1274 dni Armstronga. Tylko...

Organizatorzy Tour Down Under oczekują przybicia "Bossa"

Drukuj

Na ponad tydzień przed rozpoczęciem pierwszego w tym sezonie wyścigu Pro Tour, pytaniem, które pada bardzo często, jest to, jak poradzi sobie w wyścig Lance Armstrong, który po trzech latach przerwy wraca do ścigania.

Na ponad tydzień przed rozpoczęciem pierwszego w tym sezonie wyścigu Pro Tour, pytaniem, które pada bardzo często, jest to, jak poradzi sobie w wyścig Lance Armstrong, który po trzech latach przerwy wraca do ścigania.
Mimo iż drużyna Armstronga, Astana, przyleci do Australii w niedzielę, sam Amerykanin przebywa na razie na Hawajach, a data jego przylotu trzymana jest w tajemnicy (bardzo możliwe że będzie to w połowie przyszłego tygodnia). Organizatorzy chcą w ten sposób uniknąć tłumów kibiców, który chcieliby witać Armstronga na lotnisku w Adelajdzie.

Dyrektor wyścigu, Mike Turtur przeczuwa, że obecność 7-krotnego zwycięzcy Tour de France zgromadzi na trasie miliony kibiców. Spodziewa się także swoistego oblężenia hotelu, w którym przebywać będzie kolarz, a także miasteczka startu i mety wyścigu. „Myślę, że Armstrong będzie miał więcej problemów z dostaniem się na linię startu i do hotelu, niż podczas samego wyścigu” – twierdzi Turtur, dodając, że zapowiedź udziału Armstronga w wyścigu sprawiła, że do Australii już teraz zjeżdżają reporterzy z całej Europy – „to tylko świadczy o wielkim zainteresowaniu, jakie wzbudził Armstrong”.

Na razie Teksańczyk przebywa z dala od tego zgiełku, odpoczywając z dziećmi na Hawajach. Mimo to codziennie trenuje, po kilka godzin, często za samochodem – „muszę przyzwyczaić się do mocnego tempa, mimo iż nie ścigałem się tylko 1274 dni ”. Przedwczoraj do Amerykanina dołączył Chris Carmichael, jego osobisty trener. „Jego forma jest taka sama, jak sprzed 3 lat” – powiedział Carmichael.

Wyścig rozpocznie się 18 stycznia prologiem, natomiast 1. etap zostanie rozegrany 20 stycznia. Wtedy poznamy odpowiedź, w jakiej formie jest Lance…