Czy Włoch będzie pierwszym reprezentantem swojego kraju od czasu Marco Pantaniego, któremu uda się to osiągnąć?
Piękne złego początki
Choć o Cunego mówiło się jako o bardzo zdolnym juniorze i młodzieżowcu. W 1999r w Veronie został mistrzem świata młodszej kategorii w wyścigu ze startu wspólnego. Będąc obdarowanym przez los naturalnie wysokim poziomem hematokrytu w 2002r trafił pod skrzydła Giuseppe Martinellego w grupie Saeco. Przed startem sezonu 2004 magazyn Pro Cycling wskazał go jako jednego z czterech najbardziej wartych uwagi zawodników. Brytyjscy specjaliści nie pomylili się. Już w kwietniu forma Cunego wybuchła z wielką siłą, gdy „Mały Książę” zwyciężył w Giro dell Appenino a następnie Giro del Trentiono pokazując się jako znakomity góral. Szczyt jego dotychczasowych możliwości przyszedł w wieku zaledwie 23 lat, gdy młody Włoch zwyciężył w Giro d’Italia. Nie stało się to oczywiście bez zawirowań i kontrowersji. Liderem ekipy Saeco miał być wówczas „stary mistrz” Gilberto Simoni. Pełniący rolę super pomocnika Cunego nie podporządkował się jednak starszemu koledze i, niezmiernie go irytując, zwyciężył w całym wyścigu. Dodatkowo na zakończenie sezonu Cunego potwierdził swoje wielkie możliwości wygrywając w Giro di Lombardia a w perspektywie całego sezonu był najlepszym kolarzem rankingu UCI. Co więcej najmłodszym w historii i… ostatnim, ponieważ rok później ranking został zastąpiony przez cykl Pro Tour.
Ivan Basso i mononukleoza
Do sezonu 2005 Cunego przystąpił z wielkimi nadziejami. Niestety w tym roku przytrafiły mu się dwie przypadłości. Pierwszą z nich był Ivan Basso. Zawodnik (wówczas) grupy CSC, zanim spotkały go problemy żołądkowe i stracił wiele minut na przełęczy Stelvio, zniszczył parę kolarzy Lampre: Simoniego i Cunego już na pierwszym górskim etapie. Jak się później okazało, dla Simoniego był to po prostu pierwszy rok, w którym na trasie Giro spotkał tak mocnego rywala. Dla Cunego z kolei było to wyjątkowo przykre doświadczenie. Tym trudniejsze, że lekarze długo nie mogli zdiagnozować jego choroby a on sam, bezskutecznie, próbował zwalczyć niemoc.
W 2006r, gdy powrócił do ścigania, na drodze znów stanął mu Basso. Będący już wtedy klientem Eufemiano Fuentesa zawodnik nie dał szans rywalom a Cunego, który ostatecznie zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, pokonał aż o 18 minut!!! Cunego nie zraził się jednak tym faktem i pojechał do Francji zdobywać doświadczenie na trasie Wielkiej Pętli. Choć ostatecznie ukończył wyścig (po dyskwalifikacji Floyda Landisa) na 11 miejscu i zdobył białą koszulkę najlepszego młodzieżowca powiedział, że za dwa lata wróci do Francji, by walczyć o koszulkę żółtą.
Ambitne plany
Wydawało się, że zanim to nastąpi, Cunego odzyska tron we Włoszech. Ponownie wygrał Giro del Trentino, ale już we właściwym Wyścigu Dookoła Włoch zderzył się z niezwykle silnym di Lucą. Co więcej, był słabszy również od swojego byłego kolegi z drużyny, myślącego o emeryturze „Gibo” Simoniego. Po tej porażce Cunego nie stracił nadziei na lepsze jutro, solidnie trenował latem, pokazywał się w wielu wyścigach by na zakończenie sezonu zwyciężyć, po raz drugi w swojej karierze, w Giro di Lombardia. Na finiszu w pięknym stylu pokonał Ricardo Ricco i przypomniał, jak wielki drzemie w nim potencjał. W sezonie 2008 nie planuje startu w Giro. Skupia się na ardeńskich klasykach a następnie wystartuje w Tour de France. Jeśli do Francji przyjedzie dobrze przygotowany, to nawet mimo niezbyt dobrej umiejętności jazdy na czas, będzie jednym z głównych faworytów do zwycięstwa. Wraz z Alejdandro Valverde, zawodnikiem o podobnej „charakterystyce” co on sam (Valverde tak jak Cunego słabo jeździ na czas, za to jest znakomity w górach i szybki na finiszu, co wykorzystuje w klasykach a podczas etapówek zyskuje cenne sekundy bonifikat) może stworzyć wspaniałe widowisko. Tym bardziej, że rywalem Włocha i Hiszpana będzie Cadel Evans, góral i czasowiec, który co roku wspina się po kolejnych stopniach podium Wielkiej Pętli. Niewykluczone więc, że dzięki obecności tych trzech zawodników będziemy oglądali najbardziej pasjonującą „Wielką Pętlę” od wielu, wielu lat.
Sam Cunego podchodzi do sprawy spokojnie. Robi swoje, ale na najwyższym możliwym poziomie. W tym sezonie wygrał już etap wyścigu dookoła Kraju Basków a w ardeńskich klasykach prezentuje się wyśmienicie. Wygrał Amstel Gold Race, w Walońskiej Strzale był trzeci i będzie zaliczany do ścisłego grona faworytów Liege – Bastogne – Liege. Jeśli po tak znakomitej wiośnie uda mu się wygrać Tour de France, będzie można śmiało powiedzieć, że jest największą gwiazdą współczesnego kolarstwa. Choć prywatnie prowadzi skromne i ciche życie na przedmieściach Verony, jako sportowiec prezentuje się znakomicie. W przeciwieństwie do wielu obecnych mistrzów wciąż szuka nowych wyzwań i stawia sobie nowe, bardzo urozmaicone cele. Być może dzięki temu, to właśnie on najbardziej zasługuje na to, by wygrać Tour de France 2008, choć wcale nie musi być najmocniejszym kolarzem tego wyścigu.
Foto: www.teamlampre.com