Bernhard Kohl, przesłuchiwany w poniedziałek przed NADA, stanowczo zaprzecza doniesieniom, jakoby w trakcie przesłuchania nie podał żadnych nazwisk osób zamieszanych w proceder dopingowy z jego udziałem.Po poniedziałkowym przesłuchaniu Austriacka Agencja Antydopingowa (NADA) poinformowała, że kolarz nie podał żadnych wskazówek, ani tym bardziej nazwisk osób, które mogły brać udział w dostarczaniu mu środków dopingowych. Wskazania osób, które dostarczył, domaga się także Hans Michael Holczer, menedżer Gerolsteiner, byłego zespołu Kohla.
„Po przesłuchaniu media informowały, że nie podałem żadnych nazwisk osób stojących za moim dopingiem” – powiedział Kohl niemieckiej agencji DPA, „jednak to nie prawda. Podałem kilka nazwisk, jednak widocznie nie były to te, które NADA chciała usłyszeć” – tłumaczył się trzeci kolarz tegorocznej Wielkiej Pętli. Przyznał, że nie może podać nazwiska osoby, od której otrzymał niedozwolone środki, gdyż „zrujnowałoby to jej przyszłość”.
Kohl twierdzi także, że okres dyskwalifikacji (dwa lata) to w jego przypadku zbyt surowa kara, jako że zdecydował się na współpracę z prokuratorami. Nie wyklucza także, że będzie się odwoływał od tej decyzji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie (CAS).
Nie wykluczone też, że jako były kolarz T-Mobile, Kohl zostanie wezwany jako świadek w sprawie afery dopingowej z udziałem kolarzy i lekarzy tego zespołu, a w którą zamieszani są także lekarze z kliniki we Fryburgu.
Kohl podał (niektóre) nazwiska?
Austriak niezbyt chętnie współpracuje z NADA
Bernhard Kohl, przesłuchiwany w poniedziałek przed NADA, stanowczo zaprzecza doniesieniom, jakoby w trakcie przesłuchania nie podał żadnych nazwisk osób zamieszanych w proceder dopingowy z jego udziałem.