Sprinterskim zwycięstwem Marcela Kittela (Argos-Shimano) zakończył się finisz 10. etapu w Saint-Malo. Niemiec pokonał tam swojego rodaka André Greipela (Lotto Belisol) i Marka Cavendisha (Omega Pharma-Quick Step). Co miał do powiedzenia zwycięzca i pozostali bohaterowie etapu?Dla Kittela drugie zwycięstwo w tegorocznej Wielkiej Pętli jest tak samo cenne jak pierwsze, pomimo stłuczki Cavendisha na ostatnich metrach, która wytrąciła go (dosłownie) z równowagi: "Niektórzy mogą powiedzieć, że dzisiejszy sprint był dużo trudniejszy do wygrania niż poprzednie moje zwycięstwo i to się zgadza. Końcówka była chaotyczna, ale potrafiłem się w niej odnaleźć. Jestem bardzo szczęśliwy, że wygraliśmy dzisiaj i mogłem pokonać Greipela na samej kresce. Szkoda mi Toma, który upadł na ostatnich 100m, wcześniej wykonując dla mnie niesamowitą pracę. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie z nim wszystko w porządku. Jak wszyscy wiedzą, do tej kraksy doprowadził Cavendish. Oczywiście nie wyobrażam sobie, że mógł to zrobić celowo - czasami tak się po prostu dzieje w takim masowym sprincie. Tom odbił w prawo, a Mark w lewo i spotkali się nieszczęśliwie w połowie drugi. Sam wynik jest dla mnie czymś wielkim, tak samo jak dla całej drużyny."
Liderem wyścigu nadal pozostaje Chris Froome (Sky), który przechodził dzisiaj ciężką próbę na końcowych kilometrach, kiedy musiał bardzo mocno pilnować się czołówki, pomimo nerwowej atmosfery w peletonie: "Wielkie podziękowania należą się moim kolegom z zespołu, którzy byli w stanie zapewnić mi opiekę na tych ostatnich kilometrach. Szczególnie przysłużył się Ian Stannard, który zawsze w takich sytuacjach jest tam, gdzie go potrzebuję. Przez cały dzień chłopaki pracowali nad tym, abym nie stracił ani sekundy w głupi sposób. W finale wiał silny wiatr boczny. Zobaczyliśmy wówczas team Saxo Bank, który wychodził do przodu i skorzystaliśmy nieco z ich pracy. Ostatecznie udało się dojechać bez żadnych strat. Przed nami jazda indywidualna na czas, ale nie - nie dążę do zwycięstwa za wszelką cenę na tym etapie. Chcę powiększyć moją przewagę nad głównymi rywalami w generalce i to jest mój główny cel, łącznie z utrzymaniem żółtej koszulki".
Jednym z bohaterów 10. etapu był także Jérôme Cousin (Team Europcar), który uciekał z pozostałą czwórką zawodników aż do 6. kilometra przed metą, kiedy zostali doścignięci: "Przed tym etapem byłem bardzo skoncentrowany na tym, aby znaleźć się w odjeździe. Odcinek ten przebiegał w moich rodzinnych stronach, zaraz obok mojego domu i klubu kolarskiego U.S. Pontchâteau. Dzięki dużej motywacji udało mi się wskoczyć do odjazdu i odjechać. Podczas pierwszej części etapu bardzo dużo kibiców znajdowało się na trasie - nie mogłem w to uwierzyć, ale wielu z nich skandowało moje imię! Oczywiście sam etap przeznaczony był dla sprinterów i spodziewaliśmy się rozwiązania do jakiego ostatecznie doszło, ale jechaliśmy z nadzieję dojechania do mety. Tym razem się nie udało, ale zdobyłem czerwony numer najbardziej agresywnego kolarza w peletonie".
Peter Sagan (Cannondale Pro Cycling) finiszował na dzisiejszym etapie na 4. pozycji. Słowak cały czas lideruje w klasyfikacji punktowej i chce utrzymać zieloną koszulką aż do Paryża, podobnie jak w ubiegłym roku: "Nie pamiętam zbyt dobrze, co działo się na ostatnich kilometrach. Może oprócz tego, że było naprawdę szybko! Każdy chciał pozostać tam z przodu, również ja. Wybrałem koło Cavendisha przed sprintem, ale nie okazało się to trafną decyzją. Byłem bardzo przestraszony, kiedy Mark zetknął się z Tomem Veelersem, który upadł. Miałem dużo szczęścia, że uniknąłem tej kraksy. Aktualnie robię wszystko, aby zyskiwać kolejne punkty w klasyfikacji. Dzisiaj troszkę straciłem ze względu na moich głównych rywali będących przede mną, ale nadal przewaga jest wyraźna."
Fot.: Sirotti