Z ziemi niderlandzkiej na tron hiszpański

Zapowiedź 64. Vuelta a Espana (29.08-20.09.2009, HIS, Hiszpania)

Drukuj

Start w Holandii. Czasówka w Walencji. Pierwsze góry nad Costa Blanca. Górski tryptyk w Andaluzji. Poprawka pod Madrytem. Ostateczne decyzje w Toledo. Hiszpanie kontra goście. Valverde, Sanchez, Mosquera a może Basso, Evans lub bracia Schleck? Dwaj Polacy z Liquigasu. Bez Cavedisha sprinty inter pares.<br />

Start w Holandii. Czasówka w Walencji. Pierwsze góry nad Costa Blanca. Górski tryptyk w Andaluzji. Poprawka pod Madrytem. Ostateczne decyzje w Toledo. Hiszpanie kontra goście. Valverde, Sanchez, Mosquera a może Basso, Evans lub bracia Schleck? Dwaj Polacy z Liquigasu. Bez Cavedisha sprinty inter pares.
Przed pięcioma wiekami Niderlandami rządzili królowie Hiszpanii: Karol V Habsburg i Filip II. Tym razem do podboju tej północnej krainy nie potrzeba będzie zabiegów habsburskiej dyplomacji ani wielotysięcznych wojsk zaciężnych. Najazd z Roku Pańskiego 2009 będzie bezkrwawy i krótkoterminowy. W ciągu czterech dni na przełomie sierpnia i września serca i umysły mieszkańców Holandii i Belgii ma podbić blisko 200-osobowy peleton uczestników Vuelty wraz ze znacznie liczniejszą obstawą tego kolorowego widowiska. Tegoroczny wyścig Dookoła Hiszpanii wystartuje z holenderskiego Assen gdzie już w najbliższą sobotę odbędzie się 4,5-kilometrowy prolog na tamtejszym torze motocyklowym. Jak przystało na Holandię dwa pierwsze etapy VaE będą zupełnie płaskie, wiec na metach w Emmen (202 km) i Venlo (185 km) powinni rywalizować sprinterzy. Nieco inaczej może wyglądać przebieg czwartego odcinka, albowiem na 224-kilometrowej trasie z Venlo do belgijskiego Liege będzie kilka pagórków, w tym dwukrotnie trzeba będzie pokonać Cauberg znany z Amstel Gold Race i raz Mont Teux w Ardenach. Już piątego dnia zawodów będzie miał miejsce pierwszy dzień przerwy w wyścigu. Środowy przerywnik w zmaganiach kolarzy zostanie wykorzystany na samolotowy transfer całej kolumny wyścigu z Walonii do Katalonii, a ściślej rzecz ujmując do Tarragony.

To w tym mieście tegoroczna Vuelta stanie po raz pierwszy na hiszpańskiej ziemi aby przez kolejnych kilkanaście dni - omijając zupełnie Pireneje i góry Asturii - długim szlakiem przez wschodnie, południowe i centralne regiony Królestwa dotrzeć 20 września do mety w Madrycie. Etapy piąty i szósty czyli z Tarragony do Vinaros (174 km) oraz wokół Xativy (186 km) nie powinny jeszcze narobić zamieszania. Prowadzić będą po terenie pagórkowatym z dwoma-trzema premiami górskimi, co najwyżej drugiej kategorii. Pierwszym „odcinkiem specjalnym” tegorocznej Vuelty będzie etap siódmy czyli 30-kilometrowa czasówka wokół Walencji. Na tym etapie prawdy faworyci będą musieli dać z siebie wszystko, a tymczasem nazajutrz czekał ich będzie najtrudniejszy odcinek w pierwszy tygodniu imprezy czyli 206 kilometrów z Alziry do Alto de Aitana. Ósmy etap będzie miał w „menu” siedem premii górskich drugiej lub trzeciej kategorii okraszony 18-kilometrowym finałowym podjazdem kategorii „especial” z poziomu 400 na 1510 metrów n.p.m.

