Już na czwartym etapie Tour de France faworyci wyścigu nieoczekiwanie stoczyli pierwszą bitwę. Zwycięsko wyszedł z niej Cadel Evans (BMC Racing).Evansowi zależało szczególnie na żółtej koszulce lidera, która była w jego zasięgu. Przed etapem tracił do lidera, Thora Hushovda (Garmin-Cervelo) zaledwie sekundę, a finisz po dwóch kilometrach wspinaczki pozwalał sądzić, że Australijczyk zgubi rywala i obejmie prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Tak się jednak nie stało, gdyż Hushovd, ogromnym wysiłkiem, zdołał utrzymać się w czołowej grupce najlepszych kolarzy wyścigu, i finiszował tuż za plecami zwycięzcy etapu.
„Moim nadrzędnym celem jest oczywiście żółta koszulka. Ale wiem, że walka rozegra się w ostatnich dziesięciu dniach wyścigu. Jednak to, co zyskam teraz, będzie jako bonus dla mnie i dla drużyny i trzeba o to walczyć” – powiedział na mecie Australijczyk z BMC Racing. Jak do tej pory Evans jest w bardzo dobrej formie i prezentuje się znakomicie na tle rywali, ale martwi go jedna rzecz, która przez ostatnie lata nie pozwalała mu wygrać Tour de France, pech. „Chciałbym już nie mieć tyle pecha. Wszystko jak na razie idzie znakomicie, ale to zasługa ogromnej pracy wszystkich w zespole. Cały czas trzeba uważać” – powiedział.
Mimo zwycięstwa Evans nie objął prowadzenia w klasyfikacji generalnej, a do Hushovda wciąż traci sekundę.
Właśnie Norwega śmiało można nazwać drugim, po Evansie, bohaterem dnia. Żółta koszulka dała kolarz Garmin-Cervelo tyle sił i woli walki, że na ostatnim podjeździe cały czas jechał z najlepszymi góralami w peletonie, dzięki czemu obronił prowadzenie w wyścigu. „Wykonał znakomitą robotę” – chwalił Hushovda dyrektor sportowy Saxo Bank Sungard, Bjarne Riis, „to on był najlepszym kolarzem tego dnia, nie Contador, po którym spodziewałem się, że wygra” – przyznał Duńczyk.
„Mocno się napracowałem, żeby utrzymać się w czołowej grupce” – mówił z kolei Hushovd, „to mój najlepszy dzien na tegorocznym Tourze. Jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć, wiedziałem, że dziś będzie ciężko, a jak zobaczyłem Contadora i Evansa w grupie obok siebie, miałem chwile zwątpienia” – dodał.
Ataki na podjeździe pod Mur-de-Bretagne zapoczątkował Alberto Contador (Saxo Bank Sungard). Hiszpan, który na pierwszych etapach stracił ponad minutę do rywali, chciał odrobić kilka sekund, ale jego atak był zbyt mało dynamiczny, by zaskoczyć rywali. Po ataku Hiszpana tempa nie wytrzymał jednak Andy Schleck (Leopard Trek), który stracił do rywala 8 sekund. „Kiedy zaczęły się ataki, powoli byłem na granicy możliwości, dlatego postanowiłem nie zaginać się, tylko jechać swoim tempem” – tłumaczył Schleck, „oczywiście strata ośmiu sekund nie jest dobra, ale...”.
Contador, z kolei, cieszył się z niewielkiej przewagi na mecie –„osiem sekund to niedużo, w porównaniu do mojej straty, ale to i tak dobrze” – przyznał kolarz Saxo Bank Sungard.
Fot.: Sirotti
Tour po 4. etapie
Wypowiedzi i komentarze po 4. etapie Tour de France
Już na czwartym etapie Tour de France faworyci wyścigu nieoczekiwanie stoczyli pierwszą bitwę. Zwycięsko wyszedł z niej Cadel Evans (BMC Racing).