Tour De France po pirenejsku

Prezentacja trasy 97. Tour de France

Drukuj

Start w Holandii. Wizyta w Ardenach i na brukach północy. Siedem szans dla sprinterów. Tour już nie lubi czasowców. Pierwszy górski finał w jurze. Dwa dni w wysokich Alpach. Ciekawe międzygórze. Pirenejska epopeja z finałem na Tourmalet. Na deser czasówka pod Bordeaux.<br /> <br />

Start w Holandii. Wizyta w Ardenach i na brukach północy. Siedem szans dla sprinterów. Tour już nie lubi czasowców. Pierwszy górski finał w jurze. Dwa dni w wysokich Alpach. Ciekawe międzygórze. Pirenejska epopeja z finałem na Tourmalet. Na deser czasówka pod Bordeaux.

Pomimo, że trwa jeszcze sezon 2009 dyrektorzy sportowi, zawodnicy czy też kolarscy kibice mogą się już szykować do przyszłorocznych wydarzeń. Do wczoraj główną podstawą wszelkich spekulacji były interesujące ruchy na rynku transferowym. Od dzisiejszego południa można zacząć dywagować nad szansami największych asów w najważniejszym wyścigu sezonu. Organizatorzy Tour de France właśnie ogłosili trasę 97. „Wielkiej Pętli” - jedynej imprezy w całym szosowym kalendarzu, która zdolna jest skusić na swój start niemal wszystkich mistrzów każdej kolarskiej specjalności.

Zaprezentowana właśnie „francuska kolekcja etapów na sezon letni 2010” wygląda na lepszą wersję urozmaiconej, acz uznawanej za zbyt łatwą trasy z lipca tego roku. Podobnie jak tegoroczna Vuelta a Espana czy przyszłoroczne Giro d’Italia również TdF anno domini 2010 wystartuje z Holandii. Czwartego dnia imprezy peleton wjedzie na francuską ziemię i kręcąc się po niej zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara pozostanie na niej do samego końca. Panowie spod szyldu Amaury Sport Organisation na szlaku długości 3600 kilometrów przygotowali „potrawy” zdolne zadowolić kolarzy o różnych gustach i smakach. Jak dobrzy ojcowie starali się być przy tym możliwie najbardziej sprawiedliwi.
Profil 8. i 9. etapu

Sprinterzy dostaną do zagospodarowania siedem płaskich lub ledwie pofałdowanych etapów. Z kolei celujący w ucieczki „harcownicy” spróbują swej szansy na sześciu pasujących im pagórkowato-górzystych odcinkach: jednym w Ardenach, jednym w Jurze, dwóch na obrzeżach Alp i dwóch w Masywie Centralnym. Natomiast górale powalczą na sześciu etapach: dwóch alpejskich i aż czterech pirenejskich. Sto lat po pionierskiej ekspedycji w Pireneje to właśnie te góry mają zadecydować o wynikach kolejnej edycji Touru. Pięć etapów zakończy się podjazdami. Wśród nich będą trzy wysokogórskie: jeden w Alpach i dwa w Pirenejach. Ostateczną wyrocznią ma się stać mityczne wzniesienie Tourmalet. Zawiedzeni mogą się czuć jedynie czasowcy, którym „zaserwowano” tylko prolog i jedną dłuższą czasówkę o łącznej długości tylko 59 kilometrów. Co więcej zabraknie im też drużynówki. Ucieszą się za to specjaliści od północnych klasyków, bowiem ujrzą zarówno „cotes” znane z klasyku Liege – Bastogne – Liege jak i „pave” pokonywane na wyścigu Paryż – Roubaix.

Jako się rzekło przyszłoroczna „Wielka Pętla” wyruszy z Królestwa Niderlandów. Dokładnie zaś z Rotterdamu, gdzie rozegrany zostanie 8-kilometrowy prolog – 56 lat po tym gdy Amsterdam jako pierwsze obce miasto dostąpił zaszczytu organizacji startu TdF. Pierwszy etap ze startu wspólnego z metą w Brukseli powinien paść łupem sprintera. Czy ktoś do tego czasu znajdzie sposób na Marka Cavendisha? Następnego dnia wyścig wjedzie w pagórkowaty teren rodem z L-B-L. Na trasie znajdzie się słynna górka Rosier, zaś ostatni pagórek będzie 12 kilometrów przed metą w Spa. Z kolei trzeci etap poprowadzi przez siedem odcinków bruku na belgijsko-francuskim pograniczu. W sumie na kolarzy czekać będzie przeszło 13 kilometrów jazdy po „kocich łbach”. Ostatni sektor Haveluy, pokonają na 10 kilometrów przed metą w Arenberg – Porte du Hainaut. Szczęśliwie dla wielu obędzie się jednak bez przejazdu przez owiany złą sławą Foret d’Arenberg.

