Giro po 18. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 18. etapie Giro d\'Italia

Drukuj

Zwycięstwo Erosa Capecchiego jest dla ekipy Liquigas-Cannondale pierwszym zwycięstwem w tegorocznym Giro i jak na razie, przy trzecim miejscu Vincenzo Nibalego, ratuje wyścig dla włoskiej ekipy. 

Zwycięstwo Erosa Capecchiego jest dla ekipy Liquigas-Cannondale pierwszym zwycięstwem w tegorocznym Giro i jak na razie, przy trzecim miejscu Vincenzo Nibalego, ratuje wyścig dla włoskiej ekipy. Jak na razie kolarze Liquigas-Cannondale jadą poniżej oczekiwań. Sylwester Szmyd, który zmaga się z chorobą, dopiero na 18. etapie wrócił do dobrej formy, a dla Vincenzo Nibalego trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej jest lokatą znacznie poniżej oczekiwań. Włoch przyjechał na Giro z zamiarem wygrania wyścigu i stawiany był w roli faworyta.

Dlatego też zwycięstwo Capecchiego jest dla włoskiej drużyny bardzo ważne i może poprawić nastroje przed kolejnymi etapami, na których Nibali może jeszcze powalczyć o poprawienie swojej pozycji w klasyfikacji generalnej. „To ważne zwycięstwo dla ekipy. Długo na nie czekaliśmy” – napisał na swoim blogu Sylwester Szmyd.

„Nie miałem udanego Giro” – mówił po etapie zwycięzca, „nic nie szło zgodnie z planem, aż do dziś” – dodał Capecchi, który na mecie nie krył łez – „to zwycięstwo chciałbym zadedykować wszystkim, którzy we mnie wierzą” – stwierdził 25-letni kolarz Liquigas-Cannondale, wspominając też zmarłego przed pięciu laty swojego dziadka i kuzyna, który w wieku 18 lat zmarł kilka miesięcy temu. Podziękował też Aldo Sassiemu, który się nim opiekował.

18. etap Giro rozpoczął się od bardzo szybkiego tempa, które potem kolarze utrzymywali przez cały wyścig. Średnia prędkość zwycięzcy na mecie wyniosła ponad 45km/h, a kolarze na metę wjechali 20 minut przed planowanym przyjazdem. „To był najszybszy etap, jaki w życiu jechałem” – powiedział po wyścigu Marco Pinotti (HTC-Highroad), drugi kolarz tego etapu, „pierwsze dwie godziny przypominały wyścig klasyczny. Było naprawdę szybko”.

Wtórowal mu Alberto Contador (Saxo Bank Sungard), lider wyścigu – „to był niesamowity etap. Jechaliśmy cały czas z prędkością powyżej 50km/h i było bardzo nerwowo. Dopiero gdy odjechała spora grupa, w której nie było dla nas zagrożenia, peleton się uspokoił” – relacjonował Hiszpan.

Jedną z głównych przyczyn takiego rozwoju sytuacji była rywalizacja pomiędzy ekipami Astany i Movistar o prowadzenie w klasyfikacji drużynowej. Kazachska drużyna przewodziła stawce z przewagą 4.14 nad hiszpańskimi rywalami i żadna z ekip nie chciała puścić ucieczki, w której nie byłoby jakiegoś kolarza z ich ekipy. Ostatecznie kolarze obu tych ekip znaleźli się w ucieczce, jednak na mecie to Astana, za sprawą Paolo Tiralongo, była górą. Włoch stracił do zwycięzcy 1.20, natomiast Luis Pasamontes z Movistar odpadł na podjeździe i przyjechał na metę ze stratą 4.34. Dzięki temu przewaga Astany wzrosła do 7.30

Fot.: Sirotti