Pomijając już samą kwestię rzekomej neutralizacji i zamieszania wokół niej, to właśnie Quintana okazał się faktycznie najlepszym kolarzem, większość ze swojej przewagi nadrabiając na ostatnim podjeździe – Val Martello. Jeszcze u podnóża ostatniego wzniesienia Kolumbijczyk, jadący wraz z Ryderem Hesjedalem (Garmin-Sharp) i Pierrem Rollandem (Europcar) miał 1.40 przewagi nad grupą Rigoberto Urana (Omega Pharma-Quick Step), natomiast na szczycie podjazdu zameldował się ponad trzy i pół minuty przed pierwszymi kolarzami z tej grupy.
Kolumbijczyk, który dodatkowo zmaga się z przeziębieniem, pokazał, że jest jednym z najlepszych górali tegorocznego wyścigu, a po dzisiejszym etapie także i głównym kandydatem do zwycięstwa w 97. Giro d’Italia. „Po wspinaczce na Stelvio, Europcar i Hesjedal narzucili mocne temp, więc razem z Gorką Izagirre ruszyliśmy za nimi. Gdy byliśmy na dole, zobaczyliśmy, że grupa się porwała” – mówił Quintana, „to nie był atak pod żadnym względem, nie słyszeliśmy też nic o neutralizacji. Nie wiem, skąd to całe zamieszanie. Poza tym, największą przewagę uzyskaliśmy na podjeździe” – tłumaczył nowy lider wyścigu.
Quintana spodziewa się, że jego rywale będą atakować w najbliższych dniach. „Wciąż zmagam się z przeziębieniem. Wiem też, że moi rywale będą atakować, ale mam wrażenie, że mój organizm szybko się zregeneruje, a i mam bardzo silną ekipę przy boku. Cały czas byliśmy dziś na czele, gdy wspinaliśmy się na Stelvio” – powiedział.
Organizatorzy nie chcieli, by drugi rok z rzędu królewski etap Giro d’Italia został odwołany, dlatego też, mimo fatalnych warunków pogodowych, kolarze zgodnie z planem pokonywali podjazdy pod Passo di Gavia i Passo dello Stelvio, mimo iż niektórzy dyrektorzy sportowy domagali się odwołania etapu.
Rozgrywany w ekstremalnych warunkach etap dał się we znaki wielu kolarzom. Dla niektórych był to najgorszy dzień na rowerze, jaki przeżyli. O swoich odczuciach chętnie pisali na twiterze.„Nigdy w moim życiu nie zmarzłem tak na rowerze” – napisał Nacer Bouhanni (FDJ.fr), lider klasyfikacji punktowej. „Nigdy nie lubiłem zjeżdżać, ale dziś jak nigdy czekałem na podjazdy” – stwierdził Ben Swift (Team Sky). „Dziś pobiłem mój rekord w liczbie założonych kurtek przeciwdeszczowych” – napisał Christopher Juul Jensen (Tinkoff-Saxo). „Najcięższy dzień na rowerze w moim życiu! Na pewno go zapamiętam. Cieszę się, że mogę to napisać. Poza tym, jak organizatorzy mogą puszczać wyścig na 2750 metrów, gdy na już na 2300 leży śnieg?” – pytał Maxime Monfort (Lotto Belisol). „Przełączyłem się z trybu wyścigowego, na tryb bezpieczny” – napisał Maarten Tjallingii (Belkin). „Okropny dzień. Naprawdę. Etap powinien być odwołany, to było nieodpowiedzialne” – pisał Thomas de Gendt (Omega Pharma-Quick Step).
Aż 122 kolarzy ukończyło ten etap ze stratą ponad pół godziny do zwycięzcy. Po tak wyczerpującym dniu jutro kolarze będą mieli chwilę wytchnienia i, miejmy nadzieję, lepszej pogody. 17. etap, z Sarnonico do Vittorio Veneto prowadzi po płaskim terenie i zakończy się finiszem z peletonu, dając nieco odpoczynku faworytom przed kolejnymi, równie wyczerpującymi etapami.