„To bardzo ważne zwycięstwo, ponieważ jest pierwszym włoskim zwycięstwem tegorocznego Giro” – mówił na mecie Ulissi, „tym bardziej się cieszę, bo udało mi się pokonać kilku naprawdę silnych kolarzy na wcale nienajłatwiejszym etapie. W samej końcówce Przemek Niemiec pomógł mi przeskoczyć o kilka pozycji do przodu, a potem już tylko pilnowałem Matthewsa i rozpocząłem finisz” – relacjonował przebieg końcówki Włoch z Lampre-Merida.
Po raz kolejny potwierdziła się też teza, że koszulka lidera wyścigu dodaje sił, a kolarze, którzy normalnie mieliby marne szanse w pagórkowatym terenie, radzą sobie nadzwyczaj dobrze. Michael Matthews (Orica GreenEdge) dzisiejszą jazdą udowodnił, że w pełni zasługuje na koszulkę lidera. Australijczyk w końcówce wziął sprawy w swoje ręce, czy raczej nogi, i sam dociągnął grupę faworytów do atakującego Joaquina Rodrigueza z Katiuszy. Matthews zlikwidował stratę do czołowej trójki i choć nie miał w końcówce już sił, by walczyć o zwycięstwo z Ulissim, to jednak finiszował na 5. miejscu i bez większych problemów obronił prowadzenie w wyścigu. Matthews koszulkę lidera założył już po drugim etapie, odbierając ją swojemu koledze z ekipy, Sveinowi Tuftowi, i jutro po raz czwarty wystartuje do etapu w maglia rosa.
Z bardzo dobrej strony pokazał się także Cadel Evans (BMC Racing Team). Australijczyk, choć także nie mógł nawiązać walki ze zdecydowanie najszybszym Ulissim, to jednak finiszował najwyżej z faworytów i zgarnął 6 sekund bonifikaty czasowej, która być może kiedyś będzie mieć znaczenie.
Kolarze od startu wyścigu w Australii nie zaznali jeszcze przyjemności jazdy w pełnym słońcu przez cały etap. Dziś, choć po starcie z Taranto świeciło słońce, to jednak w samej końcówce, gdy kolarze zbliżali się doViggiano, znów zaczął padać deszcz, czyniąc ściganie niebezpiecznym. Przekonało się o tym kilku kolarzy, którzy leżeli na śliskich zakrętach, natomiast faworyci wyścigu postanowili nie ryzykować i zjazd przejechali spokojnie. „To było moje największe zmartwienie” – przyznał potem Evans, „nawet, gdy po raz pierwszy jechaliśmy pod górę, było bardzo ślisko, dlatego bałem się nieco zjazdów” – przyznał.
Bardzo dobry etap pojechali Polacy. Widoczny na czele grupy był Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo), pracujący dla Rafała Majki, natomiast sam lider duńskiej ekipy, a także Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), w końcówce byli w czołowej grupie, przyjeżdżając na metę sekundę za zwycięzcą. Dzięki wysokiej lokacie na mecie Majka awansował w klasyfikacji generalnej na 5. miejsce i 2. w klasyfikacji młodzieżowej, tuż za Matthewsa, do którego traci 26 sekund. Na jutrzejszym etapie do Montecassino Polak ma szanse na założenie maglia bianca.