GdI: Kittel zaczął od zwycięstwa

Kittel podołał presji, jaka spoczywała na nim przed startem, kiedy to typowano go na najszybszego kolarza w tegorocznym wyścigu. Niemiec z Giant-Shimano stoczył walkę z kilkoma innymi czołowymi sprinterami z peletonu, jednak nie pozostawił złudzeń, kto jest najszybszy w tegorocznym Giro. Po klasycznym finiszu w Belfaście Kittel o ponad długość roweru wyprzedził Nacera Bouhanniego (FDJ.fr) i Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), by zgarnąć zwycięstwo etapowe.

Prowadzenie w klasyfikacji generalnej objął Michael Matthews (Orica GreenEdge), który walczył na sprinterskim finiszu, ale na mecie był dopiero 8. Za czołówką utworzyła się luka, która spowodowała 3-sekundową stratę drugiej części peletonu, w której byli pozostali kolarze australijskiej ekipy, w tym także lider wyścigu, Svein Tuft. Matthews przewodzi teraz w tabeli, mając 3 sekundy przewagi nad piątką swoich kolegów z ekipy.

2. etap tegorocznego Giro d’Italia, liczący 219 kilometrów, prowadził kolarzy wokół Belfastu, wzdłuż morza, co zwiastowało silny wiatr, a dodatkowo kolarze musieli po raz kolejny zmagać się rzęsistym deszczem i niską temperaturą, która nie ułatwiała jazdy.

Irlandzcy kibice, podobnie jak wczoraj, tłumnie stawili się przy trasie wyścigu, dopingując kolarzy jadących w tegorocznym Giro d’Italia. W miastach i wioskach wokół Belfastu królował kolor różowy, natomiast w peletonie czarny, od przeciwdeszczowych pelerynek, które zakładali kolarze w trakcie etapu.

Po pięciu spokojnych kilometrach na ulicach Belfastu zawiązała się pierwsza ucieczka tegorocznego Giro d’Italia. Andrea Fedi (Neri Sottoli - Yellow Fluo), Maarten Tjallingi (Belkin), Sander Armee (Lotto-Belisol) i Jeffry Romero Corredor (Team Colombia) oderwali się od peletonu i błyskawicznie zyskali przewagę, która pozwoliła im na spędzenie ponad 200 kilometrów w ucieczce. Po przejechaniu 20 kilometrów mieli pięć minut zapasu nad niespiesznie jadącym peletonem, w którym rządzili koledzy lidera wyścigu, Sveina Tufta z Orica GreenEdge.

Na pierwszej z dwóch premii górskich (na 126km), jakie do były rozegrania tego dnia, najszybszy był Tjallingi, przed Romero i Fedim. Peleton minął szczyt pięć minut później, wciąż jadąc niespiesznie, gdyż do mety pozostało jeszcze prawie 100 kilometrów. Mocno padający deszcz dawał o sobie znać przy okazji wielu kraks, do jakich dochodziło w grupie. Na szczęście wszystkie były niegroźne i poszkodowani mogli szybko dołączyć do peletonu.

Dopiero po około 140 kilometrach jazdy, gdy chwilę wcześniej przewaga ucieczki sięgnęła sześciu minut, kolarze Orica GreenEdge przyspieszyli i z pomocą ekip sprinterów zaczęli zmniejszać straty.

Na 35 kilometrów przed metą przewaga czwórki wciąż wynosiła 2.50, ale rozciągnięty peleton powoli zbierał się do zdecydowanej pogoni. Tempo nadawały ekipy Team Sky, Giant-Shimano i Orica GreenEdge, mając już w myślach sprinterski finisz, i strata grupy szybko malała.

Uciekinierzy walczyli jeszcze na drugiej premii górskiej, na 23 kilometry przed metą, którą znów wygrał Tjallingi, umacniając się na prowadzeniu w klasyfikacji górskiej. Kilka kilometrów dalej Fedi wygrał finisz po punkty na lotnej premii, a ucieczka nie zamierzała się poddawać, mając na 17 kilometrów przed metą nieco ponad minutę przewagi nad pogonią. W tym samym momencie pecha miał inny kolarz ekipy Neri Sottoli - Yellow Fluo, Francesco Chicchi, który mógł walczyć na finiszu, ale musiał gonić peleton po defekcie.

Na 11 kilometrów przed metą przewaga czwórki harcowników spadła poniżej minuty. 2 kilometry dalej odpadł z ucieczki Romero Corredor, a chwilę później samotną próbę podjął jeszcze Tjallingi. Ledwie pół minuty za nim bardzo mocno pracowali kolarze Cannondale, którzy na 5 kilometrów przed metą dogonili Fediego i Armee. Tjallingi nie poddawał się, ale jego przewaga spadła do 15 sekund i ostatecznie na 3,5 kilometra przed metą został doścignięty.

Kolarze Cannondale, którzy skasowali odjazd, zostali zmienieni przez ekipę Trek Factory Racing, którzy teraz ustawili swój pociąg na czele grupy. Także kolarze Giant-Shimano wyszli do przodu, wyprowadzając Marcela Kittela na pierwsze pozycje.

Na ostatnim kilometrze to jednak Orica greenEdge przebiła się do przodu, pracując dla Michaela Matthewsa na trzecie miejsce w grupie. Na 300 metrów przed metą, na ostatnim zakręcie, dwójka z Australijskiej ekipy przewodziła stawce, ale gdy na 200 metrów przed metą do przodu ruszył Nacer Bouhanni (FDJ.fr), Matthews został przyblokowany. Francuz rozpoczął sprinterski pojedynek, ale to Marcel Kittel (Giant-Shimano), jadąc lewą stroną jezdni, wysunął się na czoło i prowadzenia nie oddał już do mety, wyprzedzając Bouhanniego o ponad długość roweru. Trzecie miejsce zajął Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), a tuż za podium uplasował się Elia Viviani (Cannondale).