Wydawało się, że konflikt pomiędzy UCI oraz ASO, organizatorem m.in. Tour de France, który miał miejsce w marcu tego roku (przy okazji wyścigu Paryż – Nicea) przycichł. Niestety znowu pojawiły się pogłoski o tym, że Międzynarodowa Unia Kolarska będzie karać kolarzy, którzy zdecydują się wystąpić w tegorocznej Wielkiej Pętli.
A to wszystko przez to, że ASO postanowiło (podobnie jak w przypadku P-N) rozegrać lipcowy wyścig bez „pomocy” UCI, pod auspicjami Francuskiego Związku Kolarskiego (FFC) oraz AFLD (Francuskiej Agencji Antydopingowej). UCI nie godzi się na takie rozwiązanie, między innymi grożąc FFC wykluczeniem ze swoich struktur.
Spór toczy się głównie o to, kto ma decydować o zaproszeniach na wyścigi. ASO chce, by organizatorzy Wielkich Tourów mieli pełne prawo i dowolność przy rozdzielaniu zaproszeń, natomiast UCI twierdzi, że wszystkie drużyny z licencjami Pro Tour powinny wziąć udział w wyścigu, który jest „historią kolarstwa”.
W wydanym oświadczeniu UCI zapowiedziało, że - „kolarze i drużyny, które zdecydują się wystartować w Tour de France, będą narażeni na konsekwencje, głównie wynikające z winy ASO.” Przewodniczący UCI, Pat McQuaid, zarzucił ASO także, że chcąc stworzyć nowe zasady, działa na szkodę kolarstwa.
UCI - ASO. Koniec rozejmu?
Wydawało się, że konflikt pomiędzy UCI oraz ASO, organizatorem m.in. Tour de France, który miał miejsce w marcu tego roku (przy okazji wyścigu Paryż Nicea) przycichł. Niestety znowu pojawiły się pogłoski o tym, że Międzynarodowa Unia Kolarska będzie karać kolarzy, którzy zdecydują się wystąpić w tegorocznej Wielkiej Pętli