Przez kolejne trzy etapy, od czwartego do szóstego peleton TdF przemierzy drogi Szampanii, rejonu Centre oraz Burgundii, gdzie kolejno w Reims, Montargis i Gueugnon w głównych rolach powinni wystąpić sprinterzy. W tych dniach poznamy faworytów do zwycięstwa w klasyfikacji punktowej. Pierwszy finał pod górę przewidziano na siódmym etapie w Jurze. Przed podjazdem do stacji Rousses trzeba będzie jeszcze pokonać wzniesienie Croix de la Serra. Następnego dnia peleton wjedzie w Alpy gdzie po pokonaniu przełęczy Ramaz zmierzy się z 13,5-kilometrowym podjazdem do stacji Avoriaz. Po dniu przerwy, który uczestnicy wyścigu spędzą w Morzine przyjdzie czas na bardzo trudny etap dziewiąty po drogach Górnej i Dolnej Sabaudii. Jednego dnia aż cztery premie górskie: Colombiere, Aravis, Saisses i przede wszystkim 25-kilometrowa Madeleine, na 31,5 kilometrów przed metą w Saint-Jean-de-Maurienne.
Po góralach do głosu dojdą „harcownicy”, albowiem na etapach Gap, Bourg-en-Valence, Mende i Revel będzie dość wzniesień by zmóc ekipy sprinterskie, lecz za mało trudnego terenu by zmusić liderów do jazdy na „pełnych obrotach”. Etap dziesiąty poprowadzi przez przełęcze Laffrey i Noyer, na których w 1971 roku swą legendarną akcję do Orcieres-Merlette zainicjował Hiszpan Luis Ocana. Na etapie jedenastym największą przeszkodą będzie przełęcz Cabre. W 1996 roku podobny etap wygrał w tym rejonie zawsze skoro do akcji zaczepnych Kolumbijczyk Chepe Gonzales. Ciekawiej powinno być na etapie dwunastym z metą na stromej, acz krótkiej górze Croix-Neuve ponad Mende. W 1995 roku wygrał tu Laurent Jalabert obecnie patron tego wzniesienia. W końcu zaś odcinek trzynasty do Revel powinien mieć przebieg podobny do scenariuszy z lat 1990, 1995, 2000 i 2005, gdy zawsze wygrywał najmocniejszy z uciekinierów, jako ostatni Włoch Paolo Savoldelli.
Profil 14. i 15. etapu

Najwięcej ciekawego ma się jednak dziać dopiero w Pirenejach. Najpierw etap czternasty przez trudną przełęcz Port de Paillheres do stacji Ax-3 Domaines na Plateau de Bonascre. Ostatnio wygrywali tu Carlos Sastre i Georg Totschnig. Na odcinku piętnastym będą trzy wzniesienia, lecz liczyć się będzie przede wszystkim 19-kilometrowy podjazd pod Port de Bales, na 21 km przed finiszem w Bagneres-de-Luchon. Prawdziwym klasykiem w stylu oryginalnego etapu sprzed równo stulecia będzie odcinek szesnasty z przejazdem przez przełęcze: Peyresourde, Aspin, Tourmalet i Aubisque. Na tym szlaku w 1969 roku Eddy Merckx zdystansował wszystkich o przynajmniej osiem minut! Do tak zdecydowanego ataku trzeba będzie jednak nie tylko mocnych nóg i płuc, ale też wielkiej odwagi, albowiem z Aubisque do mety w Pau będzie aż 58 kilometrów. Po dniu przerwy kolarze wrócą w Pireneje by zaatakować przełęcze: Marie-Blanque, Soulor (od północy) i Tourmalet (tym razem od zachodu). Finisz etapu siedemnastego wyznaczono na samej przełęczy tj. na wysokości 2115 metrów n.p.m., która tym samym będzie tak ostatnią jak i najwyższą górą całego wyścigu.

Profil 16. i 17. etapu

Po trzech latach absencji na trasę TdF wróci najpopularniejsze (po Paryżu) miasto etapowe w historii Touru. Mowa o Bordeaux, które z reguły bywało rajem dla sprinterów. Niemniej na dwa dni przed końcem wyścigu zdziesiątkowany i przemęczony peleton może równie dobrze odpuścić grupkę uciekinierów. Jeśli Pireneje nie ułożą wyraziście klasyfikacji generalnej wyścigu to ostatnie korekty może wprowadzić jeszcze 51-kilometrowa jazda indywidualna na czas z Bordeaux do Pauillac czyli ewentualna „godzina prawdy” wśród upraw słynnych winorośli. Potem już wszyscy wsiądą do pociągu TGV i udadzą się w kierunku francuskiej stolicy. Ostatni etap ze startem Longjumeau ograniczono do 105 kilometrów co skróci „przyjacielską” część finałowego odcinka do absolutnego minimum.

Kto zakupi najwięcej skrzynek wina w Bordeaux by po 24 godzinach wznosić toasty w Paryżu? Zdaje się, że w gorącym sporze Alberto Contador vs Lance Armstrong organizatorzy stanęli po stronie młodego mistrza. W programie 97. Tour de France znalazły się wszak aż 23 premie górskie co najmniej drugiej kategorii, z czego 12 w bliskich hiszpańskiej granicy Pirenejach. Przede wszystkim jednak skasowano drużynówkę, która dla „El Pistolero” stanowić mogła główny problem w pojedynku z „Bossem” w obliczu masowej dezercji kolarzy Astany do Radio Shack. Zresztą bardzo możliwe, że najgroźniejszymi rywalami Contadora będzie nie blisko 40-letni Teksańczyk, lecz najmłodsi rywale Hiszpana czyli: Andy Schleck, Robert Gesink czy Roman Kreuziger.

FOTO: Sirotti
Mapka: ASO

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj