Klasyki prawie dla każdego. San Remo Cavendisha. Bruki Quick Stepu. Ardeny Andy Schlecka. Młoda Colombia i silne Cervelo.
Od początku marca do końca kwietnia w światowym kalendarzu rządzą wyścigi jednodniowe: klasyki i semi-klasyki, w tym imprezy cyklu Pro Tour, historyczne monumenty i zawody rangi „hors categorie”. Wielu zawodników szykuje swój pierwszy szczyt formy w sezonie na przełom marca i kwietnia bądź drugą połowę kwietnia w zależności od swych umiejętności i preferowanej specjalności. Wyścigi te są przy tym tak różne, iż każdy klasowy kolarz – za wyjątkiem najbardziej „jednostronnych” sprinterów, czasowców i górali – może znaleźć dla siebie dogodne pole bitwy o chwałę. Czołówka światowa ściga się w tym czasie na brukach i pagórkach Flandrii oraz północnej Francji, pokonuje maratoński dystans na włoskiej riwierze, przemierza białe szutry Toskanii oraz zmaga się z licznymi górkami w Limburgii czy sztywnymi wzniesieniami Ardenów.
W tym roku byliśmy świadkami wyrównanej walki kolarzy starszego i młodego pokolenia. Sukcesy święcili bowiem zarówno mistrzowie znani nam dobrze od dekady jak i najzdolniejsi przedstawiciele „młodej fali”. Wśród tych drugich wyróżniali się przede wszystkim zawodnicy Team Colombia. Angielski super-sprinter Mark Cavendish w swym debiucie wygrał Mediolan – San Remo, choć przed starem 297-kilometrowego wyścigu niewielu ekspertów dawało mu na to szanse. Nikt nie kwestionował szybkości kolarza rodem z wyspy Man, lecz w wątpliwość poddawano jego wytrzymałość tzn. odporność na tak dystans i liguryjskie podjazdy. Tymczasem „Cav” pilotowany w końcówce przez weterana George’a Hincapiego dojechał do San Remo na tyle świeży by jako jedyny sprinter skutecznie odpowiedzieć na długi finisz Niemca Heinricha Hausslera. Oprócz Cavendisha z prestiżowych zwycięstw cieszyli się też młodzi Skandynawowie: Szwed Thomas Lovkvist triumfujący w Sienie na mecie trzeciej edycji Monte Paschi Eroica oraz Norweg Edvald Boasson Hagen, który okazał się najmocniejszy na trasie semi-klasyku Gandawa – Wevelgem.
Wspomniany wyżej Haussler był jedną z największych rewelacji klasycznej kampanii. Nie tylko zajął drugie miejsce w Mediolan – San Remo, lecz wynik ten powtórzył dwa tygodnie później w wyścigu Dookoła Flandrii. Na tym jednak nie poprzestał, bowiem aktywnie udanie jechał też w Paryż – Roubaix finiszując na siódmym miejscu. Te wyniki jak i zwycięstwo etapowe w Paryż – Nicea dały kolarzowi z drużyny Cervelo pozycję lidera w prowadzonym według nowych zasad światowym rankingu. Trzeba zresztą przyznać, iż ta zupełnie nowa w zawodowym peletonie ekipa mieszała szyki faworytom nie tylko za sprawą Hausslera. Doświadczony Thor Hushovd wygrał przecież wyścig otwarcia belgijskiego sezonu, znany powszechnie pod nazwą Het Volk, lecz od tego roku rozgrywany pod szyldem gazety Het Nieuwsblad. Z kolei na trasach monumentalnych klasyków norweski sprinter zajął trzecie miejsca w San Remo i Roubaix. W tej drugiej imprezie tylko błąd techniczny i kraksa na 15 kilometrów przed metą pozbawiły go szansy powalczenia o zwycięstwo. W drugiej połowie kwietnia sztandar ekipy Cervelo przejął zaś od panów „H” niepozorny Simon Gerrans, który całkiem dzielnie poczynał sobie w górzystych wyścigach w Limburgii i Walonii. Znany dotąd przede wszystkim ze zwycięstwa etapowego w Tour de France (na etapie do włoskiego Pratonevoso) Australijczyk finiszował na siódmym miejscu w Amstel Gold Race, ósmym we Fleche Wallonne i szóstym w Liege – Bastogne – Liege.
