Sezon anno domini 2009 ruszył już z bloków startowych. Kolarze szosowi pokazali się już na wszystkich Kontynentach. Niemal wszyscy w nowych strojach, niektórzy także w barwach swych nowych drużyn. Niektóre ekipy się wzmocniły, szeregi innych straciły na wartości. Niektóre drużyny przestały istnieć, zaś inne de facto zmieniły sponsorów. Powstały też nowe ekipy z dużymi ambicjami.
Ze wszystkich drużyn największe wrażenie robi skład Astany. To prawdziwy „dream team” na wyścigi etapowe. Karne wojsko belgijskiego „generała” Johana Bruyneel’a przygotowane jest na sukcesy w trzytygodniowych kampaniach wojennych. W tym roku błękitna armia finansowana przez rząd Kazachstanu ma zamiar podbić drogi Włoch, Francji i Hiszpanii. W szeregach Astany widzimy 7-krotnego zwycięzcę TdF Lance’a Armstronga oraz Hiszpana Alberto Contadora, który w ostatnich kilkunastu miesiącach wygrał każdy z trzech Wielkich Tourów. Ale to nie wszystkie asy w talii. Mamy tu jeszcze trzech kolarzy z przeszłością na podium Touru, Giro czy Vuelty tzn. Levi Leipheimera, Andreasa Klodena oraz Jarosława Popowicza. Ba, nawet Haimar Zubeldia czy młody Janez Brajković mogli by być liderami w niejednej Pro-Tourowej ekipie, zaś w Astanie będą robić jedynie za pomocników. Największym problemem Bruyneela może wybór właściwego lidera, szczególnie podczas Touru gdzie zderzą się ambicje Armstronga i Contadora, o ile tylko ten pierwszy zdoła wrócić do formy z 2005 roku.
Wielka kasa ze Wschodu stoi również za nową ekipą Pro Touru tzn. rosyjską Katiuszą powstałą na bazie dotychczasowego zespołu Tinkoff. Sądząc po doborze żołnierzy Andrei Tchmil stawia raczej na dużą liczbę niż wysoką jakość zwycięstw. Kupiono aż trzech uznanych sprinterów. Robbie McEwen to wielka klasa i doświadczenie. Danilo Napolitano i Geert Steegmans zdążyli już pokazać swój potencjał, lecz nie mieli jeszcze okazji do pełnego rozwinięcia skrzydeł. Liderem na klasyki będzie zaś Filippo Pozzato. Nadzieją na wyścigi etapowe jest Władimir Karpiec, lecz to najsłabsze ogniwo wśród liderów Katiuszy. Drugi ciekawy „noworodek” to Cervelo Test Team, w którym prym mają wieść zwycięzca ubiegłorocznego TdF Hiszpan Carlos Sastre oraz norweski sprinter Thor Hushovd. „Wiking” mierzy też w Paryż – Roubaix, który wygrał w gronie amatorów. W nowym zespole będzie mógł liczyć na pomoc takich speców od klasyków co Anglik Roger Hammond i Niemiec Andreas Klier.
Na włoskim podwórku tylko dwie ekipy Pro Touru czyli Liquigas i Lampre. Ci pierwsi celują w wyścigi etapowe. Ivan Basso i Franco Pellizotti mają zadbać o zwycięstwo w Giro d’Italia, zaś „młodzi” czyli Roman Kreuziger i Vincenzo Nibali postarać się o dobry wynik w Tour de France. Daniele Bennati zechce udowodnić, że jest więcej niż sprinterem i stać go na zwycięstwo w pagórkowatych klasykach. Z kolei Lampre powinno się skupić na wyścigach jednodniowych. Aktualny mistrz świata Alessandro Ballan jest jednym z najlepszych fachowców od bruku i pagórków, zaś wicemistrz Damiano Cunego po trzech zwycięstwach w Giro di Lombardia jest naturalnym kandydatem do sukcesu w najstarszym z klasyków czyli Liege – Bastogne – Liege. Do tego wzmocni ich jeszcze Enrico Gasparotto zwycięzca rankingu Europe Tour 2008. Co ciekawe najlepszy polski kolarz czyli Sylwester Szmyd przeszedł tej zimy z obozu Cunego do obozu Basso, więc w 2009 roku będzie mógł w końcu przyśpieszać w razie nagłej słabości Damiano. Na zapleczu ekstraklasy aż sześć włoskich ekip, choć tylko dwie zarejestrowane w Italii. Najsilniejszą z nich wydaje się być LPR z Alessandro Petacchim, Danilo Di Lucą i coraz mocniejszym Gabriele Bosisio. Ciekawą grupę weteranów z rocznika 1971 zebrał szef ekipy Serramenti Gianni Savio. Do Gilberto Simoniego i Alessandro Bertoliniego dołączył jeszcze wicemistrz olimpijski Davide Rebellin.
