Martin Elmiger (IAM Cycling) i Jack Bauer (Garmin-Sharp) zaatakowali tuż po starcie i uciekali przez ponad 220 kilometrów, by zostać dościgniętym na ostatniej prostej w Nimes. Najdłużej walczył Bauer, którego rozpędzeni sprinterzy dogonili na ostatnich 25 metrach etapu. „Jestem naprawdę rozgoryczony” – mówił Bauer tuż po minięciu linii mety, „wygranie etapu na Tour de France to spełnienie marzeń z dzieciństwa. Dlatego bardzo chciałem wygrać, tym bardziej, że po stracie Andrew Talanskiego nie ma już wielu etapów, które nam pasują. Musieliśmy liczyć na to, że właśnie dziś uda nam się zabrać w ucieczkę i ona dojedzie. Było tak blisko, a jednocześnie tak daleko” – powiedział smutny Nowozelandczyk.
Elmiger, natomiast, został wybrany najagresywniejszym kolarzem etapu – „to jest Tour de France, największy wyścig na świecie, dlatego każdy daje z siebie absolutnie wszystko. Ale żaden z nas nie chciał jechać na maksimum możliwości, byliśmy zmęczeni. Nie spodziewałem się też, że dojedziemy do mety, by wiatr był bardzo silny i utrudniał jazdę” – relacjonował Mistrz Szwajcarii, „ale jestem z siebie zadowolony, walczyłem cały dzień” – dodał Elmiger, który do kolejnego etapu wystartuje z czerwonym numerem startowym na koszulce.
Finisz o zwycięstwo po raz drugi w tegorocznym wyścigu wygrał Alexander Krtistoff (Katiusza). Norweg skorzystał z faktu, że żadna z ekip nie była w stanie ustawić swojego pociągu sprinterskiego tak, by wyprowadzić lidera na dogodną pozycję, i w wyrównanej walce pokonał Heinricha Hausslera (IAM Cycling) i Petera Sagana (Cannondale). „Gdy wygrałem swój pierwszy etap, Thor Hushovd wysłał mi smsa
Sagan, z kolei, który jednak znów nie mógł cieszyć się ze zwycięstwa, ma już ogromną przewagę w klasyfikacji punktowej – z 402 punktami na koncie wyprzedza o 176 Bryana Coquarda z Europcar i zwycięstwa w klasyfikacji punktowej może być już pewien. Musi tylko dojechać bezpiecznie do Paryża, by tam móc na podium odebrać, po raz trzeci z rzędu, zieloną koszulkę najlepszego sprintera Tour de France.