Na tym jednak nie koniec górskich wyzwań w regionie znanym bardziej z plaż wybrzeża Costa Blanca. Na dziewiątym etapie z Alcoy do Xorret de Cati (186 km) będzie siedem premii górskich, w tym cztery drugiej i jedna pierwszej kategorii. A przy tym ta najtrudniejsza czyli krótka, acz bardzo stroma Alto de Cati będzie usytuowana ledwie 2700 metrów przed metą. Etap dziesiąty z Alicante do Murcii czyli 162 kilometrów z jedną premią górską drugiej kategorii powinna dać faworytom nieco oddechu, zaś komuś z grona sprinterów lub harcowników przynieść chwilę chwały. Nieco trudniejszy będzie odcinek jedenasty czyli 191 kilometrów z Murcii do Caravaca de la Cruz. Po drodze trzy premie górskie, w tym kultowy podjazd marcowego wyścigu Vuelta a Murcia czyli Collado Bermejo mający pierwszą kategorię, lecz niestety usytuowany w początkowej części etapu. Po tej pierwszej sesji w górach przyjdzie pora na drugi dzień odpoczynku w czwartek 10 września, który przyda się wszystkim bez wyjątku, bowiem już następnego dnia wyścig wkroczy w swą decydującą fazę.

Trzy dni pod koniec drugiego tygodnia Vuelty mają bowiem wstrząsnąć klasyfikacją generalną wyścigu, a może nawet ustawić hierarchię wyścigu do samego Madrytu. Będzie ku temu okazja tzn. trzy etapy górskie z rzędu i każdy kończący się solidnym podjazdem! Na dzień dobry etap dwunasty w Almerii do Alto de Velefique czyli 174 kilometry, z czteroma premiami górskimi, w tym dwa razy Velefique (z 900 na 1840 metrów n.p.m.) przedzielone znanym z najnowszej historii VaE wzniesieniem Calar Alto (z 780 na 1980 m. n.p.m.). Na poprawkę 175-kilometrowy etap trzynasty z Berja do Sierra Nevada czyli pięć premii górskich, w tym dwie pierwszej kategorii (Ragua z 560 na 2000 m. n.p.m. i Monachil z 820 na 1510 m. n.p.m.) oraz sam finał pod niebotyczną stację narciarską na wysokości na 2520 m. n.p.m. Natomiast „na dobicie” już tylko 157 kilometrów etapu czternastego z Granady do Sierra de la Pandera zakończone 24-kilometrowym podjazdem z Los Villares na Panderę tj. z poziomu 610 na 1840 metrów n.p.m.



Po trzech tak trudnych dniach organizatorzy przygotowali swego rodzaju „płodozmian”, który wyścigowej czołówce pozwoli odetchnąć przed finałową fazą wyścigu zaprojektowaną na obrzeżach hiszpańskiej stolicy. Pagórkowaty etap piętnasty do Kordowy (168 km) oraz dwa w zasadzie płaskie odcinki szesnasty i siedemnasty do Puertollano (170 km) i Talavera de la Reina (178 km) powinny dać okazje do błysku sprinterom lub skorym do harców uciekinierom. Etap osiemnasty również może paść łupem harcownika. Co prawda na 187-kilometrowym odcinku do Avili są dwie premie górskie drugiej i jedna pierwszej kategorii czyli Mijares (wjazd z 570 na 1570 m. n.p.m.), lecz końcówka będzie łatwiejsza, bo jedynie z hopką trzeciej kategorii na 17 km przed metą.

Górale będą szukali swej szansy raczej na etapie dziewiętnastym z Avili do La Granja (174 km). Pośród czterech premii górskich tego dnia trzeba będzie pokonać podjazd drugiej kategorii Morcuera (1795 m. n.p.m.) oraz dwukrotnie, znane z wielu edycji VaE wzniesienie pierwszej kategorii Navacerrada (z 930 na 1870 m. n.p.m.) – po raz ostatni 17 km przed finałem. Czasowcy spróbują się jeszcze odkuć na etapie dwudziestym czyli 26-kilometrowej czasówce wokół Toledo. Niemniej już po dystansie obu czasówek widać, iż tegoroczna Vuelta sprzyjać powinna góralom, którzy mogą się obronić na etapach prawdy. Finałowy odcinek czyli 110 kilometrów z Rivas Vacia Madrid do Madrytu będzie już tylko znaną z takich okazji krzyżówką etapu przyjaźni ze sprinterską ucztą.

Na liście startowej Vuelty pod nieobecność Alberto Contadora brak zdecydowanego faworyta. Tych należy śmiało można szukać wśród szalenie zmotywowanych reprezentantów gospodarzy. Miejscowi kibice liczą najbardziej na Alejandro Valverde z Caisse d’Epargne, Samuela Sancheza z Euskaltel i Ezequiela Mosquerę z Xacobeo-Galicia. Co ciekawe żaden z nich – acz z rozmaitych powodów - nie startował w tegorocznym Tour de France przeto w spokoju i skrupulatnie mógł się przygotować do ojczystego touru. Na nich jednak nie kończy się bogata lista hiszpańskich tuzów. Apetyt na etapowe zwycięstwa lub przynajmniej miejsce w czołowej „10” generalki mają też Xavier Tondo z Andalucii, Haimar Zubeldia z Astany, Joaquin Rodriguez z Caisse d’Epargne, Jose-Angel Gomez Marchante z Cervelo, Igor Anton z Euskaltel, Jose Juan Cobo z Fuji-Servetto, zwycięzca Clasica San Sebastian Carlos Barredo z Quick Stepu oraz zdobywca Mont Ventoux z ostatniego TdF Juan Manuel Garate z Rabobanku.

Niemniej rodakom niezwyciężonego „El Pistolero” nie będzie łatwo pójść w ślady kolarza Astany, albowiem na trasie tegorocznej Vuelty pojawi się wielu groźnych „rycerzy na karbonowych rumakach” pochodzących z rozmaitych zakątków Starego Kontynentu, stepów Azji, a nawet zza Wielkiej Wody. Włoski Liquigas poprowadzą wszak do boju Ivan Basso i Czech Roman Kreuziger wsparci naszym górskim asem Sylwestrem Szmydem (u ich boku w Wielkich Tourach zadebiutuje też Maciej Bodnar). Bardzo mocny skład przysyła amerykański Garmin, w barwach którego pojadą Tom Danielson i Irlandczyk Dan Martin. Trzecia super-silna ekipa w kontekście „generalki” to duński Saxo Bank z Andym Schleckiem, Frankiem Schleckiem i Jakobem Fuglsangiem. Kandydatów do wysokich lokat szukać też można w gronie takich postaci jak: Australijczyk Cadel Evans z Silence, Luksemburczyk Kim Kirchen i Białorusin Konstantin Siwcow z Team Colombia, Holender Robert Gesink z Rabobanku, Włoch Damiano Cunego z Lampre, Estończyk Rein Taaramae i Francuz David Moncoutie z Cofidisu, Niemiec Linus Gerdemann z Milramu oraz Wladimir Jefimkin i Tadej Valjavec z Ag2R. Ponadto wiele emocji i ciekawości wzbudzać będzie występ triumfatora VaE 2006 Kazacha Aleksandra Winokurowa - wracającego na kolarskie trasy po dwuletniej dopingowej banicji.

Oczywiście dni walki w górach przeplatać się będą z potyczkami sprinterów. Co prawda na starcie w Assen nie stanie niezrównany Mark Cavendish, czy nawiązujący z nim walkę podczas Giro Alessandro Petacchi, czy zdobywca zielonej koszulki na TdF Thor Hushovd, lecz mimo to asów sprintu na nizinach Niderlandów i płaskowyżach Hiszpanii nam nie zbraknie. W „wielkim gazie” jest ostatnio Amerykanin Tyler Farrar z Garminu, który wygrał Vattenfall Cyclassics i trzy etapy Eneco Tour. Życie postara mu się utrudnić trójka uznanych sław tej profesji czyli Oscar Freire z Rabobanku, Belg Tom Boonen z Quick Stepu i Włoch Daniele Bennati z Liquigasu. Cavendisha w zespole Team Colombia zastępować będzie mający już kilkanaście zwycięstw na tegorocznym koncie Niemiec Andre Greipel. Groźni powinni też być sąsiedzi Farrara z hamburskiego podium czyli Duńczyk Matti Breschel z Saxo Banku i Niemiec Gerald Ciolek z Milramu. W holenderskiej drużynie Vacansoleil i Silence pojadą za to znani z Tour de Pologne Słoweniec Borut Bozic i Belg Jurgen Roelandts. Natomiast z francuskiego zaciągu szybcy: Sebastian Chavanel z Francaise des Jeux i Kolumbijczyk Leonardo Duque z Cofidisu. Co więcej pod nieobecność Armstronga czy Contadora więcej swobody powinien mieć też Litwin Tomas Vaitkus z Astany.

Taka obsada jak i brak zdecydowanych faworytów powinna zagwarantować moc emocji w trakcie trzech tygodni hiszpańskiego przedstawienia. Po ciekawym, acz zbrukanym przypadkiem Di Luki Giro d’Italia oraz po Tourze zdominowanym przez Contadora i Cavendisha czas najwyższy na wyścig wyrównanej i czystej walki, trzymający w napięciu do samego końca, a przy tym bez podejrzeń wobec głównych aktorów. Czy jest to możliwe w Hiszpanii? Czas najbliższy pokaże.