Do tej pory Bouhanni miał dwa zwycięstwa, podobnie jak Marcel Kittel (Giant-Shimano) i Diego Ulissi (Lampre-Merida). Kittel wycofał się z wyścigu jeszcze w Irlandii, natomiast Ulissi, który walczy o klasyfikację generalną, będzie miał trudne zadanie w starciu z typowymi góralami. A Bouhanni na finiszowych metrach nie ma sobie równych.
Francuz po raz kolejny w pokonanym polu pozostawił Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), dla którego było to już trzecie drugie miejsce a czwarte na podium podczas tegorocznego Giro, i który każdy etap kończył za plecami Bouhanniego. Włoch jest jednym z najbardziej regularnych sprinterów, jednak wciąż brakuje decydującego rzutu na metę, który dałby mu zwycięstwo.
Innym pechowym sprinterem okazał się być Elia Viviani (Cannondale), faworyt Włochów na sprinterskie pojedynki. Dziś, po kraksie – kiedy to Tyler Farrar (Garmin-Sharp) liznął koło Roberto Ferrariego (Lampre-Merida) – Viviani przyjechał na metę mocno poobijany, w dodatku już wcześniej zmagając się z przeziębieniem.
Na dzisiejszym etapie, na którym w końcówce kolarzy powstrzymała kraksa, wszyscy trzej Polacy przyjechali na metę razem. 37. miejsce zajął Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), za którym uplasowali się Paweł Poljański i Rafał Majka z Tinkoff-Saxo. Wszyscy linię mety minęli z czasem zwycięzcy, co oznacza, że Majka, który był trzeci w klasyfikacji generalnej, utrzymał swoją pozycję i zachował także koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej. Wśród młodzieżowców Polak wyprzedza o 29 sekund Włocha z Astany, Fabio Aru.
Dzisiejsi uciekinierzy, Marco Bandiera (Androni Giocattoli-Venezuela) i Andrea Fedi (Neri Sottoli-Yellow Fluo), to kolarze, którzy uciekali najczęściej podczas tegorocznego Giro d’Italia. Fedi uciekał już po raz trzeci i ma na swoim koncie już 608 kilometrów przejechanych w ucieczce, natomiast dla Bandiery była to czwarta wycieczka na czoło wyścigu, a Włoch na swoim koncie zgromadził 504 kilometry przejechane w czołowej grupie. Ta dwójka uciekała dziś przez kolejnych 160 kilometrów, na 9 przed metą dziękując sobie za wspólną pracę.
Doświadczenie dało o sobie znać w końcówce etapu, gdy Cadel Evans (BMC Racing Team) przesunął się na czoło grupy, jadąc tuż za sprinterami. Australijczyk dzięki temu uniknął kraksy i bezpiecznie dojechał do mety, broniąc prowadzenie w klasyfikacji generalnej wyścigu. „Dziś był etap bardzo spokojny, ale za to z nerwową końcówką” – mówił Evans o kraksach. W jednej z nich ucierpiał Yannick Eijssen, kolego z ekipy Evansa, który musiał wycofać się z wyścigu, „to dla nas duży cios, ale mam nadzieję, że damy radę, zwłaszcza w trzecim tygodniu wyścigu. Nadchodząca czasówka mi pasuje i mam nadzieję, że uda mi się właśnie tam nadrobić jeszcze nad najgroźniejszymi rywalami, Uranem czy Pozzovivo” – mówił lider wyścigu.