Dzisiejszy etap zapowiadał się jako przełomowy dla losów rywalizacji o maillot jaune. Jadący niczym natchniony Alaphilippe, bohater francuzów i ulubieniec kibiców, broniący zaciekle pozycji lidera, miał być atakowany przez swoich najgroźniejszych rywali – dwójkę kolarzy Team Ineos – Bernala i Gerainta Thomasa, a także Steven Kruijswijk (Jumbo-Visma). Jeszcze przed najważniejszymi podjazdami na trasie – Col de l’Iseran i finałowym Col de Tignes – z rywalizacji wycofał się piąty kolarz z generalki, Thibaut Pinot (Groupama FDJ), który zmagał się z kontuzją.
Przed etapem pewnym było, że jeśli ktoś chce pokonać Francuza, to musi atakować na Iseran położonego na 2770 m.n.p.m, który był zarazem najwyższym punktem tegorocznego wyścigu.. I tak się właśnie stało. Na ponad 5 kilometrów przed szczytem zaatakował Bernal, zabierając ze sobą Adama Yatesa (Mitchelton-Scott) i doganiał kolejnych kolarzy z ucieczki dnia. Już wtedy Alaphilippe przejawiał oznaki słabości, a wkrótce został sam i musiał walczyć o każdą sekundę, by obronić przewagę.
Na szczycie Iseran miał jednak dwie minuty straty do Bernala. I gdy kolarze zmierzali w dół, sędziowie i dyrektor wyścigu przekazali informację o neutralizacji etapu i zaliczeniu wyników ze szczytu Iseran. Zjazd z przełęczy był bowiem nieprzejezdny po zejściu lawiny błotnej. A to oznaczało, że Alaphilippe, tak zaciekle broniący koszulki lidera, musiał oddać ją Bernalowi. Na szczycie jego strata wynosiła bowiem dwie minuty i choć Francuz na zjeździe odrabiał straty, to na próżno.
Po dzisiejszym, skróconym i diametralnie zmienionym etapie, na prowadzeniu znajduje się Bernal, a drugi jest Alaphilippe. Trzecie miejsce zajmuje Thomas.
Wyniki wkrótce.