TdF: Froome zdemolował rywali

Froome samotnie minął linię mety po niespełna siedmiokilometrowej, samotnej wspinaczce. Brytyjczyk zaatakował bardzo wcześnie, jednak dzięki temu mógł znacznie powiększyć swoją przewagę w klasyfikacji generalnej. Froome błyskawicznie odjechał rywalom, którzy już wcześniej mieli spore kłopoty z utrzymaniem tempa, podyktowanego przez kolarzy brytyjskiej ekipy. Jedynie Nairo Quintana (Movistar) utrzymał początkowe tempo Frooma, ale na kolejne przyspieszenie już nie miał odpowiedzi. Kolarz team Sky w charakterystycznym dla siebie stylu, szybko kręcił pedałami i w ekspresowym tempie odjeżdżał rywalom, potwierdzając swoją pozycję jako faworyta i przede wszystkim lidera wyścigu.

Na mecie Froome zameldował się niespełna minutę przed swoim kolegą z ekipy, Richiem Porte, który najpierw przygotował pole do ataku dla Frooma, a potem – na ostatnim kilometrze – dogonił Quintanę i zaatakował po drugie miejsce. Ponad minutę do zwycięzcy stracił Kolumbijczyk z Movistar.

Klęskę ponieśli dwaj inni kolarze, wymieniani w gronie faworytów przed startem wyścigu. Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) był dopiero 11., ze stratą 2.51 do zwycięzcy, natomiast ubiegłoroczny zwycięzca, Vincenzo Nibali (Astana), stracił do Frooma 

W klasyfikacji generalnej Froome ma już 2.52 przewagi nad Van Garderenem i 3.09 nad Quintaną. Contador zajmuje 6. miejsce ze stratą 4.04 do Frooma, a Nibali jest dopiero 10 i traci aż 6.57.

Pierwsza część etapu w Pirenejach, z pierwszym górskim finiszem w tegorocznym wyścigu, była dość łatwa i przebiegała w lekko pofałdowanym terenie i nie zapowiadała walki faworytów wyścigu. Ci mieli zderzyć się na ostatnich 15 kilometrach etapu, gdy rozpoczynała się wspinaczka na metę w La Pierre-Saint-Martin. Wcześniej do głosu doszli tradycyjnie uciekinierzy, którzy atakowali już kilka kilometrów po starcie. Najbardziej zaciekle uciekał Pierrick Fedrigo (Bretagne-Seche Environnement), który po trzech kilometrach zyskał minimalną, kilkusekundową przewagę i utrzymywał ją przez kilkanaście kolejnych kilometrów. Dopiero gdy w pościg za Francuzem ruszył Kenneth van Bilsen (Cofidis) peleton odpuścił, jednak zanim dwójka się połączyła, minęło kilkadziesiąt kilometrów. Po 30 kilometrach etapu Fedrigo miał już dziesięć minut przewagi nad peletonem i wyprzedzał van Bilsena o minutę. Dopiero na 45. kilometrze dwójka uciekinierów połączyła siły i razem pokonywała kolejne kilometry, z trzema premiami górskimi 4. kategorii przed sobą.

Peleton, który prowadzili wtedy kolarze Movistar, w pewnym momencie tracił ponad 14 minut, dając dużą swobodę uciekinierom, mając w głowie ostatnich 15 kilometrów. Kolejne dwie premie górskie Côte de Bourgaber (na 66km) i Côte de Vieilleségure (na 90km) wygrał Van Bilsen, natomiast w peletonie nie było większego poruszenia, choć przewaga zaczęła stopniowo spadać. Jedynie sprinterzy, na 40 kilometrów przed metą, ożywili się, gdy do zgarnięcia były punkty na lotnej premii - z peletonu najszybszy był Andre Greipel (Lotto Soudal), który dzięki temu odzyskał prowadzenie w klasyfikacji punktowej wyścigu. 

