Już w najbliższą sobotę w Vendee rozpocznie się Tour de France, trzytygodniowe święto kolarstwa, kiedy oczy całego świata skupione są na herosów wspinających się na najwyższe szczyty Pirenejów i Alp.
Tegoroczny Tour de France jeszcze przed startem dostarcza wiele emocji, niestety negatywnych. Głównie za sprawą Alberto Contadora, który mimo podejrzeń o doping stanie na starcie Wielkiej Pętli i, co więcej, jest jej głównym faworytem.
Tematem, który przed rozpoczęciem 98. Tour de France nie schodzi z czołówek gazet, jest start Alberto Contadora (Saxo Bank Sungard) w wyścigu. Hiszpan wciąż jest podejrzany o stosowanie dopingu i to właśnie próbki pobrane od Hiszpana w ubiegłym roku podczas Tour de France, zawierały śladowe ilości zakazanego klenbuterolu.
Od tamtego czasu temat Alberto Contadora i klenbuterolu nie traci na popularności, a sam Hiszpan nie daje o sobie zapomnieć, choćby wygrywając Giro d’Italia. Początkowo włoski wyścig miał być zabezpieczeniem na wypadek, gdyby organizatorzy nie dopuścili Contadora do startu w Tour de France i kolarz Saxo Bank Sungard potraktował go bardzo poważnie i pokazał znakomitą dyspozycję. Dlatego też teraz jest jednym z faworytów do zwycięstwa w Wielkiej Pętli. Może się jednak okazać, że ostateczny wynik Tour de France poznanym w sierpniu, a sędzią będzie w tym przypadku nie trasa Wielkiej Pętli, a Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu.
Postaw u buka
Contador będzie, podobnie jak w ubiegłych latach, numerem jeden na liście bukmacherów. Zagrozić mu może jedynie Andy Schleck (Leopard Trek), który już rok temu napsuł El Pistolero krwi. Walka tych dwóch kolarzy ma być ozdobą nadchodzącego wyścigu.
Hiszpan, mimo iż na Giro pokazał rewelacyjną formę, może być zmęczony po tak długim i wyczerpującym wyścigu. Dlatego też od końca maja nie startował praktycznie nigdzie, oprócz Mistrzostw Hiszpanii, gdzie wywalczył brązowy i srebrny medal. Contador pokazał już wcześniej, że potrafi wygrać dwa Wielkie Toury w jednym roku, ale było to Giro i Vuelta, a więc na odpoczynek miał nie miesiąc, a trzy. Właśnie zmęczenie może być największym problemem Hiszpana, który po morderczym Giro w ostatnim tygodniu Touru może nie mieć sił na walkę z bardziej wypoczętymi rywalami. Jeśli jednak będzie w formie, nie ma chyba obecnie kolarza, który potrafi dorównać mu w górach. Osobną kwestią pozostaje to, w jaki sposób na psychikę Hiszpana wpłynie przedłużające się postępowanie wyjaśniające stosowanie przez niego dopingu.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy zeszłorocznego Tour de France, gdyby nie zakleszczony łańcuch Andy Shlecka na 15. etapie. Luksemburczyk stracił wtedy 39 sekund do rywala, a na Polach Elizejskich tę dwójkę dzieliło właśnie 39 sekund. Schleck jest oczywiście gorszym czasowcem od Contadora, ale w tym roku indywidualnej jazdy na czas będą 42 kilometry, a czasówki drużynowej, w której Schleck z zespołem Leopard Trek ma większe szanse, 23 kilometry. W górach Andy już pokazał, że potrafi zgubić Contadora, tym bardziej to możliwe, gdy ten będzie zmęczony. Pojedynek tych dwóch kolarzy będzie więc bardzo zacięty i wyrównany.
Choć statystyki przemawiają na korzyść Contadora – sześć wygranych Wielkich Tour’ów – to jednak okoliczności, w jakich Hiszpan przystąpi do wyścigu – już nie. Na korzyść Schlecka przemawia na pewno mocna drużyna, niewiele kilometrów indywidualnej jazdy na czas i świeżość.
