że dziś nie było zbyt łatwo. Ale moi koledzy kontrolowali wyścig, a Geraint [Thomas] wykonał w końcówce ogromną pracę" - przyznał Cavendish, który na podium założył koszulkę lidera klasyfikacji punktowej, którą odebrał właśnie Thomasowi.

W samej końcówce w bezpośredniej walce Cavendish pokonał Matta Gossa (Orica GreenEdge), z którym jeszcze w ubiegłym sezonie ścigał się w jednej ekipie i który to rozprowadzał Cavendisha na finiszach.

Chwilę strachu przeżył lider wyścigu, Taylor Phinney (BMC Racing), który na 8km przed metą miał defekt i musiał potem gonić peleton, by nie stracić prowadzenia w klasyfikacji generalnej. "Nie wiem dokładnie co się stało, ale pomyślałem, co za pech!" - mówił tuż po przekroczeniu linii mety, "nagle zostałem sam z tyłu peletonu i musiałem gonić. Na szczęście zostali ze mną Danilo Wyss i Alessandro Ballan, którzy pomogli mi dojść do peletonu" - dodał. Phinney po defekcie miał stratę ponad 30 sekund do peletonu ale samotna jazda, niczym na wczorajszej czasówce, pozwoliła mu na szybkie zniwelowanie strat do 10 sekund zaledwie 2 kilometry dalej. "Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się zachować koszulkę i że ten etap się już skończył" - dodał Phinney, który także jutro ma szanse na utrzymanie prowadzenia w wyścigu, gdyż jutro kolarze także ścigać będą się na płaskim etapie.

Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, co Phinney. W samej końcówce etapu, na ostatnim zakręcie, doszło do kraksy, w której ucierpiało kilku kolarzy, m.in Alexander Kristoff (Katiusza), Andrea Guardini (Farnese Vini-Selle Italia), czy Theo Bos (Rabobank), jeden z kolarzy, którzy mieli walczyć o zwycięstwo etapowe. Skończyło się jednak na ogólnych zadrapaniach i potłuczeniach, co oznacza, że wszyscy poszkodowani będą mogli kontynuować wyścig. Bos był jednak zawiedziony, gdyż uważał, że tego dnia mógł włączyć się w walkę o zwycięstwo etapowe - "byliśmy [z Markiem Renshawem] bardzo dobrze ustawieni w końcówce i już myślałem o finiszu, gdy doszło do kraksy. Szkoda, bo czułem się bardzo dobrze. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy zbytnio odczuwać jej skutków, bo jutro jest kolejny etap, na którym możemy walczyć o zwycięstwo" - powiedział Holender.

Ivan Basso (Liquigas-Cannondale), jeden z faworytów do zwycięstwa, bezpiecznie ukończył dzisiejszy etap - "to był nerwowy etap i spodziewaliśmy się tego, ale moi koledzy wykonali bardzo dobrą pracę, chroniąc mnie. Na szczęście dziś wiatr był o wiele słabszy, niż wczoraj, a tego też się obawialiśmy" - powiedział Basso, który dwukrotnie wygrywał Giro, a w tym roku celuje w trzecie zwycięstwo, "najważniejsze, że ten dzień mamy już za sobą" - dodał.

Fot.: Sirotti