P-N: Kwiatkowski wciąż liderem

Etap z metą w Rasteau zakończył się finiszem z peletonu, choć jeszcze na 300 metrów przed metą to uciekający Thomas de Gendt (Lotto Soudal) prowadził z niewielką przewagą. Belg musiał jednak poddać się w starciu z rozpędzonym peletonem, z którego finisz rozpoczęli już sprinterzy. Bryan Coquard (Europcar) zaatakowal bardzo mocno na 300 metrów przed metą i gdy mijał De Wendta wydawało się, że sięgnie po zwycięstwo. Kilkunastometrowa przewaga Francuza szybko jednak stopniała na biegnącym pod górę finiszu a na jego kole w końcu pojawili się rywale. Cimolai popisał się bardzo mocnym finiszem i mimo Michaela Matthewsa (Orica GreenEdge), zwycięzcy 3. etapu wyścigu, na kole, nie dał się wyprzedzić, odnosząc największe zwycięstwo w karierze. Za plecami zostawił Matthewsa i Coquarda, natomiast na 12. miejscu finiszował Kwiatkowski, który w końcówce jechał bardzo czujnie, blisko czuba peletonu, i bez większych problemów zachował prowadzenie w wyścigu.

Polak w tabeli wyprzedza dwójkę kolarzy Team Sky - o sekundę Richiego Porte i o 3 sekundy Gerainta Thomasa.

Na dzisiejszym etapie aktywny był również inny z Polaków, Paweł Poljański. Kolarz Tinkoff-Saxo zabrał się w ucieczkę na samym początku etapu i razem z czterema towarzyszami większość dnia spędził na czele wyścigu, przewodząc stawce. Dopiero na 10 kilometrów przed metą Poljański nie wytrzymał tempa rywali i został ostatecznie złapany kilka kilometrów dalej, finiszując ostatecznie w dużej grupie, 1.45 za zwycięzcą. Michał Gołaś (Etixx-Quick Step) i Rafał Majka (Tinkoff-Saxo) finiszowali w zasadniczej grupie.

Kolarze na trasę 5. etapu Paryż-Nicea wystartowali z Saint-Etienne i niemalże od razu po starcie rozpoczynali wspinaczkę pod Col de la Republique. Również chwilę po starcie rozpoczęły się ataki, ale dopiero po około 6 kilometrach wspinaczki do przodu ruszyła piątka śmiałków, którzy zawiązali ucieczkę dnia. Inicjatorem był Thomas De Gendt (Lotto Soudal), lider klasyfikacji górskiej, a do Belga dołączyli Andrew Talansky (Garmin-Cannondale), Romain Sicard (Europcar), Egor Silin (Katiusza) i Paweł Poljański (Tininkoff-Saxo). Przewaga tej piątki wynosiła maksymalnie 3.40, a peleton, prowadzony przez kolarzy Etixx-Quick Step i Cofidis, trzymał uciekinierów w bezpiecznej odległości. Po drodze rozegrali między sobą górskie oraz lotne premie, z których druga padła łupem Poljańskiego.

Silny wiatr, z jakim tego dnia przyszło zmagać się kolarzom, w większość im sprzyjał, jednak niekiedy boczne podmuchy dzieliły peleton, choć zawsze grupa zjeżdżała się z powrotem. Przewaga ucieczki na 50 kilometrów przed metą wynosiła jeszcze 3 minuty, ale teraz już ekipy sprinterów na dobre zaczęły pracować na czele peletonu. 15 kilometrów dalej urwali pół minuty z przewagi uciekinierów, a na 23 kilometry przed metą dwie grupy dzieliło już tylko 1.50.

Ostatni podjazd, Cote de Buisson, z którego do mety pozostało niespełna 10 kilometrów, uciekinierzy pokonali jeszcze razem, ale potem De Gendt przyspieszył, zostawiając najpierw Poljańskiego, potem Sicarda i Talanskiego. Tylko Selin był w stanie utrzymać tempo Belga, który po zgarnięciu punktów na premiach górskich, walczył teraz o zwycięstwo etapowe. Ich przewaga nad peletonem była jednak niewielka. Ta dwójka razem dojechała do ostatniego kilometra i wtedy De Gendt zostawił rywala i samotnie ruszył po zwycięstwo. Belg miał jeszcze kilkanaście sekund przewagi nad zasadniczą grupą, w której już gotowi do walki byli sprinterzy. Na około 300 metrów przed metą pewne już było, że De Gendt nie zdoła przechytrzyć peletonu, a chwilę potem minął go rozpędzony Bryan Coquard (Europcar). Francuz zyskał kilkanaście metrów przewagi i wydawało się, że na trudnym, biegnącym nieco pod górę finiszu, zdoła uprzedzić rywali. Jednak szarża Davide Cimolai (Lampre-Merida) w końcówce etapu dała Włochowi zwycięstwo. Kolarz Lampre-Merida finiszował z Michaelem Matthewsem (Orica GreenEdge) na plecach, ale nie dał się wyprzedzić, odnosząc pierwsze zwycięstwo w World Tour.