Giro po 5. etapie

93. Giro d'Italia (08.05 - 30.05.2010, GT, Włochy): Etap 5. - Novara - Novi Ligure, 162km

Drukuj

50 metrów zabrakło rozpędzonemu peletonowi, by doścignąć trójkę śmiałków, która odjechała od grupy po niespełna 30km etapu. Dzięki temu Jerome Pineau (Quick Step) mógł sięgnąć po największy sukces w swojej karierze.<br />

50 metrów zabrakło rozpędzonemu peletonowi, by doścignąć trójkę śmiałków, która odjechała od grupy po niespełna 30km etapu. Dzięki temu Jerome Pineau (Quick Step) mógł sięgnąć po największy sukces w swojej karierze.
Zanim jednak doszedł do miejsca, w którym dziś się znalazł, miał spore problemy w swoim życiu. „W 2003 i 2004 roku, gdy osiągałem dobre wyniki, myślałem, że kolarstwo to łatwy sport” – mówił Pineau, „woda sodowa uderzyła mi do głowy, potem cierpiałem na depresję. Musiałem przejść terapię, zmieniłem drużyny i dopiero po roku przerwy mogłem wrócić do prawdziwego ścigania” – przyznał Francuz, który ostatnie zwycięstwo odniósł w Paris-Bourges w 2004 roku.

Lider wyścigu, Vincenzo Nibali (Liquigas-Doimo) przyznał, że był to dość nerwowy etap. „Od samego startu tempo było bardzo szybkie. Pod koniec, z kolei, było bardzo nerwowo” – podsumował krótko piąty etap Nibali. „Nigdy jednak nie zapomnę uczucia, jakie towarzyszyło mi, gdy wjeżdżałem do Castelanii, miasta Fausto Coppiego, w maglia rosa” – dodał.

To nie był udany dzień dla sprinterów, którzy nie zdołali doścignąć ucieczki przed metą i zabrakło im dosłownie 50 metrów. Dodatkowe powody do zmartwienia ma na pewno także Robbie McEwen (Katiusza), który nabawił się kontuzji kolana. „Kolano jest spuchnięte już od drużynowej czasówki” – przyznał Australijczyk, „podczas etapu bolało coraz bardziej i jest już mocno spuchnięte. Ten problem chodzi za mną od początku sezonu” – mówił McEwen, który jednak ma nadzieję na start w szóstym etapie.

FOTO: Sirotti