W tym czasie omal nie stracił życia, przeszedł ciężką operację neurologiczną oraz brał udział w jednej z największych afer dopingowych współczesnego sportu. A także wygrał kilka znaczących wyścigów.
Początek na Orlinku
Wielokrotnie pytany o to, dlaczego nie zaprasza do startu w Tour de Pologne najgłośniejszych kolarskich nazwisk, Czesław Lang zwykł odpowiadać: „Nie chcemy, by nasz wyścig był promowany przez gwiazdy. Chcemy, by to Tour de Pologne te gwiazdy kreował”. Gdy wyścig dookoła Polski miał zaledwie kategorię 2.2 a faworytami imprezy byli, stojący u progu emerytury Brochard czy Noe można było się tylko uśmiechać, biorąc tę wypowiedź za jedną z okrągłych, uniwersalnych wypowiedzi pasujących do każdej sytuacji. Mało kto by się wówczas spodziewał, że zwycięstwo Alberto Contadora podczas kończącej Tour de Pologne 2003 czasówki na Orlinek będzie w pewnym względzie prorocze i da poparcie słowom szefa Lang Teamu. Wszyscy byliśmy wtedy w euforii związanej ze zwycięstwem Cezarego Zamany. Uwagę mógł jedynie zwrócić fakt, że nikomu nie znany Hiszpan z ekipy ONCE (jadącej w TdP fatalnie) o trzydzieści sekund pobił rekord etapu ustanowiony rok wcześniej przez wybitnego czasowca, Ondreja Sosenkę. Contador miał wówczas niespełna 21 lat, pierwszy rok ścigał się w gronie zawodowców i choć uchodził za obiecującego czasowca i górala, nikt nie spodziewał się tego, czego dokona pięć sezonów później.
Walka o zdrowie
Rok 2004 Contador rozpoczął w tej samej grupie, kierowanej przez Manilo Saiza, ale już w innych barwach. Charyzmatyczny dyrektor sportowy stracił wieloletniego sponsora, fundację ONCE a w jej miejsce pozyskał firmę ubezpieczeniową – Liberty Seguros. Dobrze zapowiadający się sezon, ba, znakomicie zapowiadającą się karierę Contadora przerwały dramatyczne wydarzenia z wiosny tamtego roku. Podczas wyścigu dookoła Asturii Hiszpan niespodziewanie przewrócił się i w konwulsjach został odwieziony do szpitala. Początkowa diagnoza wskazywała na obrażenia twarzy doznane w skutek upadku. Gdy jednak mdłości, zasłabnięcia i bóle głowy nie ustępowały, po kolejnych badaniach zdiagnozowano tętniaka mózgu. Szybka decyzja o operacji i równie sprawnie przeprowadzony, poważny zabieg, nie tylko uratowały zdrowie zawodnika, ale i jego karierę. W czasie rehabilitacji Contador czytał „Mój powrót do życia”, czyli wyznania Lance Armstronga na temat jego walki z rakiem. Hiszpan zafascynował się postacią „Bossa” i gdy tylko lekarze na to pozwolili, wrócił do treningów. Już kilka miesięcy później, na wiosnę 2005 wygrał „Tydzień kataloński” a w prestiżowym Tour de Romandie zwyciężył na etapie, równocześnie zajmując czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Po raz pierwszy wziął udział również w „Wielkiej Pętli”. Choć nie odznaczył się we Francji niczym wielkim (31. miejsce w klasyfikacji generalnej i 3. wśród młodzieżowców, jego zadaniem było wspieranie Roberto Herasa, który zawiódł na całej linii), zdobył niezwykle cenne doświadczenie, które miało zaprocentować w kolejnych latach.
Fuentes? Nie znałem tego człowieka!
„Byłem w niewłaściwym klubie w niewłaściwym czasie”. Tak Contador podsumował swoją obecność na liście klientów Euefmiano Fuentesa. To właśnie jego nazwisko było jednym z tych, które wykluczyły ze startu w Tour de France 2006 drużynę Liberty Seguros, późniejszą Astanę. Wkrótce potem Contador, odmawiający poddaniu się analizie DNA, został oczyszczony z zarzutów. Tak jak wielu innych hiszpańskich kolarzy. Tamtejsza federacja, w przeciwieństwie do włoskiej czy niemieckiej najzwyczajniej w świecie zamiotła sprawę pod dywan. Na tyle skutecznie, że po Contadora postanowił sięgnąć Johan Bruynell. Trudno stwierdzić, czy dyrektor sportowy Discovery Channel szukał kolarza, który miał być następcą Armstronga, czy tylko skutecznego, górskiego pomocnika z Hiszpanii, jakich wielu przewinęło się przez jego ekipę. Tak czy inaczej już w pierwszym sezonie startów Contador zadziwił kolarski świat wygrywając najpierw Vuelta a Castilla y Leon, następnie Paryż – Nicea a później Tour de France.
