Pola bitew

Drukuj

Setne jubileusze we Włoszech: Mediolan - San Remo i Giro dItalia. Wiosna klasyków, lato etapowców. Nowe oblicza Wielkich Tourów. Wielki finał sezon na szwajcarsko-włoskim pograniczu.<br />

Setne jubileusze we Włoszech: Mediolan - San Remo i Giro d’Italia. Wiosna klasyków, lato etapowców. Nowe oblicza Wielkich Tourów. Wielki finał sezon na szwajcarsko-włoskim pograniczu.
Luty zbliża się końcowi. Zawodowcy pokazali się w Australii, Argentynie, Katarze i Kalifornii. Kolorowy peleton przemknął już szosami południowej części Starego Kontynentu. Jednak tradycyjnie najważniejsze bitwy rozegrają się między marcem a październikiem.

Polem pierwszej wielkiej bitwy będzie blisko 300-kilometrowy wyścig z Mediolanu do San Remo. Jak zwykle zostanie on poprzedzony etapówkami Paryż – Nicea i Tirreno – Adriatico. Podczas wyścigów: „Ku słońcu” i „Dwóch mórz” specjaliści od wyścigów wiosennych będą szlifować formę przed najdłuższym ze współczesnych klasyków. W tym roku wyścig zmierzający do stolicy włoskiej piosenki obchodzi piękny jubileusz setnej edycji. Jak zwykle ostrzą sobie nań zęby sprinterzy, lecz podobnie jak przed rokiem oprócz passo Turchino i finałowych pagórków: Capo Berta, Cipressa i Poggio stanie im na drodze świeży wynalazek organizatorów czyli wzniesienie Le Manie.

Na przełomie marca i kwietnia uwaga kolarskiego świata przeniesie się z wybrzeży Morza Śródziemnego na północ Europy czyli do krajów Beneluksu. Tam areną walki będą wietrzne i wąskie drogi nierzadko podmyte deszczem. Wśród bruków i pagórków Flandrii oraz północnej Francji, a następnie na górkach holenderskiej Limburgi i belgijskich Ardenów poznamy bohaterów nowej klasycznej kampanii. Okres ten śmiało można podzielić na podokresy. Kulminacją pierwszego jest tryptyk: Ronde van Vlaanderen, Gent-Wevelgem i Paryż – Roubaix poprzedzony wyścigami takimi jak Dwars door Vlaanderen, E3 Prijs Vlaanderen czy Driedaagse van de Panne. Te wyścigi to strefa polowań mistrzów tej miary co: Tom Boonen, Fabian Cancellera czy aktualny posiadacz tęczowej koszulki Alessandro Ballan.

W tym samym czasie fachowcy od szybkiej, interwałowej jazdy po małych górkach będą kończyć przygotowania do swojej kampanii klasycznej na trudnej etapówce w Kraju Basków. Druga połowa kwietnia to czas górzystego tryptyku: Amstel Gold Race, Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege. Na stromych ardeńskich góreczkach ostatnio rządzili Alejandro Valverde, Davide Rebellin, Damiano Cunego, Kim Kirchen czy Danilo Di Luca. Choć niespodzianki są mile widziane to na Caubergu, Mur du Huy czy Cote d’Ans nie ma przypadkowych zwycięzców.

W maju puszczą śniegi w wyższych partiach gór i kolarskie batalie przeniosą się dosłownie na wyższy poziom. Środek sezonu jak zwykle należeć będzie do kolarzy etapowych. Tu triumfują kolarze potrafiący najlepiej rozłożyć swe siły przez trzy tygodnie, umiejący obrać strategię właściwą dla swych atutów oraz słabości i błędów rywali. Trzeba przyznać, iż w tym roku organizatorzy każdego z trzech Wielkich Tourów postarali się o bardzo nowatorskie trasy. To może sprzyjać kolarzom i dyrektorom sportowym myślącym niekonwencjonalnie tj. zdolnym do opracowania nowej taktyki w zależności od zmienionych okoliczności. W 2009 roku podczas Giro, Touru czy Vuelty nie do końca będzie można grać według utartych przez lata schematów.