Podczas brukowanych wyścigów z pierwszej połowy kwietnia ponownie nie było mocnych na podopiecznych Patricka Lefevre z ekipy Quick Step. Co ciekawe nie tylko powtórzyli oni swój dublet z ubiegłego sezonu, ale uczynili to za sprawą tych samych osób jak i bardzo podobnym stylu. W Ronde van Vlaanderen po solowym rajdzie ponownie triumfował Stijn Devolder, na którego korzyść raz jeszcze działał pętający nogi rywali „straszak” w postaci jadącego w grupie pościgowej Toma Boonena. Natomiast sam Boonen znów nie miał sobie równych w Paryż – Roubaix, choć tym razem nie musiał wykazywać swej wyższości nad najgroźniejszymi rywalami za sprawą dynamicznego sprintu. „Tornado Tom” do mety na legendarnym welodromie dotarł bowiem samotnie, na skutek dramatycznych wydarzeń jakie rozegrały się na „kocich łbach” odcinka Carrefour de l’Arbre. Spośród sześciu zawodników, którzy tam dotarli na czele wyścigu tylko Boonen wydostał się zeń nietknięty, dzięki czemu nie musiał do końca walczyć bark w bark z Włochem Filippo Pozzato czy wspomnianym już Hushovdem. Jakkolwiek byłby faworytem takiej rozgrywki to wspomniana dwójka mogłaby mu dać znacznie większy opór niż dwanaście miesięcy wcześniej Fabian Cancellara i Alessandro Ballan – nomen omen akurat ci dwaj mistrzowie na skutek problemów zdrowotnych byli największymi przegranymi tegorocznego wydania klasycznej kampanii.
Na tle przewag Quick Stepu raczej blado wyglądają osiągnięcia Silence-Lotto, choć nie można powiedzieć by kolarze tej ekipy się nie starali. Philippe Gilbert był trzeci we Flandrii oraz czwarty w Amstel Gold i L-B-L, Cadel Evans piąty we Fleche Wallonne, zaś Leif Hoste i Johan Van Summeren byli bliscy podium w Roubaix. Wspomniane absencje i niedyspozycje Ballana i Cancellara niewątpliwie zubożyły siłę uderzeniową drużyn Lampre i Saxo Bank. Przeto włoska ekipa przerzuciła całe swoje nadzieje na udane występy Damiano Cunego. „Mały Książe” był widoczny, ale ani razu nie zachwycił: piąta lokata w Amstel, trzecia w Strzale Walońskiej i siódma w Liege to wyniki poniżej oczekiwań. Niemniej Włoch i tak wyglądał lepiej niż taki as jak Hiszpan Alejandro Valverde, który w ekipie Caisse d’Epargne został przyćmiony przez drugiego w Liege Joaquina Rodrigueza.
Duński Saxo Bank zakończył kwiecień z tarczą za sprawą Luksemburczyka Andy Schlecka. Młodszy z braci Schlecków już przed rokiem dzielił i rządził na trasie L-B-L, ale dopiero tym razem mógł pojechać na własne konto. Andy asekurowany przez swego starszego brata Franka w wielkim stylu wygrał „Dziekankę”. Cztery dni wcześniej był zaś drugi we Fleche Wallonne, przegrywając tylko z włoskim weteranem Davide Rebellinem, który w obliczu ostatnich prasowych doniesień zdaje się być skazany na niesławny koniec swej bogatej kariery zawodowej. Spośród zawodników Saxo Bank błysnął także Holender Karsten Kroon, drugi w Amstel Gold za dawnym zwycięzcą Tour de Pologne Rosjaninem Siergiejem Iwanowem z Katiuszy. Na podium wdrapał się i młody Australijczyk Matthew Goss, trzeci w Gent – Wevelgem, zaś medalista ostatnich Mistrzostw świata Matti Breschel był szósty we Flandrii i dziesiąty w Roubaix.
Na tym koniec powieści o bohaterach dnia jednego. Od wtorku śledzimy kolarzy na trasie Tour de Romandie. To znak, iż zaczął się sezon na wyścigi wielodniowe. Kolejne trzy miesiące należeć będą do specjalistów od wszelkiego rodzaju imprez etapowych. W głównych rolach zobaczymy inny garnitur mistrzów dwóch kółek. Jedynie niektórzy z wyżej wymienionych przypomną nam się na szosach Włoch, Francji czy Szwajcarii.
Kampania wiosenna
Podsumowanie wiosennych klasyków
Klasyki prawie dla każdego. San Remo Cavendisha. Bruki Quick Stepu. Ardeny Andy Schlecka. Młoda Colombia i silne Cervelo.