Na 20 kilometrów przed metą dwójka uciekinierów miała jeszcze 4 minuty przewagi, a gdy rozpoczął się finałowy podjazd, różnica stopniała do 2.40. Peleton prowadziły ekipy Cannondale-Garmin, Movistar, Team Sky i Tinkoff-Saxo i mocne tempo sprawiło, że  po kolei z tyłu grupy odpadali kolejni kolarze. Gdy Fedrigo zostawił Van Bilsena, z peletonu spływali dwaj kolarze z podium ubiegłorocznego wyścigu – Thibaut Pinot (FDJ.fr) i Jean Christophe Peraud (Ag2R La Mondiale). Na 11,5 kilometra przed szczytem zaatakował Robert Gesink (LottoNL-Jumbo) i szybko odjechał rywalom, minął Fedrigo. Kilkaset metrów dalej w pościg za Holendrem ruszył Rafael Valls (Lampre-Merida) i na niespełna 10 kilometrów przed szczytem dojechał do Gesinka.

Ogromne kłopoty miał ubiegłoroczny zwycięzca, Vincenzo Nibali (Astana), który wraz z Rigoberto Uranem (Etixx-Quick Step) stracił kontakt z grupą faworytów na 10 kilometrów przed metą i szybko jego strata urosła do minuty, mimo pomocy kilku kolegów z ekipy. Tempo dyktowane przez kolarzy Team Sky i Movistar w grupie faworytów pozbawiało Włocha wszelkich złudzeń, że będzie w stanie zniwelować straty.

Na 7,5 kilometra przed kreską tempo podkręcił Alejandro Valverde (Movistar), ale atak Hiszpana był jedynie krótkim przetestowaniem nogi i rywali. Kilkaset metrów dalej kłopoty miał Alberto Contador (Tinkoff-Saxo), który po przyspieszeniu Richiego Porte (Team Sky) został za rywalami. Z Porte jechali wtedy już tylko Chris Froome (Team Sky) i Nairo Quintana (Movistar), a dalej Tejay Van Garderen (BMC Racing Team) z dościgniętym wcześniej Gesinkiem. Po krótkim uspokojeniu zaatakował Froome, gdy do mety pozostało nieco ponad 6 kilometrów. Quintana długo nie był w stanie utrzymać tempa Brytyjczyka i jechał swoim tempem, ale różnica pomiędzy dwójką faworytów rosła.

Froome zaatakował bardzo wcześnie, ale dzięki temu miał wiele kilometrów, by wypracować sobie przewagę nad rywalami. A ci nie byli w stanie utrzymać piekielnego tempa Brytyjczyka. Za Froomem kolarze jechali pojedynczo bądź w niewielkich grupkach. Na 5 kilometrów przed metą Quintana tracił już 20 sekund, Van Garderen 50, Contador 1.20, a Nibali 2.50. Trzy kilometry dalej przewaga była jeszcze większa– Quintana tracił minutę, grupa z Van Garderenem, Valverde, Pierrem Rollandem (Europcar) i Geraintem Thomasem (Team Sky) półtorej minuty, ponad dwie Contador, a prawie trzy Nibali.

Froome jechał niczym maszyna, z każdym kilometrem powiększając przewagę nad swoimi rywalami i dając jasny sygnał, kto jest najsilniejszym kolarzem tegorocznej Wielkiej Pętli. Brytyjczyk na kilometrach pozostałych do szczytu powiększył swoją przewagę i mógł spokojnie celebrować swoje przekonywujące zwycięstwo, choć o sekundy walczył do ostatniego metra. Na ostatnim kilometrze do goniącego Quintany dojechał jeszcze Porte. Kolarz Team Sky na 200 metrów ruszył po drugie miejsce, bez problemu odjeżdżając Kolumbijczykowi. Porte na mecie zameldował się 59 sekund za Froomem, Quintana kolejne 5 sekund później.

Czwarte miejsce zajął Gesink, tracąc na mecie 1.33, a kolejną grupkę na metę przyprowadził Valverde.