Boasson Hagen za piątym razem

Boasson Hagen, który wcześniej czterokrotnie oglądał plecy rywali na finiszu, tym razem nie czekał do ostatnich metrów i zaatakował na ostatnim kilometrze etapu, by samotnie przekroczyć linię mety, 5 sekund przed Nikiasem Arndtem (Team Sunweb), z którym atakował. Ta dwójka stanowiła część dużej, dwudziestoosobowej ucieczki, która uformowała się po 25 kilometrach od startu z Embrun i która na mecie zameldowała się ponad 10 minut za niespiesznie jadącym peletonem. W grupie zasadniczej spokojne tempo dyktowali kolarze Team Sky, pilnując, by dowieźć Chrisa Frooma bezpiecznie do mety, co stworzyło szansę dla uciekinierów.

Przy tak dużej przewadze już  na 60 kilometrów przed metą rozpoczęły się kontrataki, ale dopiero na ostatnich 20 kilometrach grupa się podzieliła. W czołówce nastąpiła wtedy seria szaleńczych ataków, z których jednak każdy był kasowany. Dopiero na 2800 metrów przed metą, wykorzystując rondo, odjechali Boasson Hagen i Arndt, a Norweg chwilę później poprawił atak i odjechał rywalowi.

Do mety zmierzał niezagrożony i już mógł się cieszyć z tak długo wyczekiwanego zwycięstwa, którego cztery razy był już bardzo blisko w tegorocznym wyścigu.

Peleton, w którym otoczeni kolegami z ekipy finiszowali wszyscy kolarze z czołówki klasyfikacji generalnej, przyjechał na metą 10 minut za zwycięzcą. Przed jutrzejszą, decydującą czasówką, Froome ma 23 sekundy przewagi nad Romainem Bardet (Ag2R La Mondiale) i 29 nad Rigoberto Uranem (Cannondale).