Mimo przewijającego się nazwiska Kloedena w raportach ekspertów z kliniki we Fryburgu, Niemiec zapewne znajdzie się w składzie Astany na Tour de France. Najpewniej nie spotkają go także żadne konsekwencje ze strony Szwajcarskiego Związku Kolarskiego, z którego licencją ściga się Kloeden.
Po zapoznaniu się z raportem, sporządzonym przez ekspertów z kliniki we Fryburgu, gdzie kolarze T-Mobile mieli przyjmować doping, kierownictwo Astany stwierdziło, że nie ma żadnych podstaw, aby zawiesić kolarza. Oznacza to, że Kloeden, który obecnie jedzie w Tour of Luxembourg, najpewniej znajdzie się w składzie kazachskiej ekipy na tegoroczny Tour de France. „Nie mamy żadnych podstaw, aby sądzić, że Andreas stosował doping. Jedyne, co na to może wskazywać, to oświadczenie Sinkewitza, z kolei Kloeden mówi, że to nieprawda. Dopóki więc nie mamy jakichkolwiek dowodów, nie będziemy karać naszego kolarza” – powiedział rzecznik Astany, Philippe Maertens.
Również Szwajcarski Związek Kolarski, gdzie Kloeden posiada licencje, zapowiedział, że nie zamierza wszczynać postępowania przeciwko Niemcowi. Co za tym idzie, Międzynarodowa Unia Kolarska także nie może zająć się rzekomym dopingiem kolarza Astany – „to jest przede wszystkim sprawa narodowego związku, dlatego na razie nie możemy podjąć żadnych kroków. Dopiero jeśli [Szwajcarski Związek Kolarski] podejmie jakiekolwiek działania, będziemy mogli zająć się tą sprawą” – twierdzi Enrico Carpani.
Przypomnijmy, że w opublikowanym niedawno raporcie kliniki we Fryburgu, Kloeden, wraz z kilkoma kolegami z T-Mobile, miał rzekomo udać się do Fryburga przed jednym z etapów Tour de France 2006, aby dokonać transfuzji krwi.
Kloeden może spać spokojnie
Ani Astana, ani Szwajcarzy nie zamierzają karać Niemca
Mimo przewijającego się nazwiska Kloedena w raportach ekspertów z kliniki we Fryburgu, Niemiec zapewne znajdzie się w składzie Astany na Tour de France. Najpewniej nie spotkają go także żadne konsekwencje ze strony Szwajcarskiego Związku Kolarskiego, z którego licencją ściga się Kloeden.