Takich emocji na koniec Giro nie spodziewał się nikt. Wszyscy – komentatorzy, kibice przed telewizorami i na trasie, a nawet sam Danilo Di Luca, zamarli, gdy na ostatnim kilometrze czasówki w Rzymie, Denis Mienszow upadł.Rosjanin z kolei zdawał się być tak naładowany adrenaliną, że chciał wstać zanim jeszcze skończył się ślizgać po mokrej drodze. Szybko chwycił za rower, lecz w sukurs przybiegł natychmiast mechanik Rabobanku z nową maszyną. Rosjanin nie chcąc powtórzyć błędu sprzed kilkunastu sekund do mety jechał już spokojnie. Prowadzenie w wyścigu obronił, lecz stracił zwycięstwo etapowe.
Upust swoim emocjom dał na mecie, kiedy to z niepozornego, zazwyczaj spokojnego kolarza, zmienił się w prawdziwego zwycięzcę, który dość dobitnie cieszył się z wygranej, która przed chwilą wisiała jeszcze na włosku.
„To było 21 dni pełnych stresu” – przyznał po etapie zwycięzca wyścigu, „kiedy to wszystko się skończyło, musiałem wyrzucić z siebie wszystkie emocje” – tłumaczył wybuch radości na mecie. „To jest najpiękniejsze zwycięstwo w mojej karierze. Poprzednie zwycięstwa [dwukrotnie we Vuelta a Espana] były nieco spokojniejsze, tutaj było więcej presji, więcej mediów i lepsi kolarze. Dlatego to zwycięstwo jest najcenniejsze” – przyznał Mienszow. „Nie miałem czasu się nad niczym zastanawiać” – mówił o swoim upadku, „w słuchawce otrzymywałem informację, że wszystko jest w porządku, że mam czas i nie muszę ryzykować, wiedziałem, że mam bezpieczną przewagę” – mówił.
Mimo drugiego miejsca na podium w Rzymie, Danilo Di Luca był dumny ze swojej jazdy – „nie mam czego żałować, atakowałem zawsze, kiedy mogłem. Muszę być zadowolony, przecież wygrałem dwa etapy, jechałem 7 dni w maglia rosa i wygrałem klasyfikację punktową” – powiedział kolarz LPR. Przyznał też, że nie chciałby wygrać wyścigu, przez upadek Mienszowa – „taki upadek nie należy do najprzyjemniejszych, Denis był najlepszy przez cały wyścig i szkoda byłoby, gdyby przez to stracił zwycięstwo”.
Zaskoczeniem dla wszystkich było zwycięstwo Ignatasa Konovalovasa (Cervelo TestTeam), jednak nie należy zapominać, że jest on mistrzem swojego kraju w tej specjalności. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie deszcz, zwycięzca wczorajszej czasówki byłby inny. „Wciąż nie mogę uwierzyć, że udało mi się wygrać” – przyznał Łotysz, zdając sobie też sprawę, że wpływ na przebieg dzisiejszego etapu mogła mieć pogoda – „warunki były cały czas zmienne, tak się zdarza, choć musze przyznać, że dziś ja na tym skorzystałem” – dodał. „To zwycięstwo na pewno doda mi pewności”.
Spore nadzieje związane z Giro miał zapewne Levi Leipheimer (Astan), który jednak rywalizację ukończył na 6. pozycji. „Nie jestem zawiedziony, przez te trzy tygodnie pięciu kolarzy było po prostu lepszych ode mnie. Muszę przyznać, że Giro potraktowałem jako przygotowanie do Tour de France i wiem, że jestem na pewno mocniejszy niż przed rokiem” – powiedział Amerykanin.
Sporym wydarzeniem, także medialnym, był udział w wyścigu Lance’a Armstronga. Jeszcze miesiąc przed startem Giro jego występ stał pod znakiem zapytania, z powodu konuzji obojczyka, jednak Boss zdecydował się stanąć na starcie w Wenecji, a z każdym dniem wydawał się być coraz mocniejszy. „Kontuzja obojczyka zmusiła mnie do zmiany mojego nastawienia. Przyjechałem tutaj, nie wiedząc, czego mogę się spodziewać” – przyznał, „cieszę się, że z każdym dniem moja forma szła w górę, a to jest dobry prognostyk przed lipcem [kiedy rozgrywany jest w Tour de France]. Wiem, że wtedy mogę naprawdę dobrze pojechać” – uważa Mistrz Świata z 1993 roku.
Zwycięzcy poszczególnych klasyfikacji:
Klasyfikacja generalna – Denis Mienszow (Rabobank)
Klasyfikacja punktowa – Danilo Di Luca (LPR)
Klasyfikacja górska – Stefano Garzelli (Acqua & Sapone)
Klasyfikacja młodzieżowa – Kevin Seeldrayers (Quick Step)
Klasyfikacja drużynowa – Astana
Wyścig ukończyło 169 ze 198 kolarzy.
Foto: Fotoreporter Sirotti dla bikeWorld.pl
Giro po 21. etapie
Wypowiedzi i komentarze po 21. etapie Giro d´Italia
Takich emocji na koniec Giro nie spodziewał się nikt. Wszyscy komentatorzy, kibice przed telewizorami i na trasie, a nawet sam Danilo Di Luca, zamarli, gdy na ostatnim kilometrze czasówki w Rzymie, Denis Mienszow upadł.