Vuelta po 21. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 21. etapie Vuelta a Espana

Drukuj

Chris Horner (Radioshack Leopard) przeszedł do historii kolarstwa jako najstarszy zwycięzca Wielkiego Touru. Amerykanin wygrywając 68. edycję Vuelta a Espana miał 41 lat i 307 dni.<br />

Chris Horner (Radioshack Leopard) przeszedł do historii kolarstwa jako najstarszy zwycięzca Wielkiego Touru. Amerykanin wygrywając 68. edycję Vuelta a Espana miał 41 lat i 307 dni.
Horner w październiku będzie obchodził 42 urodziny, a wygrywając Vueltę odniósł największy sukces w karierze. Do tej pory jego najlepszym wynikiem w Wielkim Tourze było 9. miejsce w Tour de France w 2010 roku i 13. lokata w ubiegłym sezonie. Amerykanin ,który jeszcze pół roku temu przeszedł operacje kolana i pauzował przez wiele miesięcy, wrócił do ścigania dopiero na początku sierpnia, podczas Tour of Utah. Horner od początku Vuelty plasował się w czołówce klasyfikacji generalnej, jednak dopiero w trzecim tygodniu wyścigu okazał się być najskuteczniejszym i przede wszystkim najmocniejszym kolarzem w stawce.

„To był fantastyczny wyścig. Przyjechałem tu niezwykle zmotywowany, a organizatorzy przygotowali trasę, która była stworzona dla mnie. Na początku nie myślałem o zwycięstwie, ale wiedziałem, że stać mnie na podium” – mówił po zwycięstwie wzruszony Horner, „przez całe 19 lat mojej kariery zawsze starałem się być coraz lepszym kolarzem. Moje dzieci mają już 11, 14 i 16 lat, a różnica pomiędzy mną i innymi zwycięzcami Wielkich Tourów jest taka, że ich dzieci przeważnie nie pamiętają zwycięstwa swojego taty. Moje dzieci rozumiały już, co tu się dzieje” – dodał. Horner, mimo zwycięstwa, wciąż nie wie, w jakiej ekipie ścigać się będzie w przyszłym sezonie. „Jest taka możliwość, że nie będę ścigał się z tymi samymi kolegami w przyszłym sezonie. Nie wiem, gdzie będę jeździł, dlatego nie mogę wypowiadać się na temat moich planów i Tour de France. Jednak wiem na pewno, że chcę się ścigać przez kolejne dwa sezony, bo moje nogi wciąż są silne i psychicznie jestem bardzo mocny” – stwierdził Horner, który w drodze po zwycięstwo w Madrycie zgarnął dwa zwycięstwa etapowe.

Kolarz Radioshack Leopard stoczył niezwykle zacięty pojedynek o zwycięstwo. Jego głównym rywalem był triumfator Vuelty z 2010 roku i tegoroczny zwycięzca Giro d’Italia – Vincenzo Nibali (Astana). Włoch długo przewodził klasyfikacji generalnej, jednak w ostatnim tygodniu miewał gorsze dni, co sprawiło, że ostatecznie przegrał czerwoną koszulkę o 37 sekund. Na przedostatnim etapie z metą na Angliru Nibali zaciekle walczył o odzyskanie prowadzenie i wielokrotnie atakował, serwując kibicom niezapomniane widowisko. „Drugie miejsce, po zwycięstwie w Giro, to na pewno znakomity wynik. Ten sezon jest dla mnie wyjątkowy” – cieszył się, mimo drugiego miejsca, Nibali. „Teraz muszę nieco odpocząć i zrobić ostatnie treningi na wysokości. We Florencji, na Mistrzostwach Świata, muszę być mocny i jechać mądrze” – stwierdził Nibali, który będzie jednym z faworytów Mistrzostw rozgrywanych w jego kraju. Włoch odniósł się też do zarzutów o doping wobec Hornera, podobnie jak w stosunku do każdego innego zwycięzcy Wielkiego Touru z ostatnich lat. „Polemika wokół Hornera wygrywającego Vueltę w wieku 42 lat to konsekwencja tego, co stało się w przeszłości. Ale przed Vueltą bardzo mało się ścigał, przyjechał tutaj wypoczęty jak nikt inny” – uważa Nibali.

Trzecie miejsce w generalce i zieloną koszulkę wywalczył Alejandro Valverde (Movistar), który w 2009 roku wygrał hiszpański wyścig. „Zwycięstwo w klasyfikacji punktowej świadczy o mojej równej formie przez całe trzy tygodnie trwania wyścigu” – mówił Valverde, „parę razy byłem nawet bliski wygrania, ale zielona koszulka i trzecie miejsce to naprawdę dobry wynik”.

Zwycięstwem w klasyfikacji drużynowej pożegnali się z kibicami kolarze Euskaltel Euskadi. Baskijska ekipa z końcem sezonu przestanie funkcjonować w obecnej formie, i choć przejmie ją Fernando Alonso, a większość kolarzy i obsługi znajdzie w niej zatrudnienie, to kolarze Euskaltel Euskadi mają wrażenie, że kończy się pewna epoka. „Odchodzimy z peletonu szczęśliwy, choć naturalnym było, że na podium niektórym pociekły łzy. Razem spędziliśmy wiele pięknych lat” – powiedział lider ekipy, Samuel Sanchez.

Fot.: Sirotti