Niestety już po raz kolejny w cieniu walki tych dwóch kolarzy ścigać będą się ich rywale, którzy także mają szanse, choć mniejsze, na zwycięstwo w Wielkiej Pętli. Cadel Evans (BMC Racing), Ivan Basso (Liquigas-Cannondale), Bradley Wiggins (Team Sky), Robert Gesink (Rabobank), czy któryś z kolarzy Radioshack – Kloeden, Brajkovic, Leipheimer czy Horner – to kolarze, którzy są w stanie wygrać Tour, choć przy obecnej, wyrównanej stawce, będzie to sztuka bardzo trudna.
Spośród tej grupki największe szanse, by – jeśli nie walczyć o zwycięstwo – to choć zagrozić dwójce Contador, Schleck, mają Basso i Evans, którzy dysponują największym doświadczeniem. Obaj dwukrotnie stawali na podium Tour de France, zajmując drugie miejsce. Na korzyść Basso przemawia – podobnie jak w przypadku Schlecka – niewiele kilometrów czasówki, natomiast Evans, który kilka razy otarł się o maillot jaune, będzie miał w tym roku do dyspozycji silną drużynę. Australijczyk pokazał w tym sezonie, że jest mocny – wygrywając Tirreno-Adriatico i Tour de Romandie, a w Dauphine Libere był drugi. Na czas Evans jeździć potrafi, więc jego ewentualne straty na czasówce nie będą duże.
Zagadką pozostają kolarze Radioshack. Amerykańska ekipa przyjeżdża na Tour z czterema potencjalnymi liderami, z których każdy może walczyć o podium, ale który – okaże się w trakcie wyścigu. Levi Leipheimer, Jani Brajkovic, Andreas Kloeden i Chris Horner będą prowadzić Radioshack, choć teoretycznie największe szanse na bycie liderem ma ten ostatni, specjalnie przygotowujący się do Touru w ostatnich tygodniach. Zwycięstwo Hornera w Tour of California było w pełni zasłużone i deklaracja, że tylko Contador może urwać go pod górę, może wcale nie być na wyrost.
Gesink i Wiggins, z kolei, nie mają praktycznie nic do stracenia. Miejsce w czołowej piątce wyścigu będzie dla nich sukcesem – choć Wiggins mierzy wyżej, w podium – a każde inne należy uznać za sporą niespodziankę. Obaj mają jeszcze małe doświadczenie w Wielkich Tourach. Na korzyść Gesinka przemawia jednak wiele kilometrów jazdy pod górę, Wigginsowi pomóc może czasówka, ale w górach będzie miał ciężkie zadanie.
Sporo można się też spodziewać po Francuzach, którzy jak co roku będą bardzo aktywni. Sylvain Chavanel (Quick Step), Thomas Voeckler (Europcar), Romain Feillu (Vacansoleil DCM), Jean-Christophe Peraud czy rewelacja Giro d’Italia, John Gadret (obaj Ag2R La Mondiale) z pewnością będą walczyć o zwycięstwa etapowe, podobnie jak David Moncoutie (Cofidis), który przyzwyczaił nas do pięknych, samotnych akcji w górach.
Jeśli zaś chodzi o naszych reprezentantów, to kolarze Liquigas-Cannondale – Maciej Paterski, Maciej Bodnar i Sylwester Szmyd będą raczej pracować na Ivana Basso, choć niewykluczone, że uda im się powalczyć w ucieczce na własne konto.
100 lat w Alpach
Tegoroczny wyścig, upamiętniający setną rocznicę wjazdu Tour de France w Alpy, rozpocznie się 2 lipca w Vendee i biec będzie odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Po sześciu płaskich etapach i jednej czasówce na zachodzie Francji, wyścig zacznie kierować się w góry. W Masywie Centralnym rozegrane zostaną dwa pagórkowate etapy, której jednak ze względu na metę na wzniesieniach, mogą poczynić niewielkie różnice w klasyfikacji generalnej. Po dniu przerwy i dwóch etapach dla sprinterów, do akcji wkroczą faworyci do walki o maillot jaune.
Choć Pireneje będą tylko przygrywką do decydujących etapów, to jednak wspinaczka na Luz Ardiden, Col d’Aubisque i na Plateau de Beille może pokazać, kto będzie liczył się w walce o podium w Paryżu.