Krótkie etapówki Giro del Trentino i Tour de Romandie podprowadzą nas pod Giro d’Italia, wyścig numer dwa w kolarskiej tradycji, który w tym roku obchodzi stulecie swego istnienia. Po raz pierwszy od dwudziestu lat Giro nie skończy się w Mediolanie. Stolica Lombardii będzie tylko sceną ulicznego „kermesu” na dziewiątym etapie wyścigu. Za metę bardziej godną jubileuszowej edycji uznany został Rzym, który ostatnio gościł Giro na inaugurację edycji z 2000 roku czyli też przy specjalnej – wówczas milenijnej – okazji. Meta w Rzymie przewróciła do góry nogami zwyczajowy program Giro. Tym razem po starcie z Wenecji peleton szybko wjedzie w Dolomity by następnie przez Austrię i Szwajcarię dotrzeć do wspomnianego Mediolanu. W drugim tygodniu kolarze sprawdzą się na trasie legendarnego etapu Cuneo – Pinerolo jakby żywcem przeniesionego z czasów Fausto Coppiego. Klasyfikację przetasuje nietypowo długa czasówka na górzystym wybrzeżu Ligurii. W końcu zaś wyścig rozstrzygnie się tym razem w Apeninach. Maratoński etap do Monte Petrano oraz górskie końcówki na Blockhaus i Wezuwiuszu mają zapewnić spektakl nie gorszy niż tradycyjne alpejskie potyczki.

W czerwcu bohaterowie Giro będą odpoczywać lub co najwyżej trenować przed Tourem, do którego większość głównych faworytów przygotuje się poprzez starty w Criterium du Dauphine Libere i Tour de Suisse. Tegoroczny Tour de France podobnie jak Giro będzie miał nowe oblicze. Po części z uwagi na start w Księstwie Monako czyli u podnóża Alp. Zanim jednak zawodnicy na dobre wkroczą w te góry zatoczą wielki łuk zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Najpierw podążą na południe ku Barcelonie, potem przez Pireneje wrócą do Francji by przez centrum kraju dojechać na wschód w Wogezy. Stamtąd udadzą się do Szwajcarii gdzie rozegrany zostanie pierwszy z trzech alpejskich odcinków i dopiero poprzez przez dwie przełęcze św. Bernarda wrócą do macierzy. Co ciekawe po raz pierwszy od wielu lat ostatnim odcinkiem mogący zamieszać w generalce nie będzie czasówka. Tym razem sobotni deser będzie miał górski charakter w postaci finału na słynnej Mont Ventoux.

Skoro Giro może rozstrzygać się w Apeninach, zaś Tour potrafi uniknąć długich czasówek to i Vuelta a Espana powinna pokazać swe nowe oblicze. Tak zapewne uznali organizatorzy hiszpańskiego touru. Dumali mocno i wymyślili sobie start w … Niderlandach, a dokładnie na torze motocyklowym w holenderskim Assen. Kolejne dwa odcinki przebiegać będą po holenderskich nizinach, zaś czwarty po belgijskich pagórkach do Liege. Na hiszpańskiej ziemi peleton zjawi się dnia piątego by od Tarragony rozpocząć zmagania w południowo-wschodniej i centralnej części kraju. Oznacza to, iż wyścig ani przez moment nie zawita w Pireneje czy góry Asturii gdzie zwykł się rozstrzygać wielokrotnie, w tym przed rokiem. Tym razem decydujące znaczenie ma mieć tryptyk andaluzyjski czyli górskie etapy ze wspinaczkami pod Alto de Velefique, Sierra Nevada i La Pandera. Drobne korekty będą jeszcze możliwe u wrót Madrytu, na górskim etapie do La Granja i czasówce wokół Toledo.

Po Vuelcie kto żyw i pełen ambicji stanie na starcie Mistrzostw świata w szwajcarskim Mendrisio. W opinii ekspertów trasa tegorocznego wyścigu będzie bardzo trudna i techniczna, więc powinna sprzyjać kolarzom dobrze czującym się w górzystych klasykach. Najprawdopodobniej w głównych rolach ujrzymy więc bohaterów z Ardenów. Sezon na dobre zakończy się trzy tygodnie później, w położonym nieopodal Como gdzie od 2004 roku kończy się ostatni z wielkich klasyków Giro di Lombardia. Finał imprezy nazywanej „wyścigiem spadających liści” będzie znakiem dla wszystkich wojowników by porzucić na parę tygodni swe karbonowe rumaki i poświęcić więcej czasu rodzinie, narzeczonym i przyjaciołom.

Obserwuj nas w Google News

Subskrybuj