TdF: Stybar wygrywa w Le Havre

Stybar zaskoczył typowych sprinterów atakiem na ostatnim kilometrze, kiedy jeszcze droga wiodła nieco w górę, zanim na ostatnich 400 metrach robiła się płaska. Czech zyskał niewielką przewagę na podjeździe i już  nie oddał jej do mety, także z powodu braku reakcji rywali, którzy dopiero na 200 metrów przed kreską ruszyli do przodu i rozpoczęli finisz. Kolarz Etixx-Quick Step odniósł drugie w tegorocznym wyścigu zwycięstwo dla swojej ekipy, a swoje pierwsze w karierze zwycięstwo etapowe na Wielkiej Pętli.

Wygrana ekipy Etixx-Quick Step była jednak okupiona kontuzją Tonego Martina. Lider wyścigu spowodował kraksę na ostatnim kilometrze wyścigu, w której leżało kilku kolarzy, ale to Niemiec okazał się najbardziej poszkodowanym. Od razu złapał się za obojczyk i jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu, a do mety, po kilku minutach, by eskortowany przez czterech kolegów z ekipy, którzy pchali swojego lidera, gdy ten lewą rękę trzymał na udzie. Na razie nie ma informacji, dotyczącej urazu Niemca, ale najpewniej złamał on obojczyk i będzie musiał pożegnać się z wyśćigem.

Szóstego dnia 102. Tour de France kolarze walczyli na trasie z Abbeville do Le Havre, liczącej 191.5km. Lekko pofałdowana trasa zachęcała do ataków, ale i peleton miał ochotę na walkę o zwycięstwo, choć tym razem to nie typowi sprinterzy mieli odgrywać główne role, ale kolarze wybuchowi, którzy na trudnej końcówce mogli przypuścić zdecydowany atak.

Pierwsze kilometry były spokojne, choć uciekinierzy musieli podjąć kilka prób, zanim peleton puścił ucieczkę dnia. Najbardziej aktywny w tegorocznym wyścigu Perrig Quémeneur (Europcar) po raz trzeci zabrał się w ucieczkę, inicjując odjazd trójki kolarzy. Za Francuzem ruszyli Kenneth Van Bilsen (Cofidis) i Daniel Teklehaimanot (MTN-Qhubeka) i ta trójka bardzo szybko zbudowała przewagę ponad 10 minut. Po 28 kilometrach etapu różnica pomiędzy dwiema grupami wyniosła aż 12.30 i to było najwięcej, na ile mogli liczyć uciekinierzy. Potem peleton zaczął zmniejszać stratę, starając się kontrolować przebieg etapu, ale też nie chciał zbyt szybko skasować tej ucieczki.

A uciekinierzy w pełni wykorzystali szansę, jaką dostali. Szczególnie aktywny był Teklehaimanot, który wygrał dwie premie górskie na pierwszych 80 kilometrach, i miał wyraźną ochotę na zgarnięcie koszulki w grochy, którą do tej pory dzierżył Joaquin Rodriguez (Katiusza). Uciekinierzy w pofałdowanym terenie zgodnie współpracowali, utrzymując przewagę nad grupą zasadniczą, która na 80 kilometrów przed metą wynosiła jeszcze pięć minut. W peletonie panował spokój, który jednak został nieco zmącony przez lotny finisz na 50 kilometrów przed metą. Tam o punkty walczyli sprinterzy, natomiast chwilę później zaatakował Thomas Voeckler (Europcar), ale jego akcja trwała tylko kilka kilometrów i szybko został doścignięty. Uciekinierzy, z kolei, chwilę później rozegrali ostatnią premię górską na trasie, którą ponownie wygrał Teklehaimanot i z trzema punktami na koncie zapewnił sobie prowadzenie w klasyfikacji górskiej. Peleton także się uaktywnił i zmniejszał stratę do czołówki. Na 25 kilometrów przed kreską ekipy Giant-Alpecin, Movistar i Lotto Soudal prowadziły grupę tracącą minutę do uciekinierów i z każdym kolejnym kilometrem odrabiali kilka sekund.

Harcownicy jeszcze przez kilka kilometrów zgodnie współpracowali, ale na 12 kilometrów przed metą Van Bilsen postanowił zostawić swoich rywali i samotnie ruszył do przodu w pogoni za zwycięstwem.

Na ostatnich 5 kilometrach do przodu wyszli kolarze BMC Racing Team, tuż za nimi jechali kolarze Etixx-Quick Step, którzy pracowali na Cavendisha. Wysoko jechali tez kolarze Giant-Alpecin. Van Bilsen został doścignięty na 3 kilometry przed meta i rozpoczęła się walka o zwycięstwo etapowe – kolarze Etixxu wciąż dyktowali mocne tempo, ale gdy rozpoczął się podjazd to na czoło wyszli koledzy Johna Degenkolba (Giant-Alpecin), wysoko jechali też kolarze Katiuszy i Cofidisu. Tuż po minięciu bramy oznaczającej kilometr do mety na 20 miejscu w peletonie doszło do kraksy – upadł lider wyścigu, Tony Martin (Etixx-Quick Step), który upadając przewrócił też Vincenzo Nibalego (Astana).

Zamieszanie wykorzystał Zdenek Stybar (Etixx-Quick Step), który wtedy ruszył do przodu z nielicznej czołówki, która przejechała przed kraksą. Czech początkowo miał kilkumetrową tylko przewagę, ale wobec braku zdecydowania rywali powiększał dystans i na 500 metrów miał już bezpieczną przewagę. Mocno naciskał na pedały niemalże do samej mety i nie musiał martwić się pogonią rywali, którzy dopiero na 200 metrów przed kreską ruszyli za atakującym Czechem. Stybar niezagrożony minął metę, 2 sekundy przed Peterem Saganem (Tinkoff-Saxo), który finiszował najszybciej z goniącej grupy.