Zwycięstwo Polaka było jego pierwszym od czterech lat, od kiedy przeszedł do ekipy Lampre-Merida, jednak było to jego 15 zwycięstwo w karierze. „Po czterech latach w zespole udało mi się odnieść pierwsze zwycięstwo, w dodatku na tak ważnym wyścig, jakim jest Vuelta i to na Lagos de Covadonga” - mówił po zwycięstwie Niemiec, „jestem bardzo szczęśliwy i chciałbym bardzo podziękować kierownictwu ekipy za wsparcie, które zawsze mi okazywali” - dodał. „Ściganie jest nieco dziwne. Wczoraj, gdy po wielu próbach zabrałem się w ucieczkę, byłem wyczerpany. Dziś spróbowałem tylko raz i to skutecznie. Gdy nasza przewaga wzrosła do 10 minut i zaczął padać deszcz, uwierzyłem, że może się udać” - relacjonował kolarz Lampre-Merida. „Znałem ten podjazd i dzięki wskazówkom moich dyrektorów sportowych zaatakowałem w środkowej części i to była dobra decyzja” - mówił zwycięzca.
Za plecami Niemca walkę stoczyli faworyci wyścigu. Górą z bitwy na la Covadonga wyszli Alejandro Valverde (Movistar) i Joaquin Rodriguez (Katiusza), którzy na ostatnich metrach zdołali zgubić lidera wyścigu, Alberto Contadora (Tinkoff-Saxo) i odrobić do niego 5 sekund, powiększonych o bonifikaty czasowe. Jeszcze więcej stracił Chris Froome (Team Sky), który odpadł po pierwszych atakach rywali i później długo próbował odrabiać straty, jadąc niczym na sprężynie.
Lider wyścigu, Contador, skrytykował swoich rywali z ucieczki za brak współpracy. Hiszpanowi szczególnie zależało, by zgubić Froome'a, jednak niezbyt mocne tempo narzucone przez rywali sprawiło, że Brytyjczyk zdołał odrobić część strat. „Współpraca nie układała się tak dobrze, jak mogła. Gdy mogliśmy nadrobić nad Froomem, Rodriguez i Valverde nie chcieli pracować. Ostatecznie nadrobiliśmy kilkanaście sekund, ale to wciąż mało” - mówił Hiszpan, który teraz o 31 sekund wyprzedza Valverde i o 1.20 Rodrigueza i Froome'a. „Musiałem przy tym cały czas obserwować Rodrigueza i Valverde, którzy często atakowali. Potem chciałem zachować też siły na końcówkę, bo to szybcy kolarze, i nie zyskaliśmy tyle, ile mogliśmy. Gdybym jechał sam, zyskał bym więcej” - powiedział Contador, zwycięzca wyścigu z 2008 i 2012 roku.
Valverde, z kolei, przyznał, że w jego interesie nie było nadawanie mocnego tempa. „Chciałem jechać bardzo oszczędnie, nie chciałem skończyć bez energii na szczycie podjazdu. Oszczędzałem się, ale liczyłem też na bonifikatę na mecie” - powiedział lider Movistar, który przyznał też, że brak współpracy w tej trójce nie zdziwił go. „Nie rozmawialiśmy dużo. Z drugiej strony, nie ufałem żadnemu z nich, każdy jechał swoje, cały czas atakowaliśmy” - dodał.
Froome, natomiast, który cały czas walczył o zminimalizowanie strat, przyznał, że jego szanse na zwycięstwo są małe, a on sam przyjechał do Hiszpanii z myślą o kolejnym sezonie i przygotowaniach do Tour de France. „Przyjechałem na Vueltę głównie po to, by mieć w nogach jeden Wielki Tour w tym sezonie” - powiedział Brytyjczyk, który z Tour de France wycofał się po kontuzji nadgarstka. „To na pewno będzie korzystne w kontekście zimy i przygotowań do następnego sezonu. Jeśli przez sześć miesięcy nie ścigałbym się na najwyższym poziomie, ciężko byłoby mi wrócić” - dodał.