Danilo Di Luca nie stawił się dziś w siedzibie Włoskiego Komitetu Olimpijskiego (CONI) w Rzymie, gdzie miał złożyć zeznania w sprawie podejrzeń o stosowanie przez niego dopingu. Adwokaci Włocha tłumaczą jego absencję startem w rozpoczynającym się dziś wyścigu Settimana Ciclista Lombarda.
Di Luca miał odpowiedzieć na pytania dotyczące wyników testów antydopingowych, przeprowadzonych po 17. etapie ubiegłorocznego Giro d’Italia. Wyniki te wskazały podwyższony poziom hormonów w organizmie kolarza, bardziej prawdopodobny u małego dziecka, niż u zawodowego kolarza. Nie wykryto jednak żadnych zabronionych substancji. Teraz CONI chce wyjaśnień od Di Luci co do przyczyn takich anomalii i domaga się dla niego 2 lat dyskwalifikacji, gdyby okazało się, że kolarz stosował doping.
Sam zainteresowany jednak nie wydaje się być zbytnio zakłopotany całą sprawą. Mimo iż wcześniej odbywał już karę 3-misięcznego zawieszenia (za udział w aferze „Oil for drugs” i kontakty z doktorem Carlo Santuccione), konsekwentnie zaprzecza wszelkim pogłoskom o stosowaniu przez niego dopingu. Zapowiedział też, że w przypadku niekorzystnej dla niego decyzji, skieruje sprawę do CAS – Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. „Ważne, żeby proces i wyrok były uczciwe i zgodne z prawem. Moja obecność w Rzymie nie była potrzebna” – powiedział krótko Di Luca, którego w stolicy Włoch reprezentowali adwokaci.
W przypadku zawieszenia, zawodnikowi ekipy LPR grozi odebranie tytuł zwycięzcy ubiegłorocznej edycji Giro, który zostałby następnie przyznany drugiemu na mecie Andy Schleck’owi z CSC.
CONI nie przesłucha Di Luci. Przynajmniej na razie.
Danilo Di Luca nie stawił się dziś w siedzibie Włoskiego Komitetu Olimpijskiego (CONI) w Rzymie, gdzie miał złożyć zeznania w sprawie podejrzeń o stosowanie przez niego dopingu. Adwokaci Włocha tłumaczą jego absencję startem w rozpoczynającym się dziś wyścigu Settimana Ciclista Lombarda