TdR: Etap i koszulka dla Spilaka

Spilak i Froome oderwali się od grupki atakujących na ostatnim podjeździe na trasie, którego szczyt usytuowany był na 15,5 kilometra przed metą. Zgodna współpraca tej dwójki zaowocowała minutową przewagą, którą utrzymali aż do mety. Do samego końca walczyli o jak największą przewagę nad rywalami i dopiero na 200 metrów rozpoczęli sprint. Początkowo minimalną przewagę miał Froome, ale to Spilak, który zyskał pół metra przewagi i utrzymał ją do końca, finiszował jako pierwszy. Przewaga nad pozostałymi rywalami i bonifikata czasowa za zwycięstwo dały Spilakowi pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Zaledwie sekundę za Rosjaninem plasuje się Froome, natomiast na trzecie miejsce awansował Rui Costa (Lampre-Merida), który finiszował najszybciej z grupki pościgowej, minutę za zwycięzcami.

Na 13. miejscu, ze stratą 2 minut, finiszował Rafał Majka (Tinkoff-Saxo), który wcześniej jechał w odjeździe, natomiast odlegle pozycje zajęli Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo), który ze stratą ponad 22 minut był 58., a ponad pół godziny straty zanotowali Sylwester Szmyd (Movistar) i Michał Kwiatkowski (Omega Pharma-Quick Step), plasując się na 79. i 80. miejscu.

3. etap Tour de Romandie, królewski z czterema podjazdami 1. kategorii, kończył się w Aigle, gdzie mieści się siedziba UCI. Kolarzom tym razem towarzyszyła fatalna pogoda, a końcówka ścigania – przez deszcz i śliskie drogi – była bardzo niebezpieczna.

181-kilometrowy etap rozpoczął się od ucieczki szóstki kolarzy. Jack Bobridge (Belkin), Davide Malacarne i Cyril Gautier (Europcar), Andriy Grivko (Astana), Tom Veelers (Giant-Shimano), Danilo Wyss (BMC Racing Team) i Boris Vallee (Lotto Belisol) w trudnych warunkach zdecydowali się na odjazd i dostali wolną rękę od peletonu. Jeszcze przed pierwszym podjazdem na trasie – Col des Planches (na 55,5km), który rozpoczynał się po nieco ponad 40 kilometrach jazdy, mieli prawie sześć minut przewagi, ale to była maksymalna przewaga. Peleton na podjeździe zmniejszył stratę, zwiększając tempo, co mocno odczuli niektórzy kolarze. Między innymi lider wyścigu Michael Albasini (Orica GreenEdge), czy Michał Kwiatkowski (Omega Pharma-Quick Step), którzy zostali za plecami grupy. Kwiatkowski zdołał dojść do grupy na zjeździe, ale po kolejnych wspinaczkach – Champex-Lac (na 78km)  i Les Giettes (133,5 km) – nie było go już w czołówce.

Wtedy ucieczka dobiegła końca, natomiast w peletonie zostało już tylko około 40 kolarzy. Do mety mieli jeszcze niespełna 50 kilometrów i jedną, finałową wspinaczkę przed sobą. Trudne warunki nie ułatwiały jazdy, ale faworyci nie zamierzali zwlekać z atakami. Kolarze Team Sky narzucili mocne tempo na ostatnim podjeździe - Villars-sur-Ollon (na 164km) – szykując atak dla Frooma, ale to Vincenzo Nibali (Astana), ruszył jako pierwszy z faworytów. Froome długo nie czekał skontrował, zostawiając Nibalego, a także jadącego za nim Rafała Majkę (Tinkoff-Saxo), Simona Spilaka (Katiusza). Rosjanin pognał za atakującym zwycięzcą ubiegłorocznego wyścigu i ta dwójka wspólnie budowała przewagę nad rywalami.

Na 20 kilometrów przed metą mieli pół minuty przewagi nad Benatem Intxausstim (Movistar) i kolejnych kilka sekund nad Nibalim i Mathiasem Frankiem (IAM Cycling). Prawie minutę traciła grupka z Majką, Jakobem Fuglsangiem (Astana), Thibautem Pinot (FDJ.fr) i Rui Costą (Lampre-Merida). Dobra współpraca pozwoliła im zwiększyć przewagę i na szczycie mieli już minutę nad Nibalim, Intxaustim i Frankiem i kolejnych 10 nad Costą i Fuglsangiem. Pinot i Majka zostali na podjeździe, gdy Francuz upadł przejeżdżając przez śliskie tory tramwajowe.

Costa i Fuglsang szybko doszli do goniącej trójki i razem gonili liderów, ale ich wysiłki nie przynosiły efektów. Na 5 kilometrów przed metą Spilak i Froome wciąż mieli minutę zapasu, ale mimo to nie ustawali w dyktowaniu mocnego tempa. Do ostatnich metrów zgodnie współpracowali i dopiero na 200 metrów obaj ruszyli do przodu.