Ostatni tydzień będzie najważniejszy dla losów wyścigu. Po dniu przerwy i transferze w Alpy, Tour de France wkroczy w decydującą fazę. Alpejskie przełęcze wskażą zwycięzcę Wielkiej Pętli, a jeśli to nie okaże się wystarczające, pozostaje jeszcze przedostatni etap, 42,5-kilometrowa czasówka. Etapy do Pinerolo we Włoszech, najeżony podjazdami etap na Galibier i wreszcie podjazd pod legendarne L’Alpe d’Huez, gdzie według powieści wygrywa się Tour de France, będą ozdobą tegorocznej Wielkiej Pętli.
Gigant Galibier będzie pokonywany dwukrotnie dla uczczenia rocznicy pierwszych alpejskich etapów. Kolarze pokonywać go będą najpierw na 18., królewskim etapie, a meta będzie usytuowana na szczycie, a potem na 19. etapie. Ostatni etap, tradycyjnie już, kończyć się będzie na Polach Elizejskich i będzie domeną sprinterów.
Najszybsi, najmocniejsi
A ci w tegorocznym wyścigu będą mieli wiele okazji do pokazania się, bo zaplanowano aż 10 płaskich etapów. Dodatkowo, zmiana formuły przyznawania punktów dla sprinterów powinna korzystnie wpłynąć na atrakcyjność wyścigu dla kibiców. Organizatorzy zaplanowali po jednym tylko lotnym finiszu na każdym etapie, ale za to punkty do zgarnięcia będą o wiele cenniejsze – za zwycięstwo na lotnym finiszu przyznawana będzie połowa punktów jak za zwycięstwo etapowe, tak więc ekipy sprinterów będą miały dużo pracy nawet na wydawałoby się niewiele znaczących etapach.
Zmiany dotyczą także klasyfikacji górskiej – każda z premii górskiej, usytuowana na mecie, będzie punktowana podwójnie. W tym roku na trasie będą cztery górskie finisze, co ma zachęcić górali do walki o dodatkowe punkty.
Oprócz walki o zwycięstwo, zacięta walka będzie więc także o koszulki zieloną i w grochy. Jak co roku na Tour de France przyjadą najlepsi sprinterzy, z Markiem Cavendishem (HTC-Highroad) na czele. Brytyjczyk przyzwyczaił nas, że przed Tourem nie błyszczy formą, ale w lipcu osiąga szczyty możliwości i często ogrywa rywali niczym juniorów. Na Giro Cavenidsh stoczył kilkakrotnie pojedynek z Alessandro Petacchim (Lampre ISD) i to właśnie doświadczony Włoch będzie głównym rywalem Cava. Także Thor Hushovd (Garmin-Cervelo) będzie chciał w odpowiedni sposób uhonorować tęczową koszulkę i pokusi się o zwycięstwo etapowe lub też koszulkę najlepszego sprintera, a Tom Boonen liczy na odwrócenie złej passy na Tour de France. Do tego dochodzi Tyler Farrar (Garmin-Cervelo) i Ben Swift (Team Sky), tak więc stawka sprinterów jest bardzo mocna i przy dużej liczbie etapów płaskich ich walka będzie równie pasjonująca co walka o maillot jaune.
O koszulkę w grochy powalczą na pewno Francuzi – jak znakomity w ubiegłym roku Anthony Charteau (BBox Telecom), który zaciekle walczył o utrzymanie prowadzenia w klasyfikacji górskiej i – ku uciesze tysięcy kibiców – sztuka ta udała mu się na etapie pod Tourmalet. W tym roku Francuz pojawi się w składzie Europcar z nadzieją na powtórzenie sukcesu, ale będzie to niezmiernie trudne. Dobrej jazdy w górach można się spodziewać także po Baskach z Euskaltel-Euskadi i Hiszpanach z Movistar. 23 podjazdy 2., 1. lub kategorii HC będą areną walki najwytrwalszych górali w peletonie.
Każdy dzień tegorocznego Tour de France zapowiada się jako wyjątkowe święto kolarstwa. Oby nie zepsuła go sierpniowa decyzja CAS...
Fot.: Sirotti
Trzy tygodnie kolarskiego święta
98. Tour de France (02-24.07.2011, HIS, Francja)
Już w najbliższą sobotę w Vendee rozpocznie się Tour de France, trzytygodniowe święto kolarstwa, kiedy oczy całego świata skupione są na herosów wspinających się na najwyższe szczyty Pirenejów i Alp.<br />