GdI: Zwycięstwo maglia rosa

Matthews na finiszu ograł Tima Wellensa (Lotto Belisol) i Cadela Evansa (BMC Racing), z którymi atakował już u podnóża podjazdu, gdy po kraksie na czele znalazło się kilkunastu kolarzy, w dużej mierze z ekip BMC Racing Team i Orica GreenEdge. Za plecami czołówki zostało wielu kolarzy, w tym faworyci wyścigu – Nairo Quintana (Movistar), Rigoberto Uran (Omega Pharma-Quick Step) i poobijany Joaquin Rodriguez (Katiusza), a także Polacy – Rafał Majka (Tinkoff-Saxo) i Przemysław Niemiec (Lampre-Merida).

Kilkunastoosobowa czołówka przez cały podjazd utrzymywała ponad półminutową przewagę nad grupą pościgową, która, mimo przewagi liczebnej, nie była  w stanie zlikwidować strat. grupa, w której był też Majka, straciła do czołówki prawie minutę.

Matthews, który za zwycięstwo zgarnął 10 sekund bonifikaty czasowej, umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej. Na drugie miejsce awansował Evans, który do swojego rodaka traci po dzisiejszym etapie 21 sekund. Trzeci jest Uran, którego starta wynosi już jednak 1.18.

Etap, który nie zwiastował wielkiej walki faworytów, zakończył się bardzo niefortunnie dla niektórych z nich. Rodriguez, który uczestniczył w kraksie, przyjechał na metę ze stratą i już teraz praktycznie pogrzebał szanse na zwycięstwo w wyścigu, tracąc dziś do zwycięzcy ponad 7 minut.

Jak zwykle na tegorocznym Giro d’Italia dość szybko uformowała się ucieczka. Po pierwszych, spokojnych kilometrach, już na piątym od peletonu odjechała czwórka kolarzy z ekip Pro Continental - Marco Bandiera (Androni Giocattoli), Rodolfo Torres (Team Colombia)  Edoardo Zardini (Bardiani-CSF) i Andrea Fedi (Neri Sottoli). Długi etap sprzyjał uciekinierom, którzy szybko  zbudowali przewagę, dzięki której spędzili na czele prawie cały dzień.

Kolarze Orica GreenEdge, którzy prowadzili peleton, pozwolili uciekinierom zyskać ponad 14 minut przewagi po przejechaniu 70 kilometrów etapu i dopiero wtedy powoli dyktować mocniejsze tempo, niwelując straty. Do pomocy mieli ekipę Team Sky i szybko przewaga spadła do poniżej 10 minut i z taką różnicą peleton minął pierwszą premię górską – Cave de’Tirreni (5,4km – 3,5% - na 102,8km). Przez kolejne kilometry, jakie pozostałe do mety, peleton niespiesznie, ale systematycznie zmniejszał straty do czwórki harcowników, których współpraca cały czas dobrze się układała.

Pogoda znów dała o sobie znać i deszcz po raz kolejny towarzyszył kolarzom w ostatniej fazie wyścigu. Uciekinierzy, którzy z każdym kilometrem mieli coraz mniejszą przewagę, zostali ostatecznie doścignięci na 12 kilometrów przed metą. Tempo, dyktowane teraz przez kolarzy BMC Racing i Omega Pharma-Quick Step, znacznie wtedy wzrosło, co błyskawicznie doprowadziło do dwóch kraks, w której ucierpiało wielu kolarzy i która miała ogromny wpływ na przebieg dalszej rywalizacji. W pierwszej z kraks, która miała miejsce w środku peletonu, ucierpieli m.in. Tyler Farrar (Garmin-Sharp) i Janez Brajkovic (Astana). Słoweniec długo siedział na poboczu, by potem zostać przetransportowanym do szpitala z podejrzeniem złamania obojczyka.

O wiele gorsza w skutkach była jednak kraksa, która zdarzył się kilkadziesiąt metrów dalej, przy wjeździe na rondo. Najbardziej ucierpiał w niej Giampaolo Caruso (Katiusza), który nieruchomy, długo leżał na asfalcie i czekał na przyjazd karetki. Wielu innych kolarzy także mocno się poobijało, w tym m.in. Joaquin Rodriguez (Katiusza), Svein Tuft (Orica GreenEdge), Stefano Pirazzi (Bardiani CSF), a kolejni zostali przez kraksę zatrzymani. Po zamieszaniu na czele została jedynie kilkunastoosobowa grupka, którą tworzyli m.in. kolarze Orica GreenEdge, z Ivanem Santaromitą, Peterem Weeningiem i Michaelem Matthewsem, a także BMC Racing, ze Stevem Morabito, Danielem Ossem i przede wszystkim Cadelem Evansem, który teraz walczył o wypracowanie jak największej przewagi nad swoimi rywalami.

Błyskawicznie ta grupka zyskała ponad pół minuty przewagi nad kolejną, kilkudziesięcioosobową grupą. Mocno pracowali zarówno kolarze BMC Racing, jak i Movistar, próbujący doprowadzić Nairo Quintanę do czołówki, ale różnica, jaka utworzyła się na początku podjazdu, pozostała taka sama niemal przez całe 8 kilometrów, a sytuacja na czele nie zmieniła się wiele.

W samej końcówce o zwycięstwo walczyli już tylko Matthews, Evans, Matteo Rabottini (Neri Sottoli-Yellow Fluo) i Tim Wellens (Lotto Belisol). Evans, który na kilometr przed metą wyszedł na czoło i podkręcił tempo, prowadził niemalże do samego końca, ale to Matthews, atakując zaledwie na 50 metrów przed metą, pewnie sięgnął po zwycięstwo, łatwością wyprzedzając swoich rywali i odnosząc pierwsze w tegorocznym wyścigu zwycięstwo. Za plecami czołówki, w niewielkich grupach, na metę przyjeżdżali kolejni kolarze, nierzadko mocno poobijani.