KBK: Drugi triumf Cavendisha

Cavendish odniósł drugie w karierze zwycięstwo w Kuurne-Bruksela-Kuurne, a szóste w tym sezonie. Brytyjczyk wygrał wyrównany pojedynek sprinterów na mecie wyścigu, wyprzedzając o długość roweru Kristoffa, który jako pierwszy rozpoczął finisz na 250 metrów przed metą. W walce o zwycięstwo liczyła się praktycznie tylko ta dwójka, która wysforowała się przed rywali na ostatnich metrach. Cavendish, który finisz rozpoczął zza pleców Kristoffa, wysunął się na czoło na 150 metrów przed metą i mocnym finiszem sięgnął po zwycięstwo, wyprzedzając Norwega o długość roweru. Trzecie miejsce zajął Elia Viviani (Team Sky), który jednak nie miał szans, by nawiązać walkę ze wspomnianą wcześniej dwójką.

Zwycięstwo Cavendisha uratowało pierwszy belgijski weekend dla ekipy Etixx-Quick Step. Po wczorajsza druzgocącej porażce w Omloop Het Nieuwsblad, gdzie mieli trzech kolarzy w czołowej czwórce na ostatnich kilometrach, dziś Cavendish sprostał zadaniu przed nim postawionemu i sięgnął po przekonywujące zwycięstwo.

Po wczorajszych brukach Omloop Het Niewusblad, wyścig Kuurne-Bruksela-Kuurne dawał dobrą okazję sprinterom, by otworzyć swoje konto tej wiosny. Na starcie stanęli znakomici kolarze, z Markiem Cavendishem (Etixx-Quick Step), Edvaldem Boassonem Hagenem (MTN-Qhubeka), Elią Vivianim (Team Sky), Alexandrem Kristoffem (Katiusza), Bryanem Coquardem (Europcar), czy Naserem Bouhannim (Cofidis). Trasa niedzielnego wyścigu, podobnie jak Omloop Het Nieuwsblad, prowadziła po brukach i pagórkach, jednak znacznie łatwiejszych, a ostatni podjazd na trasie – Nokereberg – usytuowany był na 50 kilometrów przed metą, co dawało sprinterom szanse, by jeszcze wrócić do peletonu przed decydującą rozgrywką.

Pierwsze kilometry wyścigu, do pierwszego na trasie podjazdu – Edelareberg (na 37km) – były spokojne i bez ataków, ale tuż przed podjazdem ósemka kolarzy oderwała się od peletonu i choć długo walczyli o zbudowanie przewagi, to jednak po przejechaniu 10 kilometrów mieli dwie minuty zapasu. W skład ucieczki weszli kolarze ekip Pro Continental i Continental. Po 60 kilometrach Bryan Coquard (Europcar), Sjoerd van Ginneken (Roompot Orange), Fredrik Backaert i Dimitri Peyskens (Team 3M), Mattia Pozzo (Nippo - Vini Fantini), Xandro Meurisse (AN Post) i Thomas Vauborzeix (Veranclassic-Ekoï) mieli ponad 3 minuty przewagi i mogli cieszyć się bezpiecznym prowadzeniem. Seria podjazdów rozpoczynała się na 90. kilometrze wyścigu. Sześć krótkich, ale sztywnych podjazdów, usytuowanych co kilkanaście kilometrów, nieco zmniejszyło różnice pomiędzy czołówką i peletonem, który też powoli robił się coraz szczuplejszy, gdy niektórzy kolarze nie wytrzymali tempa pogoni. Na Cote de Trieu (na 114km), peleton się porwał, z około trzydziestką kolarzy w pierwszej grupie, jednak po kilku kilometrach grupa się rozrosła. Kolejne kilometry i podjazdy, m.in. Oude Kwaremont, rozrywały peleton, w którym faworyci testowali swoich rywali. Uciekinierzy mieli już niewielką przewagę i na około 60 kilometrów przed metą zostali doścignięci.

Podobnie jak wczoraj, kolarze Etixx-Quick Step dyktowali mocne tempo na podjazdach i odcinkach bruku, rozrywając peleton i pozbywając się kilku faworytów, jednak tylko na chwilę. Kolejne, płaskie kilometry, pozwoliły kolarzom dołączyć do czołowej grupy, która na 50 kilometrów przed metą liczyła około 30 kolarzy, w tym wielu faworytów, ale w miarę zbliżania się do mety kolejne grupy dołączały do czołówki. Gdy na 32-kilometry przed metą peleton mijał linię mety, wjeżdżając na dwie kolejne rundy wokół Kuurne, w peletonie jechało około 70 kolarzy, a ekipy sprinterów trzymały grupę razem, szykując się powoli do finałowej rozgrywki.

Kolarze Lotto-Soudal, Cofidis, LottoNL-Jumbo, Katiusza, Team Sky czy Etixx-Quick Step prowadziły peleton do mety, unikając szeregów ataków, ale 5km przed kreską do przodu wyrwał się Philippe Gilbert (BMC Racing Team). Belg zaskoczył peleton i udało mu się zyskać nawet 10 sekund przewagi, ale na 700 metrów przed metą został doścignięty. Już wtedy ekipy sprinterów ruszyły do przodu – Katiusza rozprowadzała Kristoffa, który na 300 metrów przed kreską rozpoczął finisz, ale bardzo blisko jego koła trzymał się Cavendish, który przeskakiwał do przodu i na 150 metrów przed metą siadł na koło Norwega. Po chwili wyskoczył zza pleców Kristoffa i rozpoczął swój finisz, nie pozostawiając rywalom złudzeń, kto był najsilniejszym kolarzem na finiszu. Brytyjczyk o długość roweru wyprzedził Kristofa i o kilka metrów Vivianiego, który nie był w stanie nawiązać walki z rywalami.