Tour po 5. etapie

Komentarze i wypowiedzi po 5. etapie Tour de France

Drukuj

Przez ponad 180 km Marcin Sapa wraz z pięcioma innymi kolarzami jechał na czele peletonu, jednak to Thomas Voeckler, ulubieniec Francuzów, został zwycięzcą etapu, sprawiając tym samym spory zawód sprinterom, którzy szykowali się do walki o wygraną.

Przez ponad 180 km Marcin Sapa wraz z pięcioma innymi kolarzami jechał na czele peletonu, jednak to Thomas Voeckler, ulubieniec Francuzów, został zwycięzcą etapu, sprawiając tym samym spory zawód sprinterom, którzy szykowali się do walki o wygraną.
„Wiedzieliśmy, że musimy atakować od samego startu” – tłumaczył Sapa, „właśnie z takim nastawieniem stanąłem na starcie etapu. Udało mi się zabrać w dobrą ucieczkę, gdzie zgodnie współpracowaliśmy, jednak na ostatnich kilometrach zabrakło mi sił” – powiedział Polak z Lampre. „To była moja pierwsza ucieczka, jeszcze będą kolejne etapy i na pewno będę próbował” – dodał Sapa, który został doścignięty przez peleton na 1800 metrów przed metą.

Zwycięstwo etapowe tym razem przypadło w udziale Voecklerowi, który jako jedyny kolarz z ucieczki zdołał dojechać do mety przed rozpędzonym peletonem. Francuz, bohater TdF z 2004 roku (kiedy to przez 10 dni dzielnie bronił koszulki lidera), przyznał, że jest to największy sukces w jego karierze – „to na pewno moje najważniejsze zwycięstwo. Tyle razy próbowałem, tak długo na to czekałem, że w pewnym momencie myślałem, że taki sukces będzie niemożliwy” – przyznał kolarz Bbox Bouygues Telecom. Dodał też, że także i podczas tego etapu często miał wątpliwości. „Strata peletonu była bardzo mała, obawiałem się też dwóch kolarzy FdJ. W zwycięstwo uwierzyłem dopiero na 300 metrów przed metą” – powiedział.

Tak, jak wygranym etapu jest Voeckler, tak z pewnością wielkim przegranym można uznać Roberta Gesinka (Rabobank), który wskutek kraksy stracił kontakt z czołówką i przyjechał na metę prawie 10 minut za zwycięzcą. Mimo to jego koledzy i kierownictwo ekipy wyrażało się z uznaniem dla młodego kolarza, a po zakończeniu etapu okazało się, że Holender ma złamany nadgarstek i zmuszony był wycofać się z wyścigu. „Robert miał problemy z utrzymaniem kierownicy, jednak walczył, żeby ukończyć etap” – powiedział Frans Maassen, jeden z dyrektorów Rabobanku.

Myśli wszystkich faworytów skierowane są już na jutrzejszy odcinek prowadzący do Barcelony, pagórkowaty, z metą na podjeździe, na którym mogą powstać pewne różnice czasowe. Po nim przyjdzie już czas na prawdziwe góry.

Zarówno Carlos Sastre (Cervelo TestTeam) i Cadel Evans (Silence – Lotto), którzy ponieśli już pewne straty, uważają jednak, że Tour jeszcze nie jest przegrany, a oni mają jeszcze wiele do zyskania. „Czuję się bardzo dobrze i uważam, że jeszcze mogę powalczyć” – powiedział Evans, choć przyznał, że jeszcze nigdy przed etapami górskimi nie miał tak dużej straty. Z kolei Sastre, ubiegłoroczny zwycięzca uważa, że jego sytuacja w klasyfikacji generalnej (2.44 straty do Cancellary i Armstronga) nie jest taka zła – „straciliśmy trochę czasu na drużynowej czasówce, ale to nie katastrofa. Myślę, że na razie radzimy sobie całkiem dobrze. Najważniejsze to być zdrowym i gotowym na góry. I spokojnym” – powiedział Hiszpan.

„Moja sytuacja w klasyfikacji generalnej jest bardzo dobra. Jeśli ktoś powiedziałby mi, że przed szóstym etapem będę miał taką przewagę nad niektórymi rywalami, nie uwierzyłbym” – powiedział z kolei inny kandydat do tytuły, Alberto Contador (Astana). Dodał, że etap do Barcelony nie powinien sprawić mu większych kłopotów.

Liderzy poszczególnych klasyfikacji po 5. etapie:
Klasyfikacja generalna: Fabian Cancellara (Saxo Bank)
Klasyfikacja punktowa: Mark Cavendish (Columbia – HTC)
Klasyfikacja górska: Jussi Veikkanen (Francaise des Jeux)
Klasyfikacja młodzieżowa: Tony Martin (Columbia -HTC)
Klasyfikacja drużynowa: Astana

FOTO: Sirotti