Nudne emocji początki

Podsumowanie drugiego tygodnia Tour de France

Drukuj

Miniony weekend Tour de France pod względem emocji związanych z walką o żółtą koszulkę był dramatycznie skrajny. Z jednej strony etapy, na których nic się nie działo, a mogło. Z drugiej strony, wspaniały etap z metą na Verbier, który wynagrodził to czekanie.<br />

Miniony weekend Tour de France pod względem emocji związanych z walką o żółtą koszulkę był dramatycznie skrajny. Z jednej strony etapy, na których nic się nie działo, a mogło. Z drugiej strony, wspaniały etap z metą na Verbier, który wynagrodził to czekanie.
Jeszcze do wczoraj więcej emocji wzbudzała walka o zieloną koszulkę. Mark Cavendish i Thor Hushovd toczyli zacięte boje, często ramię w ramię, choć jak się okazuje, nie zawsze czysto. Z lepszej pozycji startował Hushovd, który miał 11 punktów przewagi. Na początku tego tygodnia wydawało się jednak, że to Brytyjczyk, lider Columbia – HTC, jest górą w tej walce. Cavendish wygrał dwa etapy z rzędu. Pierwszy - w dniu święta narodowego Francuzów, kiedy to najpierw jego koledzy skasowali ucieczkę na ostatnich kilometrach etapu, a potem Cav w bezpośrednim pojedynku zdecydowanie wyprzedził (jeszcze wtedy) właściciela maillot vert, właśnie Hushovda. Kolejny, kiedy na finiszowych metrach w Saint Fargeau najpierw wyprzedził atakującego Norwega, a potem odparł atak Farrara. Właśnie wtedy Cavendish objął prowadzenie w klasyfikacji punktowej, jednak, jak się okazało, był to dopiero początek walki, gdyż po dwóch porażkach Hushovd pozbierał się, zmienił nieco taktykę i rozpoczął akcję odwetową. Na 12. etapie, który wygrał uciekinier – Nicki Sorensen (Saxo Bank) -Cavendish zgarnął jeszcze nieco punktów, powiększając przewagę nad kolarzem Cervelo, jednak były to jedynie miłe złego początki.



Kolejne dwa etapy, 13. i 14., kończyły się zwycięstwami kolarza z ucieczki, który zgarniał większość punktów na mecie, jednak nie przeszkodziło to Hushovdowi w skutecznej walce z Cavendishem. Gdzie tylko mógł, Norweg zbierał małe punkty, które w efekcie przeobraziły się w kilkunastopunktową przewagę. Na 13. etapie, typowo górskim, Norweg zdołał utrzymać się w zasadniczej grupie, na finiszu zgarnął cenne 15 punktów i wtedy właśnie zmienił Cavendisha na prowadzeniu. Sobota była kolejnym dniem „porażki” młodego Brytyjczyka. Walcząc „ledwie” o 13. miejsce Cavendish znów przegrał z Hushovdem, tym razem nie tyle w sportowej rywalizacji, co przez decyzję sędziów. Ci orzekli, że kolarz Columbii zajechał rywalowi drogę i przesunęli go na ostatnie miejsce w grupie. Hushovd zgarnął 13 punktów, Cavendish 0.

Przez kolejnych kilka etapów ci dwaj, jakże znakomici, sprinterzy będą mieli okazję odpocząć. Nie tyle fizycznie, bo czekają ich przecież ciężkie góry, których na pewno nie lubią, co od rywalizacji. Kolejne starcie w Paryżu. Starcie decydujące.

W cieniu walki o zwycięstwa etapowe i punkty przebiegała rywalizacja o żółtą koszulkę. Jej właściciel, Rinaldo Nocentini (Ag2R) nie raz skazywany był na porażkę, jednak trzymał się dzielnie, aż do wczorajszego etapu. Nie poległ nawet na 13. odcinku do Colmar, górzystym, z kilkoma naprawdę trudnymi podjazdami. Właśnie tam miały też nastąpić pierwsze ataki faworytów. Miały, ale nie nastąpiły, bo faworyci nie byli skłonni do ataku i odpuścili ucieczkę, dając zwycięstwo Heinrichowi Hausslerowi (Cervelo TestTeam). Nawet na ostatnim podjeździe, pod Col du Firstplan, żaden z faworytów nie wystawił koła. Nieco emocji wzbudził kontrowersyjny dość etap 14., kiedy to bliski przejęcia koszulki lidera był George Hincapie (Columbia - HTC), jednak pościg ekipy Garmin Slipstream pozbwaił Ameryknanina zaszczytu założenia maillot Jaune.



Zniecierpliwionym kibicom pozostawało więc czekać.

I się doczekali. Fantastyczny etap z metą na stacji narciarskiej Verbier wynagrodził tydzień skutecznych ucieczek (którym jednak nie można zarzucić braku widowiskowości), „niezdecydowania faworytów” i braku zmian w klasyfikacji generalnej.

Oczy wszystkich skierowane były na Astanę, a w szczególności Alberto Contadora. A czemu na niego właśnie, to pokazał już na 2 km podjazdu, kiedy z niewielkiej grupki, w której był także jego ówczesny rywal, Armstrong, zdecydowanie zaatakował, nie pozostawiając złudzeń co do swoich zamiarów i formy. Jechał w stylu wielkiego mistrza, równo, mocno i nie oglądając się za siebie. Jechał po zwycięstwo, po maillot jaune i niezachwianą pozycję lidera Astany. Zwycięstwo odniósł bardzo przekonywujące, choć różnica na mecie nad Andy Scleckiem może na to nie wskazywać.

Teraz to Contador będzie atakowany. Rywale, Andy i Frank Schleck, Carlos Sastre, Cadel Evans, a także Bradley Wiggins będą wykorzystywali każdą okazję, by zdetronizować Hiszpana. W szczególności Evans i Sastre, którzy mają spore straty i praktycznie nic do stracenia. Także dwaj bracia z Saxo Bank nie będa odpuszczać i zapowiadają, że będą atakować aż do skutku.
 
Contador jednak nie będzie sam. Do pomocy będzie miał nie tylko Popowycza, Kloedena i Paulinho, ale także Armstronga. Amerykanin po wczorajszym etapie oświadczył, że jest gotów pracować na swojego młodszego kolegę, bo to właśnie on jest obecnie najmocniejszym kolarzem na świecie a dobro drużyny liczy się na pierwszym miejscu. Dość rzadkie słowa z ust 7-krotnego zwycięzcy Tour de France, zwłaszcza, że jeszcze niedawno zapowiadał walkę o pozycję lidera w drużynie. Nie można jednak wykluczać, że w obliczu słabszej formy lub też słabszego dnia Contadora, co jak na razie wydaje się mało prawdopodobne, to właśnie Armstrong przejmie rolę lidera. Astana jest więc w bardzo komfortowej sytuacji, mając lidera, wice lidera i piątego kolarza w klasyfikacji generalnej (Kloedena). Teraz Astana będzie musiała się bronić, a inni będą atakować. Z dotychczasowego przebiegu wyścigu wydaje się, że trudno będzie im zagrozić.


Etap pod Verbier był z pewnością zapowiedzią tego, co czekać nas będzie w najbliższym tygodniu. Walka o zwycięstwo w Wielkiej Pętli wkroczyła w decydującą fazę. Do ostatecznych rozstrzygnięć jeszcze daleko, różnice w czołówce nie są duże. Możliwe więc, że tak, jak w przypadku sprinterów, tak i w przypadku faworytów, wyścig rozstrzygnie się w ostatnim dniu ich rywalizacji, czyli na Mont Ventoux.

FOTO: SIrotti

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj