Padający deszcz, który przywędrował za kolarzami z Irlandii, sprawił, że ściganie na etapie z Giovinazzo do Bari było bardzo niebezpieczne, a kolarze już chwilę po starcie zdecydowali, że do momentu wjazdu na rundy w Bari, peleton jechać będzie spokojnie, nie ścigając się.
„Najważniejszą kwestią było dziś bezpieczeństwo” – powiedział na mecie Michael Matthews (Orica GreenEdge), z którym rozmawiała większość kolarzy w peletonie odnośnie decyzji, jaką należy podjąć. „Od samego startu rozmawialiśmy, co należy dziś zrobić. Chodziło o nasze bezpieczeństwo i neutralizacja była najrozsądniejszą rzeczą, jaką można było dziś zrobić. W Irlandii drogi są przystosowane do takich warunków. We Włoszech, gdzie głównie świeci słońce, drogi po deszczu są bardzo śliskie” – mówił.
Na ulicach Bari, choć tempo wzrosło, także widać było pewne niezdecydowanie w peletonie. Po rozmowach z sędziami i decyzji i o neutralizacji etapu po rozpoczęciu ostatniej rundy, ekipy sprinterów zaczęły przesuwać się do przodu.
Mimo neutralizacji i faktu, że większość kolarzy na ostatniej rundzie już odpuściła ściganie, na ostatnich zakrętach doszło do kilku kraks, które miały znaczący wpływ na losy rywalizacji. Na asfalcie leżeli m.in. kolarze Cannondale, Lotto-Belisol, Astany, a głównie kolarze Giant-Shimano wyszli z nich bez szwanku. Mimo liczebnej przewagi nie byli jednak w stanie pokonać swoich rywali, a na ostatnich metrach Tom Veelers został wyprzedzony przez Nacera Bouhanni (FDJ).fr.
Francuz popisał się znakomitym finiszem w końcówce etapu, ale jego zwycięstwo jest tym cenniejsze i godne podziwu, że jeszcze na 10 kilometrów przed metą musiał wymieniać oponę i gonić peleton. Z pomocą kolegów z ekipy dołączył do zasadniczej grupy. „Musieliśmy naprawdę ciężko pracować, ale mam rewelacyjnych kolegów, którzy mi pomogli dołączyć do czołówki” – mówił o pogoni Bouhanni, „dzięki moim kolegom wygrałem dzisiejszy etap. Johan Le Bon zlikwidował stratą 50 metrów na ostatnich kilometrach, a potem musiałem dać z siebie absolutnie wszystko” – relacjonował Francuz, „było bardzo ślisko, kilka razy straciłem równowagę, ale nie mogłem się bać, bo to by nie pomogło. Byłem skupiony, tylko tak mogłem przejechać te trudne, śliskie zakręty” – dodał.
O tym, jak trudny był to finisz, świadczy też wypowiedź Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), który był dziś drugi – „za każdym razem, gdy chciałem stanąć na pedały, moje koło traciło przyczepność” – mówił Włoch o swoim finiszu, „wiele razy byłem bardzo blisko upadku, na szczęcie moje doświadczenie pozwoliło mi utrzymać się na rowerze” – powiedział Nizzolo, który ma za sobą przeszłość w motocrossie.