W Niderlandach małe przeszacowanie sił. Quick Step znacznie osłabił swe włoskie skrzydło. Bez Paolo Bettiniego (emerytura) i Giovanniego Visconti (ISD) opierać się będą na gwieździe Toma Boonena, który w ubiegłym roku miał spore problemy behawioralne i mimo zwycięstwa w Paryż-Roubaix nie świecił już najjaśniej. W razie dalszych wybryków „Tornado Toma” jedyną alternatywą pozostanie wszechstronny Stijn Devolder, którego stać na zwycięstwa w klasykach i krótszych wyścigach etapowych. Podobne predyspozycje ma też ich nowy nabytek Francuz Sylvain Chavanel. Rywal zza miedzy czyli Silence-Lotto do pomocy Cadelowi Evansowi zatrudnił Thomasa Dekkera i Charlesa Wegeliusa. Klasyczny oddział tej ekipy będzie miał nowego lidera. Obok Leifa Hoste i Grega Van Avermaeta ujrzymy bowiem zwycięzcę Paryż-Tours Philippe’a Gilberta. Niewielkie zmiany w holenderskim Rabobanku. Nick Nuyens wspomoże Hiszpanów Oscara Freire i Juana Antonio Flechę na trasach klasyków, zaś Denis Mienszow nadal dobijał się będzie do podium Tour de France. Najciekawsza będzie obserwacja postępów górala Roberta Gesinka i transformacji Larsa Booma z błota na szosę.
W Hiszpanii zastój w interesie. Niby trzy ekipy w Pro Tourze, ale w Euskaltel i Fuji-Servetto brak wielkich gwiazd. Chwalebnym wyjątkiem jest tylko mistrz olimpijski Samuel Sanchez w barwach pomarańczowych. W dalszym rzędzie górale tacy jak Igor Anton i Juan Jose Cobo. Zdecydowanie mocniejsza wydaje się być ekipa Caisse d’Epargne. Niemniej do jej lidera Alejandro Valverde jak boomerang wraca ostatnio sprawa dr Fuentesa. W razie czarnego scenariusza tzn. bez Valverde zespół ten stracił by sporo ze swej wartości. Jose Ivan Gutierrez, Oscar Pereiro, Joaquin Rodriguez, Luis Leon Sanchez czy Rigoberto Uran to świetni kolarze, ale daleko im do klasy swego błyskotliwego kolegi. Zaangażowali też oni aż trzech zdolnych neo-pro spoza Hiszpanii. Kostarykańczyk Andrei Amador, Francuz Arnold Jeannesson i Portugalczyk Rui Faria da Costa to gwiazdy ostatniego Tour de l’Avenir. Do nich może należeć przyszłość, choć chyba jeszcze nie ta najbliższa. We Francji wciąż przewaga ilości nad jakością. W sumie aż cztery ekipy Pro Touru, lecz tylko nad zespołem Ag2R warto na dłużej zawiesić wzrok. Do Władimira Jefimkina dołączył brat-bliźniak Aleksander. Pozostali Cyril Dessel, Rinaldo Nocentini i Tadej Valjavec, zaś przybyli Nicolas Roche i Sebastian Hinault.
W dwóch najsilniejszych zespołach ostatnich lat czyli: Saxo Bank (ex-CSC) i Team Columbia małe zmiany i raczej na gorsze. Duńczykom ubył Sastre, lecz pozostali bracia Andy i Frank Schleck, mistrz czasówek Fabian Cancellara, medalista MŚ Matti Breschel oraz „stare asy” Stuart O’Grady i Jens Voigt. W amerykańskim Team Colombia największą gwiazdą z pewnością pozostanie supersprinter Mark Cavendish, na ostatnich metrach wspierany przez Andre Greipela. W trudniejszym terenie pokazywać się będą: Marcus Burghardt, Kim Kirchen, Thomas Lovkvist, Michael Rogers oraz nowy nabytek Maxime Monfort. Drugi z amerykańskich teamów czyli Garmin skupił w swych szeregach wielu świetnych czasowców. Do Christiana Vandevelde, Davidów: Millara i Zabriskie dołączyli wicemistrz świata Svein Tuft oraz Bradley Wiggins. Vandevelde celuje w TdF, zaś w górach mogą mu pomóc Tom Danielson i młody Daniel Martin. Natomiast za naszą zachodnią granicą mocny zespół z niemieckim charakterem zbudował w końcu Milram. Pozyskali oni Linusa Gerdemanna i Markusa Fothena z myślą o wyścigach etapowych, Fabiana Wegmanna na górzyste klasyki oraz Geralda Ciołka na klasyki pagórkowate i finiszowe batalie.