Następca Induraina czy następca Armstronga?
Grupa Discovery przez cały sezon 2006 borykała się z poważnym problemem. Pokładanych w nim nadziej nie spełnił Jaroslav Popovych, również żaden z pozostałych w grupie kolarzy nie był w stanie nawet zbliżyć się do walczących o zwycięstwo w Wielkiej Pętli zawodników. Z resztą poszukiwania następcy „Bossa” rozpoczęły się dużo wcześniej. Tom Danielson, Paolo Savoldelli, Popovych, Ivan Basso (wyrzucony z ekipy po przyznaniu się do współpracy z Fuentesem) – wszyscy oni w ten czy inny sposób zawiedli. Przed sezonem 2007 do ekipy dokooptowano Contadora i Leipheimera. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Choć przed startem Touru nie określono, który z nich ma być liderem i obaj zawodnicy do końca walczyli o zwycięstwo, byli w stanie wzajemnie wspomagać się na tyle skutecznie, by dać radę Cadelovi Evansowi, zajmując 1. i 3. miejsce na podium w Paryżu. Hiszpan jako jeden z nielicznych nie tylko dotrzymywał tempa Michaelowi Rasmussenowi, ale nawet stawiał go pod silną presją. Zwycięstwo etapowe na Plateau de Beille poprzedziło zdobycie żółtej koszulki lidera. Niestety nie w sportowej walce a po wyrzuceniu z wyścigu poprzedniego właściciela Maillot Jeaune. W tym miejscu pojawia się pytanie, czy Contador były w stanie odrobić 3 minuty do Duńczyka podczas ostatniej czasówki? Trudno „gdybać”, jedyne, czego można być pewnym to fakt, że Hiszpan, mimo typowej dla „górala” filigranowej budowy na czas jeździ bardzo dobrze. Być może nie jest w stanie wygrywać etapów jazdy indywidualnej, ale jest czasowcem na tyle dobrym, by zyskiwać przewagę nad głównymi rywalami. A nad tymi, którym nie jest w stanie sprostać podczas tych prób, zyskuje w górach. Tak było podczas ubiegłorocznego Touru, gdzie w górach był lepszy od Evansa i tak było podczas tegorocznego Giro, gdzie był lepszy od rywali podczas jazdy na czas.
Czy zatem Contador jest kolarzem idealnym? Z pewnością jest najlepszym, co mogło spotkać ten sport w burzliwym okresie po „Operacji Puerto”. Choć sam był jednym z bohaterów tej afery, trzeba pamiętać, że został oficjalnie uniewinniony. Zatem, w myśl przepisów jest „czysty”. Co więcej, sam dość kategorycznie wypowiada się na temat dopingu i są to właściwie jego jedyne bardziej znaczące wypowiedzi. Contadorowi daleko bowiem do statusu gwiazdy, choć uzyskiwane przez niego rezultaty na to wskazują. Co więcej, mając niespełna 26 lat osiągnął więcej niż większość jego, bardziej doświadczonych kolegów z drużyny. Na Contadora pracują, lub pracowali, Kloden, Leipheimer, Popovych, Hincapie czy Colom. Drużyna, w której jeździ, czyli Astana to de facto „stare” Discovery, tyle, że z nowym sponsorem. Dyrektor sportowy, magiczny Johan Bruynell, tak jak za starych czasów, gdy liderem był Armstrong, potrafił przekonać wybitnych kolarzy, by poświęcili swoje cele dla nowego kapitana. Obraz Klodena pracującego na Contadora podczas 19. etapu Giro rozwiewa wszystkie wątpliwości, komu najbardziej ufa Bruynell. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że być może to właśnie praca „Klodiego” w dużej mierze wygrała Contadorowi tegoroczne Giro. Jeśli młody Hiszpan był w stanie udźwignąć presję i odpowiedzialność, oznacza to nie mniej, nie więcej, że jest zawodnikiem wybitnym. I że może stać się wielkim mistrzem, który swoją klasą przyćmi Armstronga czy Induraina!
FOTO: https://www.astana-cyclingteam.com/
Alberto Contador
Krótka, choć kręta droga na szczyt
Raptem pięć lat od podpisania pierwszego zawodowego kontraktu Alberto Contador ma na swoim koncie wygrane w Tour de France i Giro dItalia.