Pellizotti nie pojedzie w Giro

Nibali zajmie jego miejsce w składzie Liquigas

Drukuj

Według informacji podanych przez <em>La Gazzetta dello Sport</em>, Włoch Franco Pellizotti (Liquigas) ma być jednym z szóstki zawodników, którym w ostatnim czasie baczniej przyglądała się UCI ze względu na odbiegające od normy wyniki badań krwi. Włoch miał wystartować w rozpoczynającym się w sobotę Giro dItalia.<br />

Według informacji podanych przez La Gazzetta dello Sport, Włoch Franco Pellizotti (Liquigas) ma być jednym z szóstki zawodników, którym w ostatnim czasie baczniej przyglądała się UCI ze względu na odbiegające od normy wyniki badań krwi. Włoch miał wystartować w rozpoczynającym się w sobotę Giro d’Italia.
Jak podaje La Gazzetta, Pellizotti, który w ubiegłym roku zajął trzecie miejsce podczas Giro, wygrywając m.in. etap na Blockhaus, został tymczasowo zawieszony przez UCI, a co za tym idzie, nie wystąpi w tegorocznym wyścigu.

UCI zainteresowała się Włochem już w trakcie ubiegłorocznego Tour de France, gdzie Pellizotti wygrał klasyfikację górską. Badania przeprowadzone w przeddzień wyścigu dały podstawy, by sądzić, że Włoch może stosować doping. Wyniki kontroli odbiegały od profilu krwi kolarza, zawartego w jego paszporcie biologicznym. Gazeta podaje, że UCI już dwa miesiące temu poinformowała kolarza Liquigas o nieprawidłowościach w jego wynikach.

Unia wystąpiła już do Włoskiego Związku Kolarskiego z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciw 32-letniemu kolarzowi.

Pellizotti miał być jednym z liderów Liquigas Doimo na Giro d’Italia, jednak w wyścigu nie wystąpi. Jego miejsce najprawdopodobniej zajmie Vincenzo Nibali, siódmy kolarz Tour de France 2009. Wszelkie oficjalne decyzje w tej sprawie mają zapaść we wtorek.

W ubiegłym roku zarówno Pellizotti, jak i Nibali zostali oskarżeni przez menedżera ekipy Amore e Vita, Ivano Faniniego, o kontakty z doktorem Michele Ferrari, który w przeszłości miał przepisywać kolarzom doping. Obaj zaprzeczyli tym informacjom, twierdząc, że nigdy nie kontaktowali się z Ferrarim.

FOTO: Sirotti