Tour po 5. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 5. etapie Tour de France

Drukuj

Pierwsze zwycięstwo w tegorocznym wyścigu odniósł Mark Cavendish (HTC-Highroad). Dla 26-letniego Brytyjczyka było to jednocześnie 16. w karierze zwycięstwo w Wielkiej Pętli. 

Pierwsze zwycięstwo w tegorocznym wyścigu odniósł Mark Cavendish (HTC-Highroad). Dla 26-letniego Brytyjczyka było to jednocześnie 16. w karierze zwycięstwo w Wielkiej Pętli. Cavendish, choć jeszcze na kilkaset metrów przed metą był daleko za plecami rywali, odniósł przekonywujące zwycięstwo, atakując na ostatnich 200 metrach. „To jedno z moich najlepszych zwycięstw w Tourze” – powiedział potem Cavendish, „finisz był bardzo ciężki, w dodatku podjazd na 3km przed metą mocno mnie zmęczył. Na 600 metrów przed metą siadem na koło Thomasa Gerainta, który rozpoczął finisz i zanim się obejrzałem, byłem już przy Gilbercie. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zafiniszować, choć kosztowało mnie to wiele sił. Myślę, że po dzisiejszym etapie będę potrzebował kilku dni na regenerację” – przyznał Cavendish.

Piąty etap Wielkiej Pętli zdominowały kraksy, w których leżało wielu kolarzy, a kilku z nich musiało wycofać się z tego powodu z wyścigu. Największymi pechowcem był Jani Brajkovic (Radioshack), który musiał wycofać się z wyścigu. „Nie pamiętam nic z wypadku” – mówił potem Brajkovic, który doznał wstrząśnienia mózgu i złamania obojczyka, „pamiętam jedynie moment, w którym wiedziałem, że upadnę i potem to, jak doktor wyścigu pytał mnie czy mogę jechać dalej” – stwierdził Słoweniec z Radioshack. Kolejnym kolarzem, który złamał obojczyk był Ivan Velasco (Euskaltel Euskadi), który wjechał w barierki na 20km przed metą.

W kraksie leżeli też Levi Leipheimer i Jarosław Popowicz (Radioshack), Robert Gesink (Rabobank, Tom Boonen (Quick Step), Alberto Contador (Saxo Bank Sungard), a także Nicki Sorensen (Saxo Bank Sungard), któremu motocyklista dosłownie sprzątnął rower spod nóg.

„To był niezwykle nerwowy dzień”
– mówił potem Contador, który sam leżał w kraksie, „bardzo wietrzny, z licznymi pagórkami i zakrętami. Byłem bardzo zły, gdy upadłem, bo wcześniej ledwo co udało mi się uniknąć kraksy. Ale na szczęście skończyło się na niegroźnych zadrapaniach” – dodał.

„Mój najbardziej nerwowy etap na Tour de France” – powiedział, z kolei, Thor Hushovd (Garmin-Cervelo), lider wyścigu. „Starałem się jechać z przodu, żeby uniknąć kłopotów, bo naszym celem była obrona żółtej koszulki. W samej końcówce byłem w czołówce, ale zbyt wcześnie rozpocząłem sprint i nie miałem już sił. Zapłaciłem też za mój wysiłek na Mur de Bretagne, ale opłaciło się” – dodał Hushovd, który kolejny dzień spędzi w żółtej koszulce.

Fot.: Sirotti