GdI: Powrót Frooma

Brytyjczyk, dla którego dotychczas Giro nie było udane, a kolarz Team Sky wielokrotnie notował straty i upadki, dziś odbił się od dna. Jego atak na cztery kilometry przed szczytem Zoncolan zgubił rywali i dał mu zwycięstwo, choć jego przewaga na szczycie nad liderem wyścigu, Simonem Yatesem (Mitchelton-Scott), wyniosła zaledwie 6 sekund.

Dzisiejszy etap nie mógł się rozstrzygnąć inaczej, niż na stromych zboczach Monte Zoncolan, gdzie nachylenie dochodziło do 20%. Gdy Wout Poels (Team Sky) dyktował tempo w czołówce, grupa się mocno uszczupliła, a ostatni uciekinierzy – Igor Anton (Dimension Data) i Valerio Conti (UAE Team Emirates) – zostali doścignięci. Krótki atak Michaela Woodsa (EF Education First-Drapac p/b Cannondale) niewiele zmienił i dopiero na 4,5 kilometra przed szczytem Froome zaatakował jako pierwszy z wielkich. Był to skuteczny atak, ale dopiero poprawiając 500 metrów dalej zerwał z koła wszystkich rywali.

Faworyci wyścigu, zajmujący czołowe miejsca w generalce, toczyli korespondencyjny pojedynek o sekundy, bonifikaty i pozycje w tabeli. Za Froomem jechał Yates, dalej Domenico Pozzovivo (Bahrain-Merida), Miguel Angel Lopez (Astana), Tom Dumoulin (Team Sunweb), Thibaut Pinot (Groupama FDJ), czy Richard Carapaz (Movistar). Różnice pomiędzy nimi nie były duże, jednak okazały się nie do odrobienia, a strome zbocza Zoncolan nie pozwalały się rozpędzić. Każdy musiał jechać swój wyścig.

Wspinający się na szczyt Froome na kilometr przed metą niemal został doścignięty przez Yatesa, jednak ostatni zryw pozwolił mu utrzymać niewielką przewagę i przede wszystkim odnieść zwycięstwo, które podbudowało morale Brytyjczyka i pozwala mu jeszcze myśleć o podium w Rzymie.