Dennis był jednym z faworytów tej próby i w pełni podołał postawionemu przed nim zadaniu. Jego ekipa zdecydowała się puścić Australijczyka na początku stawki, by ten mógł zawiesić poprzeczkę wysoko i żeby to rywale musieli gonić jego czas. Taka taktyka sprawdziła się w stu procentach i na mecie kolarz BMC Racing Team mógł cieszyć się z pierwszego w karierze zwycięstwa w Tour de France i koszulki lidera. Dennis jest siódmym Australijczykiem, który założył maillot jaune.
„Czekanie na wyniki moich rywali było bardzo stresujące” – powiedział po etapie Dennis, który bardzo długo siedział na fotelu lidera, oglądając na ekranie poczynania kolejnych kolarzy. „Denerwowałem się, gdy moi najgroźniejsi rywale stawali do walki jeden po drugim, ale już na kilometr lub dwa byłem w stanie ocenić, czy będą mieli lepszy czas” – dodał Australijczyk, który przed startem wyścigu przejechał całą trasę czasówki, „Spodziewałem się, że wygram, dlatego to zwycięstwo bardziej niż niespodzianką było dla mnie ulgą. To zwycięstwo i ta koszulka lidera dadzą mi nowe doświadczenia, które będą nieocenione przy długofalowym celu, jakim jest zwycięstwo w Wielkim Tourze. Ale to tego jeszcze daleka droga” – stwierdził kolarz BMC Racing Team.
„To była wyczerpująca próba” – powiedział, z kolei, Fabian Cancellara (Trek Factory Racing), który na swoim koncie ma pięć wygranych prologów Tour de France, „upał dawał się bardzo we znaki, zwłaszcza w kasku czasowym. Dałem z siebie wszystko, ale Rohan był po prostu lepszy. Może straciłem sekundę lub dwie na jednym czy dwóch zakrętach, ale to nie tam zrobiła się różnica między nami” – tłumaczył Cancellara. „Szkoda, bo to był dla mnie ważny etap, gdyż w tym roku nie mogłem ścigać się w klasykach. Ale to nic, już trochę wygrałem w mojej karierze i teraz ścigam się dla przyjemności. A Tu jest długi i będzie jeszcze mnóstwo okazji, jestem tego pewien” – powiedział Spartakus, który zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, ze stratą 6 sekund do lidera.
Oprócz walki o zwycięstwo etapowe, korespondencyjny pojedynek stoczyli też faworyci klasyfikacji generalnej wyścigu. Z pierwszej, małej bitwy, wielkiej czwórki, która ma największe szanse na zwycięstwo, górą wyszedł Vincenzo Nibali (Astana), który po etapie ma 7 sekund przewagi nad Chrisem Froomem (Team Sky), 15 sekund nad Alberto Contadorem (Tinkoff-Saxo) i aż 1.01 nad Nairo Quintaną (Movistar). Jednak całą tę czwórkę wyprzedza Thibaut Pinot (FDJ.fr), trzeci kolarz ubiegłorocznego wyścigu, który nad Nibalim ma 2 sekundy przewagi.
Przy braku premii górskich na czasówce, organizatorzy zdecydowali się nie przyznawać na razie koszulki w grochy, jak miało to miejsce w poprzednich latach, gdy dzień później jechał w niej trzeci kolarz prologu lub czasówki. Dlatego też na podium w Utrechcie koszulkę otrzymał Belg, Lucien Van Impet, zwycięzca wyścigu z 1976 roku, który od roku 1971 do 1983 sześciokrotnie wygrywał ten trykot.
Jeszcze przed startem tegorocznej Wielkiej Pętli kontrolne badania medyczne wykazały zbyt niski poziom kortyzolu we krwi Larsa Booma (Astana). Przepisy UCI nie zabraniają startu zawodnikowi z obniżonym poziomem kortyzolu, jednak zasady MPCC – ruchu na rzecz wiarygodnego kolarstwa – którego Astana jest członkiem, nakazują odsunięcie takiego kolarza od wyścigów na 8 dni. Kazachska ekipa nie zdecydowała się jednak na taki krok i Boom stanął na starcie 102. Tour de France, a konsekwencją wyników Holendra będzie najpewniej wyjście Astany z MPCC.