TdF: Chaos na Mont Ventoux

12. etap Tour de France, rozgrywany w dniu święta narodowego Francuzów, miał być też wielkim świętem kolarstwa. Już wczoraj jednak okazało się, ze święto zakłócił wiatr, który zmusił organizatorów do przesunięcia mety ze szczytu Mont Ventoux sześć kilometrów niżej, na Chalet Reynard. Zabrakło więc charakterystycznego, księżycowego krajobrazu na ostatnich kilometrach. Dodatkowo, wydarzenia na ostatnim kilometrze etapu sprawiły, że dzisiejszy dzień przejdzie do historii z powodu kompletnego chaosu na trasie i zamieszania, jakie wywołała kraksa z udziałem motoru organizatora wyścigu.

Rywalizacja do ostatniego podjazdu przebiegała zgodnie z przewidywaniami – uciekinierzy zawiązali ucieczkę, która z przewagą ponad ośmiu minut rozpoczęła podjazd pod Mont Ventoux. Z tej grupy początkowo próbował odjechać Andre Greipel (Lotto Soudal), ale to Serge Pauwels (Dimension Data) i Dani Navarro (Cofidis) zdołali zyskać kilkunastosekundową przewagę nad rwącą się grupą uciekinierów, a potem dołączył do nich jeszcze De Gendt. Faworyci, z kolei, z każdym kilometrem podjazdu jechali w coraz mniejszej grupie, aż na 7 kilometrów przed metą zostało ich już tylko kilkunastu. Wtedy dwa razy atakował Nairo Quintana (Movistar), ale kolarze Team Sky jechali bardzo czujnie i za każdym razem kasowali odjazd Kolumbijczyka, wracając do dyktowania mocnego tempa.

Na czele, z kolei, Navarro zdołał dołączyć do rywali na 500 metrów przed metą, ale nie miał już sił, by zafiniszować. Prowadził De Gendt i już nie dał sobie wydrzeć zwycięstwa, finiszując kilka metrów przed swoim rodakiem, Pauwelsem.

W tym samym czasie zaatakował w końcu Froome, zabierając ze sobą Richiego Porte (BMC Racing Team) i Quintanę. Kolumbijczyk nie przetrzymał drugiego przyspieszenia Brytyjczyka, ale Bauke Mollema (Trek-Segafredo) zdołał dołączyć do lidera i Porte. Kilkaset metrów przed metą wydarzył się jednak wypadek, który zaważył na losach etapu i żółtej koszulki. Porte wjechał z impetem w motor, który niespodziewanie zatrzymał się przed nim, nie mogąc przecisnąć się przez tłumy kibiców, a chwilę potem także Mollema i Froome leżeli na asfalcie. Mollema podniósł się najszybciej z tej trójki ruszył dalej, natomiast Froome bezradnie czekał na nowy rower, będąc wymijanym przez kolejnych rywali z klasyfikacji generalnej. Brytyjczyk był tak zdesperowany, że zaczął biec do mety, aż w końcu dostał rower z wozu neutralnego, choć i ten nie był na tyle sprawny, by Froome mógł walczyć o obronę koszulki. Dopiero po kilkunastu sekundach dostał rower od swojego mechanika, lecz wtedy było już za późno, by obronić pozycję lidera.

Kolarz Team Sky na metę wjechał 1.40 po Mollemie i 1.21 po Adamie Yatesie (Orica-BikeExchange), który finiszował grupce faworytów i początkowo objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu. Na drugie miejsce awansował Mollema, a trzeci był Quintana. Froome spadł na szóste miejsce i tracił 53 sekundy do Yatesa. Ostatecznie jednak sędziowie wyścigu podjęli decyzję o neutralizacji etapu na kilometr przed metą i uznali czasy, które kolarze wtedy notowali. Froome wciąż wyprzedza Yatesa, o 47 sekund, a trzeci jest Mollema, ze stratą 56 sekund.