Vincenzo Nibali (Astana) dał w ubiegłym roku pokaz siły i konsekwencji, pewnie wygrywając 96. Giro d’Italia. Włoch był poza zasięgiem rywali na najtrudniejszych górskich przełęczach we Włoszech, a od pewnego momentu walka toczyła się już tylko o drugie miejsce. Tym razem Rekina z Mesyny zabraknie na starcie włoskiego wyścigu, co sprawia, że walka o zwycięstwo pozostaję sprawą otwartą, a pretendentów do maglia rosa jest co najmniej pięciu.
Cadel Evans (BMC Racing Team), Nairo Quintana (Movistar), Rigoberto Uran (Omega Pharma-Quick Step), Michele Scarponi (Astana) i Joaquin Rodriguez (Katiusza) będą odgrywali czołowe role przez najbliższe trzy tygodnie. Każdy z nich ma za sobą podium w Wielkim Tourze, ale Evans, Uran, Scarponi i Rodriguez zdobywali czołowe lokaty we Włoszech, co dodatkowo może przemawiać na ich korzyść. Quinatana, choć w ubiegłym roku był objawieniem Tour de France, będzie debiutował w Giro, a trasa włoskiego wyścigu znacznie różni się od tras Wielkiej Pętlil.
Każdy z tej piątki ma jednak niemalże równe szanse, jeśli chodzi o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Evans i Uran mogą nieco zyskać na etapach jazdy na czas, jednak zarówno Quintana, Scarponi, jak i Rodriguez, straty mogą odrobić na trudniejszych górskich etapach, trudno więc mówić o zdecydowanej przewadze któregoś z kolarzy, a co za tym idzie, wskazać głównego faworyta.
Evans stanie na starcie być może swojego ostatniego Giro, w którym będzie mógł powalczyć o zwycięstwo. Australijczyk, który w ubiegłym roku był trzeci, w tym sezonie postanowił skupić się wyłącznie na starcie we Włoszech i poprawie swojej lokaty sprzed roku. Wysoką formę Evans zasygnalizował kilka tygodni temu, wygrywając Giro del Trentino i dystansując rywali na najtrudniejszych górskich odcinkach. Pokonując innego z faworytów, Domenico Pozzovivo (Ag2R La Mundiale) w górach Evans pokazał, że idealnie trafił z formą, a jego aktualna dyspozycja pozwala mu poważnie myśleć o podium w Trieście.
Drugim, po Evansie, faworytem bukmacherów jest Nairo Quintana (Movistar). Kolumbijczyk przebojem wdarł się do światowej czołówki, zajmując drugie miejsce w Tour de France, i choć sam Quintana wolałby walczyć o poprawę swojej lokaty w Wielkiej Pętli, to jednak kierownictwo Movistar zdecydowało, że lepsze dla rozwoju Kolumbijczyka będzie tegoroczne Giro, gdzie będzie mógł bez tak dużej presji walczyć z najlepszymi góralami w peletonie i zdobywać cenne doświadczenie, które potem będzie mógł wykorzystać w trakcie Wielkiej Pętli. Kolumbijczyk jest obecnie jednym z najlepszych górali w peletonie i trudne etapy górskie w trzecim tygodniu z pewnością przemawiają na jego korzyść, a trudy trzytygodniowego ścigania kolarz Movistar potrafi wytrzymać.
Astana, która w ubiegłym roku triumfowała w Giro, tym razem pokłada swoje nadzieje w zwycięzcy z 2011 roku, Michele Scarponim. Włoch zawsze ociera się o podium podczas swojego narodowego Touru, często jadąc w czołówce z najlepszymi przez cały wyścig, jednak brakuje mu kropki nad i, by przypieczętować swoją dobrą jazdę i sięgnąć po zwycięstwo. Bolączką Scarponiego, w porównaniu z rywalami, jest jazda na czas, choć i tu Włoch znacząco się poprawił w ostatnich latach. Jeśli jednak uda mu się zminimalizować straty na pierwszej indywidualnej czasówce, to w drugiej części wyścigu będzie mógł nawiązać walkę z rywalami, walczącymi o podium w generalce. Włoch stanie na starcie wyścigu z numerem 1, wobec absencji jego kolegi z ekipy, Nibalego.
Pewną niewiadomą jest forma Urana, który choć zajął 14. miejsce w Tour de Romandie i był 4. na ostatniej czasówce, to jednak był niewidoczny przez pierwszą część sezonu. Kolumbijczyk w tym roku po raz pierwszy będzie liderem zespołu, po tym, jak przeszedł do Omega Pharma-Quick Step na początku sezonu. W ubiegłym roku Uran bardzo dobrze wypełnił miejsce Bradleya Wigginsa w ekipie Team Sky, gdy Brytyjczyk wycofał się z Giro. Uran znakomicie radził sobie w górach, wygrywając jeden z etapów, ale w tym roku ciążyć będzie na nim spora presja, która nie wiadomo jak wpłynie na Kolumbijczyka. Jest on jednak kolarzem wszechstronnym, potrafiącym bardzo dobrze jeździć w górach i na czas, więc trasa tegorocznego wyścigu powinna być jego sprzymierzeńcem.
Jest też Rodriguez, który od dwóch sezonów próbuje wygrać Wielki Tour, ale zawsze brakuje mu dosłownie sekund. Hiszpan w tym roku rozpoczął sezon solidną jazdą, potem wygrywając Volta a Catalunya. Ostatnie tygodnie nie były jednak dla niego szczególnie udane, dwie kraksy w Ardenach mocno pokrzyżowały jego plany, ale Purito od wielu sezonów trafia z formą na najważniejsze wyścigi i nie inaczej powinno być w tym roku. Trudna, górska trasa z dziewięcioma górskimi etapami, przemawia na korzyść lidera Katiuszy, i tylko indywidualna czasówka o długości ponad 40 kilometrów może być zmartwieniem Rodrigueza, choć w ostatnich sezonach poprawił także jazdę na czas. Purito będzie jednym z kolarzy, którzy na pewno będą atakować w górach i to właśnie jego wybuchowych ataków mogą najbardziej bać się rywale. Z bardzo mocnym składem do pomocy, to właśnie Rodriguez będzie jednym z tych kolarzy, których trzeba będzie pokonać w tegorocznym Giro, by myśleć o maglia rosa.
Wspomniana piątka stoi najwyżej w przedwyścigowych notowaniach kibiców. Jednak w kolejce do podium czeka jeszcze kilku, a nawet kilkunastu innych kolarzy. Daniel Martin (Garmin-Sharp), Domenico Pozzovivo (Ag2R La Mundiale), Robert Kiserlovski (Trek Factory Racing), Ivan Basso (Cannondale), Franco Pellizotti (Androni Giocattoli-Venezuela), Ryder Hesjedal (Garmin-Sharp), Nicolas Roche (Tinkoff-Saxo), Pierre Rolland (Europcar) – od tych kolarzy można spodziewać się walki o czołowe lokaty.
Ale patrząc na wyniki z poprzedniego roku, kolejnymi w kolejce do podium są dwaj Polacy, Przemysław Niemiec (Lampre-Merida) i Rafał Majka (Tinkoff-Saxo), którzy uplasowali się na 6. i 7. miejscu. W tegorocznym wyścigu Polacy także będą liderami swoich zespołów, a doświadczenie wyniesione z zeszłorocznej edycji może okazać się bardzo pomocne w tym roku. Bez wątpienia jednak, przy tak silnej i wyrównanej stawce każde miejsce w pierwszej dziesiątce będzie sukcesem dla naszych kolarzy.
Fot.: Stefano Sirotti