ToT: Elia Viviani znów najszybszy

Podczas 7. etapu kolarze mieli do pokonania jedynie 132 km w stosunkowo płaskim terenie. Trasa posiadała w swoim profilu tylko jedną premię górską, która nie stanowiła problemu dla nikogo w peletonie. Etap ze startem w Kusadasi i metą w Izmirze jeszcze przed startem uważany był za pole do popisu dla sprinterów. 

Ucieczkę dnia uformowało skromne grono liczące trzech zawodników. W odjazd załapał się Polak Piotr Gawroński (CCC Polsat Polkowice), Wesley Sulzberger (Drapac) oraz Wesley Kreder (Wanty). Ucieczka ta jednak nie miała szans powodzenia, gdyż jej największa przewaga nad peletonem wynosiła zaledwie 3 minuty. Na 9 km przed metą ucieczka została skasowana, a harcownicy, po podziękowaniu sobie za dobrą współpracę, wrócili do peletonu.

Na ostatnich kilometrach przed finiszem było bardzo nerwowo. Najpierw podczas nawrotu o 180 stopni na rondzie w środku grupy zasadniczej miała miejsce kraksa, która skutecznie odcięła około połowę peletonu od czołówki. W czubie jednak pozostali wszyscy, którzy mieli liczyć się w końcowym sprincie. Kolejny raz bardzo dobrą pracę na rzecz Marka Cavendisha wykonywali jego koledzy z grupy Omega Pharma – Quick Step, rozprowadzając swojego lidera do około 200 m przed metą. Kiedy Cavendish rozpoczął swój finisz, zza jego pleców wyłonił się Elia Viviani, który pewnie sięgnął po tryumf etapowy. Cavendisha natomiast zdołał wyprzedzić jeszcze Andrea Guardini z Astany. Trzeba przyznać, że również końcowy sprint był nerwowy, a za plecami dzisiejszej czołówki miała miejsce kolejna kraksa, którą o milimetry ominął Tomasz Kiendyś (CCC Polsat Polkowice). Kiendyś był również dziś najszybszym z Polaków, finiszując na 16. pozycji.

Klasyfikacja generalna pomimo kraks w końcówce pozostała bez zmian, a liderem z jedną sekundą przewagi nad Taaramae (Cofidis) pozostaje Adam Yates (Orica Greenedge).